Artykuły

Traktat poszukiwany

"Traktat" w reż. Gabriela Gietzky'ego na Scenie Inicjatyw Aktorskich Teatru Współczesnego we Wrocławiu. Pisze Piotr Bogdański w Nowych Wiadomościach Wałbrzyskich.

Reżyser Gabriel Gietzky w "Traktacie" podjął się ambitnego zadania - opisania tragicznego losu austriackiego filozofa i logistyka Ludwiga Wittgensteina. Niestety problematyka młodego twórcę przerosła, a dokładniej zgubiła go ambicja. Pomysł jaki zaprezentował przez ponad godzinę jest niestrawny. Szymon Czacki w roli filozofa miażdży widzów ciężkim naukowym językiem. Wyraz twarzy świadków spektaklu jednoznacznie mówił, że się już dawno zagubili w wywodach Wittgensteina. Jak wynikało z krótkiej zapowiedzi "Traktatu" reżyser i zarazem autor scenariusza pragnął pokazać konflikt nieprzeciętnej jednostki z otoczeniem. Ponadto jego wewnętrzne zmagania ze zdefiniowaniem świata, znalezienia jego sensu i poukładania się z Bogiem. I był wielki potencjał na ciekawe studium natury ludzkiej i uczłowieczenia oderwanego od ziemi myśliciela. Niezwykle trudno uwierzyć, że Wittgenstein choć na chwilę nie stawał się zwyczajnym śmiertelnikiem i nie przestawał dywagować, że świat jest zbiorem faktów. Tak już na marginesie to o filozofii i sensie życia także można prostym językiem. Dobrze by Gietzky następnym razem miał na uwadze, najistotniejsze w sztuce obok formy jest przekazanie myśli. Igranie z cierpliwością widzów, aby w finale usłyszeli niezbyt odkrywczą puentę - "Sens Świata jest poza nim" to zła idea.

Trudno nie docenić wysiłku, jaki włożył Szymon Czacki w opanowanie trudnego tekstu. Poświęcenia, kiedy nagi oblewa się zimną wodą. Mimo to aktor nie przekonuje i nie wciąga nas w historię. Skoro jesteśmy przy treści to poświęćmy jej kilka zdań. W Traktacie oglądamy trzy postacie, obok Wittgensteina, jego matkę (Irena Rybicka) i Bertranda - autorytet w zakresie filozofii (Bogusław Kierc). Wszystko zaczyna się od sceny, kiedy główny bohater leży martwy na łożu śmierci, a matka ze starszym naukowcem zapisują szminką prawdy Austriaka. Wówczas następuje retrospekcja i stajemy się znużonymi słuchaczami niekończących się wywodów Wittgensteina. Widzimy jak myśliciel pragnął być jednym z nas, lecz palący go ogień myślenia zmuszał go do układania wg logiki. Tak aż do ciekawego finału, podczas którego filozof wycofuje się ze swoich teorii i pali swoje zapiski. Przy zgaszonych światłach, tlących się kartkach notatnika, czeka się na przysłowiową kurtynę. Interesujący jest jeszcze wątek wiary, który burzy bohaterowi racjonalny układ świata. Szkoda tylko, że gubi się on w lawinie monologów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji