Artykuły

TVP. Pogawędki o życiu w starym lesie

W niedzielę o 23.30 TVP 2 pokaże film "Słońce i cień" zrealizowany przez Jana Holoubka. Bohaterem jest Gustaw Holoubek, któremu towarzyszy Tadeusz Konwicki.

W scenerii jesiennego lasu, ogołoconych z liści drzew spacerują Gustaw Holoubek i Tadeusz Konwicki, rozmawiając o ważnych dla nich miejscach, wspólnej pracy, aktorstwie, przemijaniu.

W 1964 roku Tadeusz Konwicki poprosił Stanisława Dygata, by poznał go z Gustawem Holoubkiem. Ich znajomość zaowocowała współpracą przy czterech filmach. Konwicki nieraz przyznawał, że "Lawę" nakręcił ze względu na przyjaciela - żeby utrwalić jego Wielką Improwizację.

Od połowy lat 60. spotykali się regularnie w kawiarni Czytelnika, a teraz ich rozmowy przeniosły się do Bliklego na Nowym Świecie. O ich pogawędkach krążą legendy. Panowie przyznają, że na spotkaniach nie zajmują się sprawami sztuki ani narodu, lecz żartobliwym komentowaniem przyziemnych aspektów życia.

- Początkowo miałem jedynie kręcić do tego filmu zdjęcia, jako że z wykształcenia jestem operatorem - wyjaśnia Jan Holoubek, reżyser filmu i syn bohatera obrazu. - Ale jakoś tak wyszło, że wziąłem też na siebie ciężar reżyserowania. Założyliśmy, że będzie to dokumentalna impresja, dla której znacznie lepszym tłem jest las niż np. kawiarnia. Tadeusz Konwicki od początku nazywał ten projekt mianem testamentu artystycznego ojca. Ojciec z kolei chciał filmu, który pominie historiografię czy konkretne etapy artystycznych dokonań. Będzie filmem o nim, a nie o ikonie polskiej kultury.

Ja natomiast pragnąłem uwiecznić ojca nie tylko jako artystę i filozofa, ale przede wszystkim człowieka, którego znam całe życie, w którym dostrzegam mądrość, siłę, niesłychane poczucie humoru, ale i przemijanie.

Na pytanie, czy łatwo jest nakręcić film o Gustawie Holoubku, reżyser odpowiada: - Nie bardzo, zwłaszcza gdy ma się do czynienia z takim artystą i gdy w dodatku jest on moim ojcem. Największa trudność polegała na pokazaniu ojca z nieco innej perspektywy, niż wszyscy go znają, ale i pilnowaniu, by nie był to zbyt prywatny obraz.

Wcześniej przygotowane zostały tematy, które miały zostać poruszone w rozmowie. Ostatecznie nie wszystkie weszły do filmu, ale zdecydowały o tym względy dramaturgiczne. Domyślam się jednak, że te pominięte też by zaciekawiły widzów, bo dotyczyły miłości, współczesności.

Film był kręcony przez cztery dni.

- Obaj panowie zaskoczyli mnie hartem ducha, bo ten spacer po lesie był dla nich nie lada wyzwaniem fizycznym - wspomina Jan Holoubek. - Ale jak tylko kamera rozpoczynała pracę, wstępowały w nich siły witalne. Reżyser pokazał już film swoim bohaterom.

- Teraz są zadowoleni, ale początkowo byli bardzo niepewni efektu - ujawnia Jan Holoubek. - Po pierwsze był to rodzaj improwizacji, a po drugie trudno o spojrzenie z dystansu, gdy ogląda się siebie na ekranie nieustannie przez blisko 40 minut.

Dopiero opinie innych, że dobrze wypadli w filmie, utwierdziły ich w przekonaniu, że jest w porządku.

Holoubek i Konwicki: Reprezentujemy pokolenie, które nie zajmowało się śmiercią

Tadeusz Konwicki: Guciu, kilkadziesiąt lat przyjaźnimy się i też pracujemy razem...

Gustaw Holoubek: Skąd się wzięła ta przyjaźń? Ty zawsze mówiłeś, że mamy podobny typ inteligencji, podobną wrażliwość. (...) A dlaczego my Tadziu tak łazimy po tym lesie? Nie wiesz?

T. K.: Gucieńku, bo nie było nas - był las. Nie będzie nas - będzie las. No, może troszkę tu przesadzam w optymizmie, ale zobaczymy.

G. H.: Gdy poszedłem na emeryturę, to pomyślałem sobie, że wreszcie odpocznę, będę robił to, na co mam ochotę, same przyjemności mnie czekają. Może nawet będę wędrował trochę za granicę. Bardzo rzadko bywałem. I w ogóle będę swobodny i będę miał wolny wybór przez nikogo nienakazany. Aż tu nagle zaraz następnego dnia, jeżeli można tak powiedzieć, poczułem się samotny. Całkowicie samotny. Patrzyłem w telefon i czekałem, że ktoś zadzwoni może. Jakiś przyjaciel. Byłem otoczony dziesiątkami przyjaciół. Nikt nie dzwonił, albo bardzo rzadko. Poczułem się zdecydowanie samotny.

T. K.: To trochę cienia jest, bo słońce się przebija przez jakieś chmurki. Gucieńku, a my dawniej to o piłce nożnej i o panienkach gadaliśmy, a teraz coraz częściej mówimy o sprawach ostatecznych. Coś dziwny okres w naszym życiu...

G.H.: Tak... Przyszła babcia do dziadka i mówi tak: "Pójdziesz teraz do sklepu i kupisz dwie rzeczy - chleb i masło. Powtórz". "Więc pójdę do sklepu i mam kupić dwie rzeczy - chleb i masło". "Bardzo dobrze - tylko dwie rzeczy, nie zapominaj. Chodź, odprowadzę cię do drzwi, w drzwiach jeszcze się zatrzymajmy i powtórz jeszcze raz". "Mam pójść do sklepu i kupić dwie rzeczy - chleb i masło". "Bardzo dobrze". Poszedł dziadek i wrócił ze szczoteczką do zębów. A babcia mówi: "A gdzie pasta?". Więc to jest o starości. Ludzie mają ten dobrobyt, że z godziny na godzinę zapominają o wszystkim, w ogóle nie pamiętają. Ja zacząłem obcować ze starością stosunkowo niedawno. Ale wydawało mi się, że jestem ciągle do dyspozycji, młody. To jest ciekawe, co powiedział mi mój syn, że nigdy z moich ust nie słyszał słowa "śmierć". Są na przykład tacy ludzie, którzy wykupują miejsca na cmentarzach, przyprowadzają najbliższych, pokazują, gdzie będą leżeć, piszą testamenty, urzędują w tej sprawie.

T.K.: Celebrują

G.H.: Dla mnie to jest nie do pojęcia. Ja po prostu nie wierzę w śmierć. Nie wierzę. To jest strasznie głupie, co mówię, ale to jest wynikiem, po pierwsze - mojego lęku przed śmiercią, a po drugie - takiego mojego domniemania, jakiegoś przeczucia, poczucia, że nikt nigdy jeszcze nie umarł. Wszyscy, którzy odeszli, cały krąg moich przyjaciół, znajomych, ludzi, których kochałem, z którymi obcowałem bez przerwy - łącznie z moimi rodzicami - oni wszyscy nie umarli. W dalszym ciągu żyją w mojej wyobraźni. Nigdy ich nie utożsamiam z pozycją nieboszczyka.

T.K.: Ja w ogóle myślę, że my reprezentujemy jakieś pokolenie, czy część pokolenia, które nie zajmowało się śmiercią. Nie przepadam za artystami z obsesją śmierci. Śmierć jest rzeczą oczy-wistą jak narodziny, jak nasze tutaj życie. Nie ma co temu przydawać jakiejś niezwykłej rangi.

G.H.: Ale może też moje i twoje pokolenie było za blisko śmierci przez wiele lat i mimo że nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy, to przecież ta chmura nad nami wisiała.

TK: Trafnie to powiedziałeś. Przez cale życie ocieraliśmy się w jakiś sposób i o śmierć fizyczną, i śmierć cywilną, i śmierć intelektualną.

G.H.: Więc nie dziw się, że nie wierzymy w śmierć. Ty także nie wierzysz, jestem pewien.

T.K.: Udaję, że nie widzę, że nie zwracam uwagi na tę kostuchę, która tam gdzieś krąży.

Fragmenty dialogów z filmu "Słońce i cień".

Ty powiedziałeś stosunkowo niedawno, że czujesz się tak, jakbyś był moim bratem. Otóż jest to dla mnie zaszczytne bardzo i chciałbym ci odpłacić tym samym. Mogę cię zapewnić o swoim braterstwie w stosunku do ciebie. Ale jest coś, co nas różni bardzo - ty kochasz koty, a ja nie lubię kotów aktor do pisarza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji