„Nigdy, nigdzie i nic”
Żadne prawo nie jest w stanie wytłumaczyć ludobójstwa XX wieku. W miarę uzmysławiania sobie tego problemu - ogarnia mnie uczucie rosnącej pustki, potrzeby milczenia, przerastającego możliwości formułowania" - mówi Szajna. Świat starego piękna zginął w kataklizmie, wartości straciły swoje dawne imiona. Dla Szajny ten dramat rozegrał się w oświęcimskim obozie. W "Pustym polu" Hołuja postacie Szajny-scenografa były białymi widmami bez twarzy, ludźmi bez indywidualnego losu, bez imienia. Ludźmi, których nic już nie wyróżnia. Zaledwie odcinają się od tła. "Nagie białe nieruchome niewidoczne białe na białym". To Beckett. Białe na białym - człowiek i świat. Szajna pisze o nowej sztuce teatru: "Rodzi się na przecięciu nigdy, nigdzie, nic". Z tych trzech negacji, które po nas zostaną, a które zostały nam po świecie dawnej harmonii i oczywistości - niestrudzony Prospero musi wyłonić świat. Z tradycji pozostał tylko jeden moment: kreacji, osobistego wyboru. A także ucieczki przed milczeniem: w słowa niedokończone, kalekie, w ranione formy.
Kiedy Szajna wprowadzał do "Akropolis" Grotowskiego taczki, rury i chodaki oświęcimskie, był ambasadorem przeżyć pewnego pokolenia, które nie mogło już po dawnemu doświadczać piękna dzieła Wyspiańskiego. Nie mogło - jeśli chciało być wierne własnym doświadczeniom, nie fałszować swej ludzkiej prawdy. Sztuka to jest sposób doświadczania świata i uczestniczenia w świecie - własny, jedyny, niepowtarzalny. Dlatego przeżycie artystyczne nie może istnieć obok innych ludzkich doświadczeń, niewspółbieżne z nimi.
Szajna odrzuca "teatr zewnętrznie estetyzujący", "teatr interpretacji treściowej czy formalnej", na rzecz "teatru twórczego, w którym wartości podmiotu, czyli osobowości realizatorów, przenikają do tekstu sztuki". I te właśnie działania tworzą nową wartość. Jawnie, otwarcie określoną przez realizatorów, nie wierną autorowi w dawnym sensie. Będzie to nie "Faust" Goethego, lecz "Faust" Szajny inspirowany "Faustem" Goethego, nie "Szewcy" czy "Oni" Witkacego, ale "Witkacy" Szajny. Będzie to i nasz "Faust" i nasz "Witkacy", nasz - widzów, jeśli uznamy, że wyobraźnia i świadomość artysty jest spotęgowaną i subtelniejszą, selektywniejszą i bogatszą zarazem odmianą naszej świadomości i wyobraźni.
W swojej praktyce teatralnej i w swoim teoretycznym programie Szajna nie jest odosobniony. Reżyser awangardowy organizuje obecnie w spektakl wyobraźnię, świadomość, opinie, intuicje i doświadczenia grupy, z którą współpracuje (aktorów, muzyka, scenografa) - wobec określonego tematu czy faktu. Tworzywem Szajny była i jest przede wszystkim - plastyka. Ale jej rola dziś jest inna niż ta, którą pamiętamy z krakowskich przedstawień reżysera, np. "Onych" i "Nowego Wyzwolenia", inna niż powtarzanie i tautologie wobec dramatu, jeszcze wówczas nienaruszalnego w swej warstwie tekstowej.
Nowy teatr Szajny zaczął się od "Fausta" w warszawskim Teatrze Polskim, jego kolejnym etapem jest "Witkacy" w Teatrze Studio. Z Goethego i Witkacego pozostał temat: rebelia jednostki przeciwko przemocy, zwycięstwo przemocy. Fausta Szajny określa kostium jeszcze przed rozpoczęciem akcji. Idzie z dna piekła ludzkich doświadczeń XX wieku w obozowych drewniakach, w szarym kombinezonie. Jeden z milionów, nie troszczy się o swoje podobieństwo do literackiego pierwowzoru. Jest każdym. I jest jedynym, który rzuca wyzwanie. "Błądzi dopóki dąży". I ginie - bez nadziei. Osaczony, potępiony - zatłuczony na śmierć. Nie ma u Szajny zielonych łęgów na przekór Lemurom, nie ma nadziei przeciw śmierci. Jest tylko nasza, widzów, obecność. Biernie uczestniczymy w egzekucji, kiedy w epilogu spektaklu na Fausta spadają śmiertelne razy. Przysłuchujemy się wyrokowi śmierci na Bałandaszka - Ryszarda III w "Witkacym": "Tak się to będzie kończyć zawsze".
To są interpretacje - powie ktoś słusznie. Ale na czym polega nowa rola plastyki w spektaklach Szajny, na czym polega jego nowatorstwo teatralne?
Niech tu posłuży analogia z dziedziny muzyki. Beethoven stworzył 32 wariacje tematu z Diabellego. Każda fraza muzyczna w każdej z nich była własnością Beethovena nie Diabellego, stanowiła cząstkę zamkniętej całości. Podobnie znak czy teatralna sytuacja u Szajny odsyła tylko do dzieła Szajny. Każda sytuacja wyczerpuje z kolei pewien zasób doświadczeń, współczesnych - ten sam, który przejawia się w temacie dzieła. Uwolniona od podlegania cudzej myśli plastyka w nowym teatrze Szajny zyskała dynamikę, rozwinęła się w sytuacje o dramatycznym przebiegu. Nie wierzyłam Szajnie, kiedy światłem ręcznych latarek prowadził w imieniu Witkacego na scenę "Onych" w Teatrze Kameralnym w Krakowie. Twarze i sylwetki Onych określały jednoznacznie i statycznie maska i kostium. Dalej miał być Witkacy, ale nie było - ani Witkacego, ani Szajny. W warszawskim przedstawieniu - są obaj.
Weźmy dla porównania, czym jest teatr Szajny wobec teatru interpretatora, scenę z "Szewców" Jarockiego i swobodne przetworzenie tejże w ruch form plastycznie znaczących w spektaklu "Witkacego". U Jarockiego rytmiczna praca szewców nakłada się na rytmicznie skandowane "But to aksolat!". Jest w tym groteska, ale abstrakcyjna, ogólnikowa jak aforyzm. U Szajny, po zwycięstwie Onych, scenę zapełniają buty, nadnaturalnej wielkości buty: aktorzy posuwają je przed sobą, pełzną w ich cieniu. Proteza tekstu staje się niepotrzebna - sytuacja jest naoczna, metafora działa natychmiastową aktualnością - mieści w sobie wykładnię konformizmu, przemocy i bałwochwalstwa - poszczególne znaczenia interferują.
"Witkacy" zdumiewa i fascynuje, poraża obrazami wziętymi jakby wprost z naszego nieodległego doświadczenia. Oto artysta, wieczny rebeliant - Bałandaszek; naprzód wkraczają w osobny świat Bałan-daszka Oni, potem Onych obalają szewcy, wreszcie i Bałandaszek się zmienia - w Ryszarda III z "Nowego Wyzwolenia". Ale i w tym wcieleniu - zbuntowanego polityka - wolność jednostki nie ujdzie przemocy. Każda przemoc jest słuszna, bo każda jest silniejsza; zmiana władzy to u Szajny kilka krótkich serii z reflektorów smużących gwałtownym światłem. Jak z automatycznej broni prażą te światła - dalekie echo ostrych świateł obozowej strażnicy. Kiedy Oni wkraczają do pracowni Bałandaszka, na stos lecą obrazy: nowa sztuka podsyci płomienie. Abłoputo-Wahazar, wcielenie dyktatora, będzie nosił przez chwilę puste ramy na szyi - oto portret, oto temat, obowiązujący kanon.
Szajna nie ogranicza się do metafory zawartej w obrazie plastycznym. Kiedy władzę przejmują szewcy, na scenie staje ogromne krzesło, a dzwoneczki w rękach nowych ministrantów znaczą nowe podniesienie, intronizowanie nowego bóstwa. Chociaż mogą znaczyć także - ślepy, owczy pęd. Metafora teatralna staje się nośna i wieloznaczna. Aktor nie odtwarza sytuacji odnotowanych w literaturze - napotyka stworzone mu przez reżysera rzeczy i zdarzenia. Z tej konfrontacji rodzą się dopiero znaczenia - nieoddzielne już od materii samego teatru.