Artykuły

Skurczona dusza

- Sekretarzem literackim przestałem być po to, żeby zająć się reżyserią. Stwierdziłem, że nie da się być dobrym urzędnikiem i dobrym reżyserem - mówi ANDRZEJ BARTNIKOWSKI, dotychczasowy sekretarz i reżyser w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie.

W sobotę [24 listopada] o godz. 19 na scenie kameralnej Teatru im. S. Jaracza odbędzie się premiera dramatu "Hedda Gabler" Henryka Ibsena. Sztukę wyreżyserował Andrzej Bartnikowski.

Otwierasz nowy rozdział w swojej pracy zawodowej. Czym zajmiesz się po odejściu z Teatru Jaracza?

- Sekretarzem literackim przestałem być po to, żeby zająć się reżyserią. Stwierdziłem, że nie da się być dobrym urzędnikiem i dobrym reżyserem. Od stycznia zacznę próby w Teatrze Polskim w Poznaniu, gdzie będę reżyserował własny dramat, nagrodzony w zeszłym roku na konkursie ogłoszonym przez Ministerstwo Kultury, miesięcznik "Dialog" i Teatr Stary w Krakowie. Potem jeszcze czeka mnie realizacja w Warszawie. Do Olsztyna wrócę około czerwca, ponieważ umówiliśmy się z dyrektorem Kijowskim, że moje odejście z teatru nie oznacza rezygnacji ze współudziału w przygotowywaniu festiwalu "Demo-ludy". Uważam się za jednego z rodziców tego festiwalu i wciąż jestem członkiem jego rady artystycznej.

Polscy reżyserzy raczej rzadko sięgali do twórczości Ibsena, poza realizacjami rocznicowymi w ubiegłym roku. Dlaczego wybrałeś dziewiętnastowieczny utwór?

- Jeśli chce się zrozumieć pewne współczesne procesy kulturowe i psychologiczne, dobrze jest skonfrontować się z autorem, który zdołał je rozpoznać u samego zarania. Istnieje logiczne następstwo w intuicjach Ibsena, Freuda i Bergmana - trzech wizjonerów, próbujących uchwycić istotę ciemnych sił, trawiących zachodnią cywilizację. Rozwój racjonalizmu popchnął ją na ścieżkę gwałtownego rozwoju. Ale ceną, jaką nam wszystkim przyszło za to płacić, jest zabójcza dla naszego człowieczeństwa jednostronność: dusza skurczyła się do rozmiarów zadufanego w sobie ego, duch został całkowicie stłamszony przez czysty rozum. Zatraciliśmy kontakt ze światem, tak zewnętrznym, jak i wewnętrznym. Nasze życie stało się wygodne i bezpieczne, ale nie mamy po co go przeżywać.

Na czym polega "realizm zagęszczony", o którym mówisz w przypadku swojej realizacji?

- To sformułowanie, które wymyśliłem na własny użytek. Na czym to polega? Na poziomie gry aktorskiej przejawia się bardzo oszczędnym używaniem przez aktorów jakichkolwiek środków wyrazu, przy jednoczesnym utrzymywaniu wewnątrz dużej temperatury emocjonalnej.

Do twórczości Ibsena porównywane jest często kino Bergmana. Czy inspirowałeś się filmami reżysera podczas pracy nad spektaklem?

- Tak, szczególnie film "Szepty i krzyki" okazał się bardzo istotny. Oglądając go mam wręcz wrażenie, że to po prostu dalszy ciąg "Heddy Gabler", gdzie jakimś cudem Heddę odratowano, a potem obie z Theą Elvsted zamieniły się mężami. Problem z fizycznym dotykiem jednej z bohaterek stał się dla nas punktem wyjścia do myślenia o Heddzie jako osobie, która nie akceptuje w sobie sfery fizycznej i emocjonalnej. Duża część naszej pracy była po prostu wchodzeniem w dialog z dziełem Bergmana.

***

Premiera sztuki "Hedda Gabler" w Teatrze Jaracza

Hedda (Agnieszka Grzybowska) i Joergen Tesman (Marcin Kiszluk) są młodym małżeństwem, które wraca z podróży poślubnej, by rozpocząć ustabilizowane życie. Joergen jest w przededniu podjęcia prestiżowej pracy naukowej na uniwersytecie, Hedda ma prowadzić dom. Nieoczekiwanie zjawiają się przyjaciele z przeszłości, ujawniając niebezpieczny kontekst prawdziwych motywacji Heddy, kobiety trawionej wielkimi ambicjami. Za wszelką cenę chce rozbić monotonię mieszczańskiej codzienności. Autorem scenografii jest Paweł Walicki, usłyszymy muzykę zespołu Stereo Total.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji