Artykuły

Opera w pastorałce, pastorałka w operze

"Pastorałka" w reż. Laco Adamika w Operze Krakowskiej. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Co "Pastorałka" powinna? Wzruszyć, rozczulić, rozbawić, skłonić do zastanowienia. I mieć wdzięk. "Pastorałce" Laco Adamika nie bardzo się to udało.

Zawinił przede wszystkim główny pomysł reżyserski - ujęcie całej inscenizacji we współczesną ramę. Rzecz dzieje się bowiem w teatrze: na pustą scenę wchodzą prywatnie ubrani aktorzy, zespół techniczny wtacza wielkie skrzynie do transportu dekoracji czy kostiumów (z napisami "teatr"), powoli tworzy się teatr. Skrzynie zostają otwarte, kostiumy założone. Niektórzy aktorzy (i śpiewacy) są przebrani całkiem, inni trochę, inni wcale. Inni znów udają zespół techniczny. Skrzynie szybko zmieniają się w mansjony z całkiem realistycznym wystrojem wnętrza - a to chałupy, a to gospody.

Pomysł metateatralnej ramy odzywa się od czasu do czasu niespodziewanie, co przynosi dość komiczne efekty - pasterze odziani w góralskie stroje i zachowujący się z typowo operowym realizmem (ach, te nieodłączne poklepywania się i przeciągania...) siedzą na krzesłach, udając że siedzą na hali. Reżyser i scenografka zresztą lubią krzesła - w pałacu Heroda sczepione ze sobą krzesła, zawieszone w prześwitach tylnej ściany, tworzą ornament, dość zaskakujący wśród złoconych ścian. Jeżeli miał to być ubogi teatr tworzony z tego, co pod ręką, to czemu tak niekonsekwentnie? Tu krzesła, tam solidna dekoracja, tu umowność, tam przyciężki realizm, tu ubóstwo, tam kapiące od złota bogactwo. I to w tej samej scenie. Słuszniej byłoby się na coś zdecydować.

Chaos panuje też wśród wykonawców. Śpiewacy operowi starają się jakoś grać i poskramiać swą operową manierę, doangażowani aktorzy starają się dopasować do operowego otoczenia, chór udaje, że na scenie znalazł się prywatnie, choć widać przecież, że tak nie jest. Na szczęście jest parę scen i parę ról, które wydobywają się z ogólnego chaosu. Andrzej Hudziak jako zwiastujący Archanioł Gabriel, w okularach, prochowcu i ze skrzydłami, nieco zakłopotany pytaniami Maryi (Ewa Biegas). Pięknie i czysto śpiewająca Ewa Biegas. Ponury Herod Krzysztofa Jędryska. I smukła, elegancka Śmierć Bożeny Zawiślak-Dolny, wdzięcznie, acz groźnie wymachująca kosą.

No i jest muzyka - gdy brzmią kolędy, w pełnej energii aranżacji Mikołaja Blajdy, robi się naprawdę wzruszająco i świątecznie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji