Artykuły

Zło dobre dla myszy

"Wiedźmy" w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Lalka w Warszawie. Pisze Jolanta Gajda-Zadworna w Życiu Warszawy.

Filmowe "Wiedźmy" przypomniane wczoraj przez TVN przerażają dosłownością. Adaptacja powieści Dahla, którą dla Lalki przygotowała Agnieszka Glińska, mimo braku klasycznego happy endu niesie optymizm.

Powieści brytyjskiego autora Roalda Dahla serwują młodym czytelnikom czarny humor i nie ofiarowują łatwych rozwiązań. Bliżej im do klasycznych baśni oswajających z lękami i strachem.

Tytułowe wiedźmy to postaci przewrotne, jak nazwa towarzystwa, pod którego szyldem spotykają się na dorocznym zlocie. Z walką z okrucieństwem wobec dzieci nie mają nic wspólnego. Symbolizują zło najgorsze, bo ukryte, trudne do rozszyfrowania. Zwłaszcza dla młodych ludzi.

W skórze myszy

Co prawda główny bohater - siedmiolatek, który wraz z babcią trafia na wypoczynek do hotelu, gdzie zatrzymały się wiedźmy - sporo o nich wie. Dzięki babci. Ale i jemu nie udaje się uniknąć ich bezwzględności. Zostaje zamieniony w mysz.

I choć, zamiast pogrążać się w żalu, ratuje przed podobnym losem inne dzieci, jego stan pozostanie niezmienny. Nie da się go odwrócić cudownym eliksirem. Niesprawiedliwe? Smutne? W pierwszym momencie wydaje się, że tak. Jednak w spektaklu, na którym odciska się autorska interpretacja Glińskiej, przejawiająca się m.in. w osłabieniu drastyczności i przewartościowaniu części powieściowych scen - finał zyskuje nowy wymiar.

Niestawiająca warunków akceptacja ze strony kochającego człowieka; mądre, pełne oddania współuczestniczenie w nieszczęściach, jakie dotykają wnuka (chłopiec przeżył też śmierć rodziców) - pozwala zamknąć przedstawienie optymistycznie. A nawet dowcipnie. Jak? Tego nie zdradzimy. By nie odbierać przyjemności oglądania "Wiedźm", nie będziemy też przytaczać znakomitych inscenizacyjnych pomysłów, jakie wypełniają spektakl.

Szorstka babcia

Jedno warto podkreślić. "Wiedźmy" w Lalce to szereg znakomicie ze sobą współgrających elementów. Przede wszystkim aktorskiego pomysłu na postaci - szorstko-wzruszającej babci, groźnych, ale i karykaturalnie komicznych wiedźm, gagowo rozegranych wizerunków obsługi hotelu oraz pomysłu na małych bohaterów. Chłopca i jego towarzysza w nieszczęściu Bruna grają aktorzy równocześnie animujący lalki (znakomicie udające dzieci). Ale też w części scen, jedynie dzięki wyobraźni scenografa Agnieszki Zawadowskiej, wcielają się w myszy.

Reżyserski pomysł dokomponowuje też: światło obmyślone przez Jacqueline Sobiszewski ożywiające białą, prostą scenografię; muzyka Ygora Przebindowskiego i choreografia Emila Wesołowskiego rozładowujące humorem grozę opowieści oraz nastrojowe animacje Antoniny Benedek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji