Artykuły

"Ktoś ty jest", sędzio prawdziwy?

Kryminalne motywy są dla Rekowskiego tylko pretekstem do zadania nadrzędnych pytań o istotę ludzkiego poznania, o możliwość dojścia do prawdy, o to, kto i dlaczego ma prawo o niej przesądzać - o "Sędziach" w reż. Krzysztofa Rekowskiego w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu pisze Aleksandra Konopko z Nowej Siły Krytycznej.

Już pierwsza scena "Sędziów" w reżyserii Krzysztofa Rekowskiego przenosi widza w przestrzeń niedookreśloną i pełną tajemnic. Głównym elementem scenografii jest biała ściana z oknami, w których zasiadła czwórka Sędziów (Ewa Wyszomirska, Andrzej Czernik, Michał Świtała, Bogdan Zieliński). Jedno miejsce wśród nich pozostaje puste do samego końca. Padają pierwsze pytania o przyczyny i przebieg zbrodni. Poniżej w półmroku stoją nieruchome, milczące postaci. Inaczej niż u Wyspiańskiego, od początku mamy do czynienia z sytuacją przesłuchania i dochodzenia do prawdy. Wszystko, co ma miejsce później, jest pomyślane przez reżysera jako rodzaj rekonstrukcji wydarzeń. Ale co się tu naprawdę zdarzyło? Co to prawda i czym jest sprawiedliwość? Te pytania powracają w spektaklu nieustannie. Odpowiedź widz musi znaleźć sam w sobie. Niepewność istnieje również w odniesieniu do tego, cóż to za świat mamy przed oczami, w którym odgłosy ujadających psów przeplatają się z tajemniczymi szeptami? Jesteśmy jeszcze na ziemi, czy już w zaświatach? Reżyser (podobnie jak autor dramatu) niczego ostatecznie w tych kwestiach nie dopowiada. Za pomocą krótkich spotkań, zderzeń postaci i rwanych dialogów buduje zarys fabuły i wydobywa na światło dzienne nadrzędne zdarzenia: dzieciobójstwo, którego dopuściła się Jewdocha (bardzo dobra, przyciągająca uwagę rola Arlety Los-Pławszewskiej), zbrodnia planowana przez Samuela (Grzegorz Minkiewicz) i Natana (Przemysław Kozłowski), a w końcu śmierć Joasa (Maciej Namysło). Jednak tragiczne wydarzenia są tu jedynie zasugerowane, nie można mówić o konkretnej akcji. Wszystko ujawnia się za pomocą postaci i charakteryzujących je emocji, które udało się aktorom w większości sugestywnie wydobyć. Silnie nacechowany emocjami jest prawie niemy komentarz trzech Dziewcząt wiejskich (Iwona Głowińska, Grażyna Misiorowska, Beata Wnęk-Malec), które przez przypadek stają się świadkami procesu. Ich mechanicznie powtarzane ruchy stanowią przeciwwagę do innych pozornie realistycznych scen, ilustrują uczucia i napięcie wywołane konfliktem. Wydaje się, że należą już do pozaziemskiego świata. Kryminalne motywy są dla Rekowskiego tylko pretekstem do zadania nadrzędnych pytań o istotę ludzkiego poznania, o możliwość dojścia do prawdy, o to, kto i dlaczego ma prawo o niej przesądzać.

Relacje między postaciami też nie są ani jednoznaczne, ani proste. Na pierwszy plan wydobyto zderzenie Samuel-synowie: Natan oraz młodszy Joas. Kluczowa wydaje się relacja upośledzonego Joasa nie tylko z ojcem, ale w ogóle ze światem - chore dziecko ma jakby dostęp do innych tajemnic świata, do pewnych przestrzeni i doświadczeń, które dla reszty pozostają obce. Może to on ma szansę stać się łącznikiem między ludźmi i wydarzeniami w karczmie a zaświatami? Może on jest najważniejszym Sędzią?

Innym istotnym problemem przewijającym się w przedstawieniu jest konflikt między religią żydowską a katolicyzmem. Dla jego podkreślenia Dziad (Jacek Dzisiewicz) nosi ze sobą dużą figurę Matki Boskiej obwieszoną dewocjonaliami. Zarówno on jak i Żydzi próbują znaleźć odpowiedź na te same pytania: Co to prawda? Ktoś ty jest? Co ty wiesz? Czego chcesz? Próbując przeciwstawić sobie nawzajem sposoby postrzegania, stają się tragiczni, bo zapominają o tym, że tylko z pozoru kierują pytania każdy do innego Boga, że Jahwe i katolicki Bóg to przecież ta sama postać. Nikt ani z tego konfliktu, ani z procesu nie wychodzi zwycięski. A kto ich sądzi? To pytanie pozostaje również bez ostatecznej odpowiedzi, mimo że to właśnie na nim reżyser opiera swój główny pomysł inscenizacyjny. Stąd też symbolicznie ustawione (wspomniane na początku) puste krzesło wśród Sędziów. Brakuje jednego oceniającego. Może tego, który zna prawdę? Kto nim jest? Bóg? Świadek wydarzeń? A może raczej każdy z nas i nasze sumienia?

"Sędziowie" Wyspiańskiego są czwartą premierą "Kochanowskiego" w tym sezonie. Z dotychczasowych propozycji jest to zdecydowanie najlepsze przestawienie zarówno w kwestii przesłania, jak i ze względu na efekt i formę artystyczną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji