Artykuły

Katharsis po Babci

"Babcia" w reż. Sławomira Batyry w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wlkp. Pisze Hanna Kaup w Ziemi Gorzowskiej.

Kiedy w starożytnej Grecji organizowano święto teatru (Dionizje Wielkie), człowiek szedł tam, by uczestniczyć w powszechnym oczyszczeniu. Bo sztuka, naśladując życie, miała to oczyszczenie nieść. Więc ten człowiek szedł, często z całymi rodzinami, i oglądał na scenie siebie, sąsiadów, znajomych. Spoglądał na swoje życie z boku, jak - nie przymierzając dziś - podopieczni Superniani. I wiedział, że to życie nie jest za dobre, i wracał do domu lepszy. Lepszy chociaż na chwilę. Co prawda, sztuki antyczne były mroczniejsze od dzisiejszych i zwykle szło o jakiś tragiczny konflikt, ale i teraz zdarza się, że wychodzimy z teatru oczyszczeni.

Tę frajdę zafundowali nam autorzy "Babci", spektaklu, który swoją prapremierę miał w pierwszym dniu XXIV Gorzowskich Spotkań Teatralnych.

Sztukę - na specjalne zamówienie z okazji 750-lecia miasta - napisał młody dramaturg Michał Walczak, debiutancko wyreżyserował młody Sławomir Batyra, a scenografię stworzył młody Szymon Gaszczyński. I ta młodość jest - moim zdaniem - kluczem do ich wspólnego sukcesu. Bo wspólnie udało im się oczyścić mit z jego mitycznej stęchlizny i pokazać miasteczko L., G. czy jakie tam komu przyjdzie na myśl, albo jakie kto bliżej zna i spojrzeć na nie z satyryczną odwagą człowieka z zewnątrz. Na to polskie miasteczko z jego polskimi sprawami, w które - dzięki historii - weszli mniej lub bardziej przypadkowi ludzie. Miasteczko, w którym - prędzej czy później - znajdzie się taki tytaniczny Karol (Krzysztof Tuchalski), który - wobec braku tradycji, a z przemożnej chęci dokonania wielkiego czynu na chwałę miasteczka - zechce ją stworzyć, nawet gdyby sam miał nią zostać. Tradycją pompatyczną, wyciśniętą z jakichś mrocznych zapisków, niepełną a właściwie mocno szczątkową.

Niedzielny spektakl to - wg autora - kryminał. Ja dodam - tragifarsa. "Babcia" w krzywym zwierciadle pokazuje małomiasteczkowe ambicje pokolenia, które z okazji korowodu próbuje ożywić to, co minęło. Próbuje z wewnętrznego nakazu i konieczności chwili. Próbuje, bo musi, bo "to było jej miasto". A Babcia (Teresa Lisowska), dosłownie i w przenośni, zrywa z przeszłością, bo nadszedł jej czas. I wokół Babci niespodziewanie snuje się tajemnica, w dodatku znacznie ciekawsza niż przygotowywane, pełne patosu, komiczne sceny histerycznie historycznego korowodu. Choć te bawią się najbardziej! Bo takie gombrowiczowskie i świetnie zagrane przez Artura Nełkowskiego, Przemysława Kapsę i Cezarego Żołyńskiego.

Dawno tak się nie uśmiałam. Dawno nie czułam, jak spada cała tajemnica "tej pokręconej ideologii różnych dziwacznych postaci" - jak twierdzi autor. Dla niego dziwacznych, dla nas - gdyby użyć klucza - konkretnych, znanych z tej dziwacznej codzienności. Ale o tym sza. Bo jeszcze ktoś się obrazi. Powinno nam wystarczyć katharsis po Babci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji