Artykuły

Baśń w musicalowym odcieniu

"Jekyll & Hyde" w reż. Michała Znanieckiego w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Inscenizacja musicalu "Jekyll & Hyde" w chorzowskim Teatrze Rozrywki angażuje wszystkie zmysły widza, który momentami nie wie, gdzie ma patrzyć, żeby wszystko dostrzec.

W każdym innym przedstawieniu taka liczba efektów specjalnych byłaby co najmniej ryzykowna, ale tym razem pasuje jak ulał do reżyserskiej koncepcji Michała Znanieckiego. Ponurą w gruncie rzeczy opowieść o ambiwalencji ludzkiej natury realizuje Znaniecki w konwencji baśni-horroru, która wręcz wymaga na scenie niezwykłych rozwiązań, bo bez specjalnego uzasadnienia przechodzi od okrucieństwa do liryzmu.

Reżyserowi można pogratulować biegłości w teatralnym rzemiośle i fantastycznej intuicji. Gdyby - nie daj Boże - postanowił zabawić się w psychologię, której w libretcie Leslie Bricusse nie ma za grosz, mielibyśmy niezłego gniota. A powstało pierwszorzędne widowisko, w którym umowność (z delikatną nutką pastiszu) walczy o lepsze z zaskakującymi rozwiązaniami sytuacyjnymi i perfekcyjnym wykonaniem. Jeśli ktoś zechce jednak zastanowić się nad tym, co w historii doktora Jekylla dotyczy każdego z nas i jak bardzo, z różnych zresztą przyczyn, jesteśmy zakłamani, temu reżyser furtki do refleksji nie zamyka...

Akcja przedstawienia rozgrywa się równolegle w kilku miejscach - nie tylko w poziomie, ale także w pionie, a nawet na ukos! Do maksimum wykorzystana jest scena obrotowa, balkonowe nadbudówki i każde wolne miejsce, także na widowni. Dzięki mobilnej scenografii Pawła Dobrzyckiego, w którą precyzyjnie wpisuje się choreografia Katarzyny Aleksander-Kmieć i zespół baletowy, sprawia to wrażenie nieustannego ruchu. Uzupełnia też eklektyczną muzykę Franka Wildhorna, w której nie ma co prawda wyrazistego motywu przewodniego, mnóstwo za to fragmentów z różnych parafii - od opery (duety, kwartety) po kawałki przypominające znane musicale.

Z tym nadmiarem dobrze radzą sobie nie tylko instrumentaliści Teatru Rozrywki, ale i wykonawcy głównych ról. Na premierze podwójną postać Jekylla-Hyde'a zagrał i zaśpiewał Janusz Kruciński. Zagrał i zaśpiewał z emocjonalnym dystansem, co uwiarygodniło konwencję baśni, inaczej trudno byłoby traktować serio przemianę dobroci w zło, dokonującą się w parę sekund. Kruciński rysuje bohaterów wyraźną kreską, ale nie sili się na sceniczny realizm, co godne jest tylko pochwały. Łagodny Jekyll i brutalny Hyde to po prostu dwa archetypy ludzkiego zachowania, odziane w literacko-teatralny kostium.

Konsekwencja stylistyczna jest zresztą największą zaletą spektaklu; z umowy z widzem nie wyłamują się też postacie kobiece. Wioletta Białk gra prostytutkę Lucy pastelowo i zwiewnie, sprawiając, że między poświęceniem bohaterki a jej naiwnością nie ma zgrzytu. Śpiewa zaś bezkonkurencyjnie! Emma w wykonaniu Alony Szostak to jakby (choć nie do końca) negatyw Lucy - silna i niezależna kobieta, która miłość traktuje na tyle poważnie, by nie cofnąć się przed goryczą porażki.

Na absolutnie osobne, pomnikowe wręcz miejsce, zasługuje autorka kostiumów Barbara Ptak. "Jekyll & Hyde" to jej wielki sukces, trudno bowiem wyobrazić już sobie ten spektakl bez cudownych obrazów, które pani Barbara komponuje w różnych odcieniach tej samej barwy. Ceglastorude zaręczyny Emmy i Henry'ego, czerwono-czarny dom schadzek, popielatobeżowy tłum w kościele, fioletowy dom dla obłąkanych, a w nich pojedyncze, odbiegające od tła postacie - panna Carew czy Gabriel Utterson. A wszystko z taft, jedwabi i aksamitów. Jaki to patent ma pani Barbara na rozmowy z dyrektorem Miłkowskim, że ten wyjął węża z teatralnej sakwy...?!

"Jekyll wróżę wiele lat na afiszu!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji