Artykuły

Multimedialny labirynt mistrza Wyspiańskiego

To nie wystawa, lecz multimedialny spektakl, w którym widz staje się aktorem. Janusz Wałek, współpracownik Marka Rostworowskiego przy głośnym "Polaków portrecie własnym", zdecydował się na eksperyment. Zainspirowany wierszem autora "Wesela": "Teatr mój widzę ogromny, wielkie powietrzne przestrzenie, ludzie je pełnią i cienie, ja jestem grze ich przytomny" zrobił rodzaj multimedialnego spektaklu. Dzieje się on w mrocznym labiryncie podzielonym na siedem sekwencji wyodrębnionych cytatami z różnych utworów Wyspiańskiego - pisze Katarzyna Bik w Gazecie Wyborczej.

"Stanisława Wyspiańskiego Teatr Ogromny" otwarto wczoraj w 100. rocznicę śmierci młodopolskiego artysty w Muzeum Narodowym w Krakowie.

Jak dziś zainteresować widza, zwłaszcza młodego, sztuką artysty tak znanego jak Wyspiański? Na pewno nie opatrzonymi portretami dzieci (Stasie, Helenki i Mietki), autoportretami czy pejzażami Krakowa. Można pokazać, że był to artysta nowatorski, nawet nowoczesny. Polski Gaudi. Artysta totalny: malarz, designer, scenograf, dramatopisarz, poeta, literat, krytyk. Człowiek ciekawy świata, interesujący się nauką i naturą, historią i rzeczywistością.

W Krakowie są najlepsze prace Wyspiańskiego - dekoracje ścienne i witraże w kościele Franciszkanów, projekty witraży do katedry wawelskiej w Muzeum Narodowym, jest nawet osobny oddział: Muzeum Wyspiańskiego. Przenoszenie stamtąd prac artysty, by je pokazać w Gmachu Głównym Muzeum, byłoby bez sensu. Dlatego Janusz Wałek, współpracownik Marka Rostworowskiego przy głośnym "Polaków portrecie własnym", zdecydował się na eksperyment.

Zainspirowany wierszem autora "Wesela": "Teatr mój widzę ogromny, wielkie powietrzne przestrzenie, ludzie je pełnią i cienie, ja jestem grze ich przytomny" zrobił rodzaj multimedialnego spektaklu. Dzieje się on w mrocznym labiryncie podzielonym na siedem sekwencji wyodrębnionych cytatami z różnych utworów Wyspiańskiego. Kluczem, a raczej nicią daną widzom są chochoł i krzew róży ustawione przed wejściem. Chochoł chroni różę przed zamarznięciem, choć w "Weselu" niesie lęk i grozę. - Ważne, by przetrwać, przezwyciężyć śmierć - tłumaczy kurator.

Jeśli ktoś wejdzie do labiryntu, by szukać oryginalnych prac artysty, będzie rozczarowany - są tylko dwie. To mało znany autoportret w kontuszu i "Polonia", projekt witraża do katedry lwowskiej. Od tej nowoczesnej jak na tamte czasy "Polonii", zestawionej z inną Polonią - historyczną, akademicką "Zakuwaną Polską" Matejki - zaczyna się spektakl. Tę część nazwał kurator "Teatr narodu, sztuka, polska sztuka". Stamtąd labirynt prowadzi w "Wesele". Widz wchodzi na zrekonstruowaną scenę z dramatu. Słychać głosy, muzykę. Za sceną jest rekwizytornia czy garderoba, gdzie ukryto "Własne trwogi, zbrodnie sny". Umieszczone wśród kostiumów i sprzętów monitory pokazują fragmenty filmowego "Wesela" Andrzeja Wajdy.

Widz idzie dalej, jest "W katedrze na Wawelu". Tam rozgrywał się dramat "Akropolis", w którym artysta "ożywił" znajdujące się w świątyni dzieła sztuki, posągi i figury na gobelinach. Te "duchy" z katedry migają na olbrzymich otaczających salę ekranach. W "prezbiterium" świecą wielkie truchła królewskie, tak jak je zaprojektował Wyspiański do katedry (witraże nie zostały zrealizowane).

Następna sekwencja "Umierać musi, co ma żyć" traktuje o śmierci - obsesji Wyspiańskiego, ale i wyzwoleniu z niej. We wnętrzu klasycystyczny chłód - fortepian, świecznik, w głębi kolumnada z Łazienek. Na jednym ekranie widzimy ten sam fragment, finał "Warszawianki"; Solski w przejmującej, niemej roli Starego Wiarusa przynoszącego wieść o klęsce powstania listopadowego. Na drugim ekranie Charon wiezie poległych żołnierzy do Hadesu w filmie "Noc listopadowa" Andrzeja Wajdy.

Na koniec z ciemności, oszołomiony mrokiem, obrazami filmowymi i dźwiękami widz wchodzi do światła - w oślepiającą instalację. Rysunek róży i nasturcji (motyw dekoracji z kościoła Franciszkanów) powielają w nieskończoność lustra. Kwiaty zamieniają we wszechotaczający ornament. To działa najsilniej w tym plastycznym widowisku. Jest jeszcze aneks - "Otom jest wolny, wolny, wolny". Bajkowy film pokazuje, jak mógłby wyglądać Wawel, gdyby go, tak jak chciał, przebudował Wyspiański na Akropolis.

Wystawa miała rzucać czar - i to robi. Jest bardziej do odczuwania Wyspiańskiego niż rozumienia. Temu drugiemu może pomoże katalog.

"Stanisława Wyspiańskiego Teatr Ogromny", Gmach Główny Muzeum Narodowego w Krakowie. Kurator: Janusz Wałek, współpraca: Dorota Dec, scenografia: Paweł Wałek. Wystawa czynna do 2 marca przyszłego roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji