Artykuły

Kobiety, kaktusy i inne histerie...

"Kobiety w sytuacji krytycznej"w reż. Krystyny Jandy w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Agnieszka Michalak w Dzienniku - Kulturze.

Najnowsza prapremiera w warszawskiej Polonii "Kobiety w sytuacji krytycznej" to prawdziwy koszmar. Dlaczego Krystynę Jandę zainteresował tak nieciekawy, infantylny i fatalnie napisany tekst?

Przygotowałam się na pyszny wieczór, chciałam posłuchać o świecie kobiet. Usiadłam na widowni i zajrzałam do programu. Słowa Krystyny Jandy wydały się jeszcze bardziej zachęcające. Reżyser tłumaczy, że kiedy przeczytała po raz pierwszy monologi Joanny Murray-Smith, wydawały jej się śmieszne, poruszające i prawdziwe. Już za chwilę przekonałam się, że szefowa Polonii tym razem wpuszcza widzów w maliny. Płytko, płyciutko wchodzimy w pięć kobiecych historii. Bohaterki, a przy okazji i widzowie, są poddawani czemuś na kształt psychologicznej terapii grupowej. Próbują opowiadać o bolesnych upadkach, rozterkach i wątpliwościach. Ich historie, choć przeplatają się, nie mają ze sobą nic wspólnego. Może poza jednym - wszystkie panie są nieszczęśliwe. Nienaturalnie bezradna Maria Seweryn w roli rozhisteryzowanej matki trojga dzieci, z kolejnym w drodze, płaczliwym głosikiem mówi, że szuka smoczka. Oj, jaka nieszczęśliwa, że siedzi w domu i wychowuje potomstwo, z którym sobie nie radzi. Zresztą z niczym sobie nie radzi. Dorota Pomykała (jedyna chwilami śmieszna kreacja) gra wesołą wdówkę. Żywo i z przejęciem opowiada o innych wdowach, które są jej najlepszymi przyjaciółkami. Małgorzata Zajączkowska (jej ulubiona mina: zmarszczony pies rasy szar pej) zdradzona przez ukochanego znajduje ukojenie w... hodowli kaktusów. I z uporem godnym lepszej sprawy opowiada o swoich małych zielonych przyjaciołach, co jakiś czas roniąc łzę lub dwie. Na koniec krzyknie: Jestem kaktusem! Denerwujące. Jest jeszcze krzycząca (aż uszy puchną) ze szczęścia Joanna Pokojska. Wychodzi za mąż. Ale jej szczęście też wkrótce się skończy. Oczywiste. Historie są pocięte przez recitalik Lidii Stanisławskiej. Kobieta twardym jodłującym głosem śpiewa o swojej karierze i alkoholizmie. Co kilka sekund dotyka piersi i serca, żeby jeszcze bardziej uwypuklić cierpienie. Przykry obrazek. Wypowiedzi bohaterek są jakby żywcem wyjęte z listów zdesperowanych czytelniczek, piszących do pism kobiecych z błaganiem o pomoc. Banał goni banał. Tylko dosłowność, bez grama ironii. Słowem - klapa po całości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji