Artykuły

Starzejąca się niezła lala

"Złamane paznokcie. Rzecz o Marlenie Dietrich" w reż. Romualda Wiczy-Pokojskiego w Teatrze Wiczy w Toruniu. Pisze Grzegorz Giedrys w Gazecie Wyborczej - Toruń.

Teatr Wiczy rozprawia się z mitem Marleny Dietrich. W "Złamanych paznokciach" - spektaklu czułym i bardzo kobiecym - zauważa, że ikona seksu, starzejąc się, umiera jako symbol i jako osoba

Porwanie się na spektakl o ostatnich dniach życia ikony masowej wyobraźni oznacza na ogół artystyczne samobójstwo. Przy opisywaniu zmierzchu wielkich twórców łatwo bowiem popaść w biografizm podszyty prostą pedagogiką albo w klisze. Romuald Pokojski - reżyser "Złamanych paznokci " - uniknął tego rodzaju mielizn, tworząc przedstawienie, w którym teatr lalek błyskotliwie przenika się z grą w planie aktorskim.

To zasługa Anny Skubik, która wcieliła się w role Marleny i kochanki wielkiej niemieckiej artystki. Aktorka, opisując zażyłość między kobietami, nie sięga wyłącznie po motywację erotyczną. Ich relacji nie tworzy z taniej kokieterii - z tandetnego lesbijskiego tanga, które buduje banalna i agresywna gra miłosna. Jej bohaterki mówią jednym głosem. I im rozpaczliwiej Marlena stara się porzucić wizerunek femme fatale, jaki pielęgnowała przez lata, tym bardziej czuje się stara i samotna. Im silniej zaś powraca do przeszłości, zauważa, że mężczyźni dziś nie trzymają jej wyblakłych zdjęć w portfelach, a reszki cielesnej świetności utrzymała jedynie w zgrabnych nogach - tym niezawodnym fetyszu, który niegdyś czynił dosłownym każde literackie i teatralne pożądanie. Dietrich w interpretacji Pokojskiego i Skubik nie starzeje się pogodnie. Zrozumiała, że całe życie była lalką - istotą tak wyidealizowaną, że aż niewiarygodną; symbolem, który z chwilą śmierci straci znaczenie.

Niektóre fragmenty "Złamanych paznokci" są bez wątpienia zrozumiałe tylko dla wytrawnych biografów Dietrich, a w tym ledwie fabularnym spektaklu niekiedy nie czuć konfliktu porządkującego akcję. Spektakl mimo to doskonale przylega do kobiecej wrażliwości, której nieobca wydaje się myśl o starzeniu się ciała. Opowieść o słynnej aktorce ma swój wymiar uniwersalny i ostateczny. W końcu mówi o ludziach - tych wielkich i tych małych - których ominie najważniejszą wiadomość od świata. Tę tradycja nakazuje wpisywać w czarne kontury klepsydr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji