Artykuły

Wspomnienia to my

- Jestem niewolnikiem wspomnień, choć może niewolnik to nie jest dobre słowo. Raczej jestem od wspomnień uzależniony. Uważam, że są w życiu człowieka tak samo ważne, jak plany na przyszłość. Na wspomnieniach, nawet smutnych, budujemy tradycję i wiedzę o nas samych - mówi JACEK RYKAŁA, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, autor, reżyser, scenograf. W BWA otwarto właśnie wystawę jego prac.

Są takie dni, gdy profesor Jacek Rykała [na zdjęciu] czuje nagłą potrzebę wyjścia z pracowni. Nie spaceruje wtedy po ruchliwych ulicach, ani nawet nie odwiedza przyjaciół, tylko szuka starych opustoszałych domów i zapomnianych podwórek. Nie zdarzyło się jeszcze, by nie znalazł tam czegoś, co go zainspiruje do kolejnego obrazu. To może być zardzewiały haczyk, jedyna pozostałość po zbutwiałej drewnianej okiennicy, kawałek tynku z wyblakłym fragmentem żółtej lamperii albo emaliowana blaszka z numerem mieszkania. Wokół okruchów czyichś wspomnień artysta tworzy przez siebie wymyśloną historię. Najpierw w wyobraźni, potem na płótnie. Kompilacja malarskiej gry barw i zgrzebnej dosłowności starych przedmiotów daje silny efekt emocjonalny. Wiele osób, oglądając te obrazy doznaje deja vu i twierdzi, że to projekcja ich własnych snów i wspomnień.

Cykl, nazywany umownie "nostalgicznym", pojawił się w twórczości znanego plastyka dość późno. Dochodzenie Jacka Rykały do własnego, niepowtarzalnego stylu można prześledzić na wystawie retrospektywnej w katowickim Biurze Wystaw Artystycznych. Ekspozycja obejmuje prace powstałe w jego pracowni przez trzydzieści lat i nosi tytuł "Raj utracony?". Zawarty w tytule znak zapytania nie jest przypadkiem, lecz wykładnią życiowej i artystycznej filozofii artysty. Jego zdaniem każde ludzkie działanie, a przede wszystkim uczucia, można ocalić poprzez sztukę. Z natury jest pragmatykiem, twardo chodzi po ziemi i nie ma żadnych mistycznych skłonności. A przecież zdarzało mu się wiele razy, że jego obrazy zataczały tajemnicze koło i doprowadzały go do ludzi, którzy swoje dawno zgubione rzeczy odnajdowali na jego płótnach. I to tysiące kilometrów od Sosnowca, gdzie najczęściej prowadzi swoje "poszukiwania", bo w Stanach Zjednoczonych czy w Skandynawii! Spektakularna, wręcz filmowa historia przydarzyła się Jackowi Rykale w związku z pewną starą fotografią. Znalazł ją w przeznaczonym do rozbiórki domu, na zaśmieconej podłodze. Pochodziła najwyraźniej sprzed stu lat i przedstawiała nieznaną mu rodzinę w odświętnych ubraniach. Zabrał zdjęcie do domu, umieścił w wyimaginowanym pejzażu, wyobraził sobie, kim mogli być ci ludzie i co ich w życiu spotkało. Na płótnie fotografia była tylko jednym z elementów kompozycyjnych, jednak na zagranicznej wystawie prac artysty ktoś ze zwiedzających rozpoznał na niej swoich przodków. Od tamtej pory Jacek Rykała nie maluje już na obrazach ludzi, lecz wkleja stare zdjęcia.

- Jestem niewolnikiem wspomnień - mówi artysta - choć może niewolnik to nie jest dobre słowo. Raczej jestem od wspomnień uzależniony. Uważam, że są w życiu człowieka tak samo ważne, jak plany na przyszłość. Na wspomnieniach, nawet smutnych, budujemy tradycję i wiedzę o nas samych. Warto pamiętać, jak reagowaliśmy na ludzi i świat kiedyś, a jak dziś. Wspomnienia nie muszą wpędzać w melancholię, jak sądzi wielu ludzi; przecież one to my, tylko trochę młodsi. I dlatego nie mogę nadziwić się ludziom, którzy wyrzucają zdjęcia i rodzinne pamiątki. Nie ma pani pojęcia, ile ja ich znajduję w niezamieszkanych domach. Znajduję i zbieram, trochę ze wstydu za tych, którym wydały się niepotrzebne.

Profesor Rykała przywiązany jest nie tylko do ludzi, ale i do miejsc. Urodził się w Sielcu, dzielnicy Sosnowca, i do dziś Sielec jest dla niego najbezpieczniejszym, w sensie emocjonalnym, miejscem na świecie. Lubi zresztą ciche, trochę zamknięte dla postronnych miejsca, w których nie mieszka się "w przeciągu". Nowej pracowni nie szukał w Katowicach, tylko w Będzinie, który zachwycił go tradycyjną, trochę staromodną zabudową i solidarnością swoich mieszkańców.

- Wolę znać sąsiadów w małym mieście - żartuje - niż mieszkać anonimowo w wielkiej metropolii.

W ogóle nie przepada za blichtrem towarzyskich spotkań i blaskiem reflektorów. Z wyjątkiem premier swoich... sztuk teatralnych, kiedy już do ukłonów wyjść musi, bo jest autorem, reżyserem i scenografem. Żeby nie było wątpliwości - debiutancka sztuka Jacka Rykały nosiła tytuł "Dom przeznaczony do wyburzenia"!

- Artystą jestem z wykształcenia - mówi - literatem z zamiłowania, teatr uważam za najbardziej wszechstronną ze sztuk.

Skłonność do swoistego dramatyzowania rzeczywistości widać już we wczesnych pracach malarskich Jacka Rykały. Fascynowała go wtedy brzydota świata, malował odrapane mury, kloszardów na połamanych ławkach, ale przede wszystkim rzeczy, które parę dni wcześnie wydawały się ich właścicielom niezbędne, a teraz marnieją na stosach odpadków. Przez trzydzieści lat swojej twórczości Jacek Rykała zmieniał tematy i techniki malarskie, nigdy nie wyzbył się jednak sentymentu do przedmiotów, które spotkał los podobny wielu ludziom, odstawionym na margines życia...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji