Artykuły

Romeo wśród kiboli

"Romeo i Julia" w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Marcin Hałaś w Śląsku.

Nie ukrywajmy: zaczyna się fatalnie. Stronnicy Kapuletich i Montekich jako "kibole" dwóch drużyn piłkarskich, na głowie kolorowe czuby. Szarpanina, gwałtowne gesty, pokrzykiwania. To recepta nie tyle na przeniesienie Szekspira we współczesność, co uczynienie z niego kretyńskiej szopki. Szopkę z Szekspira można robić, tylko po co? Na szczęście ta inscenizacja przypomina staw, w którym gwałtownymi ruchami zmącono wodę. Potem wzniesiony z dna muł powoli osiada z powrotem na dnie i robi się coraz czyściej, klarowniej. I właśnie pełna czystość osiągnięta zostanie pod koniec inscenizacji, kiedy reżyser zawierzy temu, co w dramacie Szekspira najważniejsze: słowu. Ono nie potrzebuje efekciarskich podpórek.

Nie da się ukryć: panuje dziś moda grania Szekspira na modłę współczesną. Zresztą nie ma w tym niczego złego: wszak kiedy dramaty genialnego stradfordczyka powstawały, były grane właśnie na współczesny sposób. Dziś tamta współczesność jest historią, dawno umarłą konwencją; warto więc znaleźć dla Szekspira dzisiejszą przestrzeń. Nie należy tego jednak czynić zbyt łatwo, jedynie za pomocą rekwizytu. Wsadzenie Romea na deskorolkę, uzbrojenie Makbeta w kałacha nie wystarczy. Mam nadzieję, że tę właśnie prawdę zrozumiał Krzysztof Babicki, reżyser "Romea i Julii" na deskach Teatru Śląskiego w Katowicach. Dlatego rozpoczął tak nachalnie, ostentacyjnie, od małoletnich kiboli, którzy mogą okładać się wyrwanymi z płotu deskami lub rzucać w policjantów kawałami asfaltu. Na początku zostało więc powiedziane, pokazane: ta historia jest jak najbardziej stąd, dzieje się tu i teraz, wśród was, krew z waszej krwi, blokersi z waszego osiedla.

"Romeo i Julię" trzeba więc osadzić w kontekście współczesnym. Oczywiście nie trzeba tego czynić tak nachalnie i na samym początku. Nie trzeba, chyba że... No właśnie. Chyba że założenie teatru stanowi, iż ma to być sztuka dla młodzieży, a raczej uczniów spędzanych (zapraszanych) do teatrów całymi klasami na przedpołudniowe seanse. Niestety, nabieram podejrzeń, że w przypadku Teatru Śląskiego tak właśnie jest - od półtora sezonu bezskutecznie pragnę odświeżyć sobie doskonałą inscenizację Edypa. Bezskutecznie - bo grana jest tylko na porankach, a kiedy wreszcie wybierałem się na przedstawienie popołudniowe, u kasowego okienka dowiedziałem się, że zostało odwołane. Tak że "Romea i Julię", nie mogąc być na majowej premierze - "upolowałem" wieczorem dopiero 18 października. Może być - wszak w międzyczasie przydarzyła się kanikuła. Ale okazało się, że owego 18 października odbywała się premiera nauczycielska, zaś w listopadzie Romeo... po południu nie będzie grany. Czyżby powszednim widzem Szekspira na Śląsku pozostawała jedynie szkolna dziatwa?

Ale wracajmy do spektaklu. Nachalne współczesne osadzenie inscenizacji "na wejście" być może co ambitniejszym reprezentantom szkolnej dziatwy uzmysłowi wywiedzenie z "Romea i Julii" musicalu "West Side Story". Mniej ambitnym na nic się nie przyda, bo nie odnajdą w przedstawieniu odpowiedzi na podstawowe pytanie: kto wygrał w tym meczu? Ale wracajmy na bardziej poważny grunt - "Romeo i Julia" w reżyserii Babickiego z każdą minutą coraz bardziej porzuca współczesny podwórkowo-kibolski sztafaż. Nie jestem jednak do końca pewien: czy takie było zamierzenie inscenizatora, czy też jego pomysły po prostu skorygowali i wyprostowali zbyt dobrzy na głupie zabawy i eksperymenty aktorzy. A może -jest to zasługa obopólna. W każdym razie dochodzimy do scen, w których słowo i dialog są najważniejsze, a scenografia staje się ascetyczna, wręcz przeźroczysta. Jest w tym dobra reżyserska ręka, co widać w scenie w grobowej krypcie, którą rozjaśnia jedynie - jak w prosektorium - fioletowe światło, może niepotrzebnie potem rozjaśnione standardowym oświetleniem. Atmosferę bardzo dobrze buduje też muzyka Marka Kuczyńskiego W każdym razie, gdy dochodzi do kwestii najważniejszych - o miłowaniu i umieraniu - nie ma podpórek, a raczej protez, rodem z szopki. Pozostaje Szekspir.

Największym atutem jest gra aktorska. Trzeba tutaj wyróżnić kreacje drugoplanowe: Aliny Chechelskiej jako Niani oraz Grzegorza Przybyła w roli ojca Wawrzyńca - tyleż doświadczonego, co młodego, współprzeżywającego. Po raz kolejny udowodnili, że w dramatach Szekspira arcydzielne role mogą stworzyć również artyści drugiego planu. Obronną ręką wychodzą także młodzi aktorzy katowickiej sceny w tytułowych rolach: Monika Buchowiec i Michał Rolnicki. Oboje stworzyli kreacje młodzieńcze, lecz nie niedojrzałe. Zagrali tyle dzieci, ale też zarysowali szkice bohaterów postawionych przedwcześnie w obliczu spraw najważniejszych: miłości, która jest tak prawdziwa, że musi zahaczać o ryzyko samounicestwienia. Mistrzowski popis dał w roli ojca Julii Wiesław Sławik, dzielnie dotrzymywała mu kroku Krystyna Wiśniewska.

Jeżeli coś nie zaiskrzyło, czegoś zabrakło: to nienawiści, wyjaśnienia jej źródeł, próby diagnozy. Rodzice Romea i Julii są wobec siebie raczej obojętni niż nienawistni, nie zachodzi między nimi żadna reakcja uczuciowa, nie iskrzy na ich styku. Zabrakło wydobycia tego konfliktu, albo też był to zamysł celowy: pokazanie, że nienawiść jest cechą młodości, wówczas może ona wybuchać i znajdować ujście. Dla pokolenia starszego jest raczej częścią zastanego porządku świata niźli emocją. Jak wśród kiboli: syn może okładać na boisku szalikowca przeciwnej drużyny sztachetą, ale jego ojciec patrzy na tę samą sytuację oddzielony od niej szklanym ekranem telewizora. Pije piwo, nienawidzi "tych drugich", ale siedzi w fotelu.

Inscenizacja "Romea i Julii" w Teatrze Śląskim to dobra robota, choć nie mistrzowska. Przede wszystkim rzetelna, rzemieślnicza - w dobrym znaczeniu tego słowa. Widzom młodszym pozwoli zrozumieć, o co chodziło Szekspirowi z tą miłością Romea i Julii. Widzom nieco starszym (i w rozróżnieniu tym nie chodzi bynajmniej o wiek) pozwoli popatrzeć na dobre aktorstwo. A przy okazji uzmysłowić sobie sens i radość grania Szekspira.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji