Artykuły

Chcę eksperymentować w różnych kierunkach

Nie chcę żyć w zastygłym bajorze. Pragnę, żeby ta woda była ciągle żywa, żeby przepływała przez nas, twórców i odbiorców, przez wszystkie pytania, jakie w teatrze można zadać - mówi Janusz Wiśniewski, dyrektor poznańskiego Teatru Nowego.

- Słyszałam, że zaprasza pan na rozmowy o teatrze różne grupy ludzi. Niebawem odbędzie się takie spotkanie z rektorami szkól wyższych. Jaka myśl patronuje tego typu przedsięwzięciom?

- Chcę przyciągnąć ludzi, którzy wiele wiedzą, żeby rozmawiać o wartościach, które powinny teatr unosić. Potrzebujemy niezwykle precyzyjnych i ostrych krytyków, z którymi prowadzić chcemy konsekwentny dialog a czasami ostry spór. Jeśli się dużo mówi o teatrze, to się w wielu głowach rozjaśnia. Teraz siedzimy po wiele godzin w teatrze gadając. Nie ma dla nas ważniejszego, bardziej świętego miejsca. Wiemy, że tu nie wystarczy zrobić dobry, komercyjny produkt który się dobrze sprzeda.

- Jaką ma pan koncepcję własnej pracy reżyserskiej na poznańskiej scenie? Mówi pan, że reżyser do teatru przenosi swoje światy.

- Chcę robić to, co mnie samego przejmuje. Łatwiej o tym wszystkim będzie mi mówić ex post, ale moje pomysły inscenizacyjne zamykają się w trzech nurtach. Po pierwsze - odkrywcza realizacja tekstów z tak zwanej literatury wysokiej. Po drugie - musi być miejsce na stworzenie przedstawień, które są najbliższe dobremu opowiadaniu, dobrze opowiedzianemu. Po trzecie teatr, który mi smakuje - to chcę eksperymentować w różnych kierunkach - z aktorem, w estetyce, w języku, poszukując nowych środków wyrazu, nowej dramatyki teatralnej. Nie chcę żyć w zastygłym bajorze. Pragnę, żeby ta woda była ciągle żywa, żeby przepływała przez nas, twórców i odbiorców, przez wszystkie pytania, jakie w teatrze można zadać.

- Jak ocenia pan obecną kondycję teatrów poznańskich? - Podglądam inne sceny, częściej chodzę niż niegdyś do teatru. To jest kontekst, w którym muszę się orientować, ale niewiele osobiście mi to daje. Czasami powoduje irytację, czasami zaciekawienie, czasami dziwne pytanie - dlaczego? Często mam mało wspólnego wewnętrznie z tym co się tam dzieje.

- Jednym z ważnych aspektów pańskiej biografii są częste i bogate kontakty z teatrami na zachodzie Europy. Jak pan postrzega to, co tam się prezentuje?

- Wśród obowiązujących tam nurtów mogę wyróżnić dwa najbardziej ekstremalne. codzienny, rzemieślniczo podejrzany, tak że wychodzi z tego coś o czym młodzież mówi - to nic ciekawego. Z kolei to, co robią bardzo młodzi, utalentowani ludzie jest wyraziste, zadziorne, obrazoburcze, gorące. Gorzej, jeśli to popłuczyny, coś co nie jest autentyczne a tylko uznawane jako modne. Zauważmy, że to co jest marginesem w teatrze angielskim, jest grane w małych teatrzykach na amerykańskiej prowincji i na Zachodzie nie ma poważnego oddźwięku, u nas staje się wydarzeniem. Mało tego, u nas staje się najważniejszym mirtem.

Pierwszy to nurt klasyczny - w tym sensie, że o jakości przedstawień decyduje wysokiej klasy rzemiosło aktorskie. Zawsze mamy do czynienia z perfekcyjnym, rzetelnym, więcej niż akademickim teatrem.

Drugi nurt to jest taki, który poszukując nowej literatury bazuje na tekstach "zawadiackich" i tam jest już wszelka dowolność. Ja się sam od tego odsuwam, mnie to nie obchodzi, śmieszy a wielokrotnie żenuje. Niestety, ten nurt ma pewną siłę epatowania, siłę dziwoląga. To płynie szerokim strumieniem a raczej często rynsztokiem w naszą stronę. I to nie tylko estetycznym, ale też myślowym. Jednak te spektakle często są u nas przyjmowane owacyjnie, głównie przez młodzież.

- Z czego to wynika?

- Z tego, że w sposób mdły zabieramy się często do tekstów ważnych, świętych, których mamy w literaturze dużo. Cała ta ważna klasyka, bez której nas nie ma i nie może być, jest robiona w teatrach w sposób oszukańczy. Obrazuje to niedobry stan tego, co powinno być w ogóle w teatrze. Spektakle, które mogą być dopełnieniem repertuaru, stanowią jego kościec. Wystarczy, że coś jest efektowne. Ale tego rodzaju teatr nie ma atrybutów, aby grać tak ważną rolę w świecie sztuki. Termin teatr jest pojemny, tu jest mieszkań wiele, może być teatr uliczny, może być komedia, może być tragedia, może być eksperyment. Nie każdy pokój jest gotowy do przyjęcia czegoś pięknego, ale wystarczy, że to jest jakieś, czasem oszukańczo jakieś.

- Czy teatr może żyć bez wielkich pytań?

- Może, tylko to nie jest już teatr, który ja chcę prowadzić. To się nazywa "teatr 19.15", teatr rozrywki, operetkowy. Naprawdę wielkie pytania dotyczą ducha, dotykają tych miejsc, które nas bolą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji