Artykuły

Ciemność widzę

"Pomrocność Jasna" w reż. Piotra Nowaka Akme Studio w Centrum Artystycznym w Warszawie. Pisze Kamila Mścichowska w Teatrze.

David Lindsay-Abaire - laureat Nagrody Pulitzera w 2007 roku za sztukę "Rabbit Hole"; autor sztuk teatralnych ("Kimberly Akimbo", "Wonder of the World"), scenariuszy filmowych ("Fuddy Meers") oraz librett do musicali ("Shrek", "High Fidelity").

"- Nie wiem, o co tu chodzi? - Ja ci zaraz, kochana, wszystko wytłumaczę".

Tak zaczyna się każdy poranek Claire i Richarda - bohaterów "Pomrocności Jasnej", wystawionej przez Piotra Nowaka w warszawskim Teatrze Montownia. Reżyser zapowiadał komedię typu "Pulp Fiction", charakterystyczne postaci i świat widziany oczyma kobiety cierpiącej na amnezję.

Rzeczywiście, stylistyka Quentina Tarantino zdominowała spektakl, ale nie można jednym kluczem otworzyć wszystkich drzwi. Czarny humor i absurdalne sytuacje śmieszą widzów, których jednak wcale nie interesuje ich opowiadana historia. Przedpremierowe zapowiedzi sugerowały, że sztuka inicjuje wędrówkę w głąb duszy i zachęca do dokonywania przewartościowań. Może w lekturze. Na scenie perypetie głównej bohaterki tylko bawią. Claire (Hanna Kochańska), wystylizowana na Marilyn Monroe (?), stara się przez kilkanaście godzin oswoić świat, ale łdedy zasypia, wszystko przepada. Każdego dnia ma wątpliwą przyjemność obcowania z patologiczną rodziną - mężem Richardem (Leszek Lichota), synem Kennym (Krzysztof Skonieczny/Paweł Domagała) i matką Gertie (Hanna Stankówna).

Richard to maczo, mówiący z zaśpiewem warszawskim. Dawno przeszedł nad chorobą żony do porządku dziennego i bez zaskoczenia przeżywa kolejny "dzień świstaka". Kenny - sepleniący narkoman - jest jednocześnie zbuntowanym nastolatkiem i małym chłopcem tęskniącym za matczyną miłością. Dobrze pokazał jego dwa oblicza występujący na premierze Krzysztof Skonieczny Gertie, która po wylewie cierpi na poważne zaburzenia mowy, nieustannie przekręca wyrazy Czytelnik "Pomrocności..." jest w stanie odnaleźć klucz do jej wypowiedzi (zresztą autor sam go zamieszcza na końcu sztuki), widz raczej nie. Kwestie bohaterki, zwłaszcza przekręcone, też coś znaczą ("Jaka na balkonie?"/"Jajka na bekonie?", "Polip wyciekl"/"Philip uciekł", itp.) i są komiczne. Tym bardziej, że często mają istotne znaczenie, którego nikt z bohaterów nie jest w stanie odgadnąć.

W rodzinnym albumie Claire nie sposób pominąć Philipa (Mirosław Zbrojewicz), pierwszego męża, który udaje zmarłego brata. Owa gra ma pomóc w ukryciu faktu, że znęcał się nad rodziną, a któregoś dnia zdcsperowana Claire wlała mu do ucha rozgrzany tłuszcz, szpecąc na całe życie. Teraz jego partnerką jest Heidi (Marta A. Zygadło), więzienna pomoc kuchenna, która przez chwilę odgrywa rolę policjantki. Z niewiadomych przyczyn dość często zmienia kostiumy - widzimy więc tancerkę go go, mundurową urzędniczkę i zakonnicę w kornecie. Im częściej

zmienia stroje, tym mocniej popada w histerię, bo Heidi nie jest pewna, czy Philip ją kocha.

Żadnych wątpliwości nie budzi natomiast uczucie Milleta (Piotr Miazga) do Hinky Binky Millet to lekko upośledzony zbiegły więzień (tak jak Philip), a Hinky Binky jest jego pacynką. Mimo że w zwyczajnym świecie zachowanie Milleta postrzegane byłoby jako reakcja na granicy normalności, u Lindsaya-Abaire'a wcale nie jest on największym dziwakiem. Ma swoje zasady, kłamstwo z trudem przechodzi mu przez usta. Chciałby wyjawić Claire prawdę o jej życiu, ale obiecał lojalność Philipowi, więc wyręcza się Hinkym.

W spektaklu pojawia się kilka scen umownych (markowanie ciosu nożem, powalenie na łopatki bez dotknięcia palcem), efektownych (prawdziwy samochód

"jadący" na tle uciekającego krajobrazu z rzutnika) i budzących czysty śmiech ("wstawia muzyczne" w głowie Claire, rozmowy Richarda i Kenny'ego). Całość przypomina jednak bardziej zestaw skeczy niż fabularną opowieść stworzoną przez autora dramatu. Widzowie nudzą się i z obowiązku reagują śmiechem, widząc kalekę albo zbrodniarza - bo przecież przyszli na czarną komedię. Szkoda, że twórcy zignorowali postulat autora, który we wstępie do sztuki napisał: "Tuż za rogiem śmieszność może zamienić się w horror. W żadnym wypadku nie chciałbym, aby elementy gabinetu śmiechu zostały przeniesione dosłownie na scenę...".

Kamila Mścichowska - studentka Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej Akademii Teatralnej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji