Artykuły

Reżyser poszukiwany

"Yentl" w reż. Tibora Miklosa w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Teatr Muzyczny obiecywał nowatorską formę muzycznego monodramu. Ale "Jentl" jest hybrydą recitalu z piosenkami Michela Legranda z nieudolnym przedstawieniem szkolnym.

Śpiew Anny Dzionek to rzadkie chwile, kiedy słychać, że aktorka wie, o czym mówi. Także dlatego, że akustycy świetnie panują nad brzmieniem wokalu. Gdy jednak Dzionek przestaje śpiewać, zaczyna się dramat. Tekst nie klei się w ustach. Sufler zawodzi. Poszczególne zdania funkcjonują jak osobne, nie powiązane byty. Do tego interpretowane z przedszkolną manierą, zgodnie z którą słowo "cisza" mówi się cicho, a słowo "krzyk" - głośno. Winna jest bariera językowa podczas pracy z reżyserem - Węgrem. Ale i sam reżyser.

Bo to Tibor Miklos zgodził się na adaptację, o której powiedzieć, że jest fatalna, to nic nie powiedzieć. Ona nie istnieje. To po prostu streszczenie opowiadania Isaaca Bashevisa Singera, wygłoszone ze sceny, bez próby dramatyzacji fabuły. Na akcję w żaden sposób nie wypływa sytuacja narratorki - dorosłej kobiety, która wyemigrowała do Ameryki, by wyzwolić się z partiarchalnej opresji żydowskiej ortodoksji. Ba! Agnieszka Smuga nie zdecydowała nawet, czy Jentł będzie przytaczać wypowiedzi bohaterów, czy wcielać się w nich. Skutek jest opłakany: aktorka od czasu do czasu rozmawia z nieistniejącymi partnerami, markując dialog ustawieniem profilu w stronę widzów. Ale reżyser zaakceptował też scenografię Ewy Posmyk, która wstawiła na estradę meble, wśród których bezradnie błąka się aktorka. Ława ma symbolizować zajazd, nakryty serwetą stół - dom Wyszkowerów, bogatych Żydów, sofa - łóżko w pokoju wynajmowanym u półślepej staruszki. Naprawdę, teatr to metafora, a nie rupieciarnia...

"Jentl" to bolesny upadek z bardzo wysokiego konia. Trudno reanimować nawet recital Anny Dzionek, bo ile można wysłuchać jednakowych hollywoodzkich arii? Zwłaszcza, jeśli muzyka płynie z taśmy i aktorka musi od czasu do czasu poczekać na dźwięk albo przyśpieszyć... "Jentł" porzebuje karkołomnych aranży na kameralny zespół żywych instrumentalistów. I reżysera z prawdziwego zdarzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji