Artykuły

Kraina poczciwości

W dwóchsetlecie pierwszego wy­stawienia "Krakowiaków i Górali", 1 marca 1794 r. w Teatrze Narodowym w Warszawie, teatr toruński dał uro­czystą premierę śpiewogry {#au#177}Bogusła­wskiego{/#}.

Inscenizacja ta przenosi widzów w rzeczywistość rządzoną prostymi war­tościami, w której znajdzie się rada na wszystkie problemy, a wszelkie swary z bożą i ludzką pomocą można zażeg­nać. Z wdziękiem i absolutnie bezpre­tensjonalnie przywołuje świat bez­kompromisowej "poćciwości", szcze­rych uczuć, prostolinijnych, jednozna­cznych bohaterów.

Etyka tej niewielkiej społeczności za­myka się w refrenie jednego z kupletów: "Bóg nas wszystkich równo stwarza, równo nam się kochać każe, tego za­wsze upokarza, kto bliźniego krwią się maże". Ludzie jednak, jak to ludzie, mają swoje słabości i "najlepiej sprawy kończą kiedy mają w głowie". Taki jest świat po­kazany na scenie przez Andrzeja Roz­hina Reżyser odczytał tekst sztuki rze­telnie i tradycyjnie. Swoisty "opis oby­czajów" daleki jest na szczęście od nad­miernej teatralizacji, natłoku konwencji, przeładowania inscenizacyjnego. Wido­wisko cechuje szlachetna prostota, zwy­czajność nie będąca jednak w żadnym razie ubóstwem znaków teatralnych, hu­mor, choć frywoly, to daleki od wulgar­ności.

Rozhin "czuje" staropolszczyznę. Dowiódł tego jeszcze w grudniu ub. r., kiedy wyreżyserował w bydgoskim te­atrze {#re#27848}"Betleem polskie"{/#} {#au#1302}Rydla{/#}. Folklor, ludowość i cały przebogaty sztafaż środków jaki za nim stoi potrafi Rozhin z pełną konsekwencją przysposabiać dla scenicznej klarowności, logiki.

Bohaterów jakich tworzy reżyser to­ruńskiego przedstawienia widz zwy­czajnie lubi. Akceptuje ich słabości, pobłaża przywarom. Przymyka oko na wybryki młodej Młynarzowej (J. Te­ska), wodzącej za nos starego męża, pijaństwo Miechodmucha (R. Balce­rek), zarozumialstwo Bryndasa (W. Szulc). Wszak wszyscy oni chcieliby "żyć dobrych ludzi przykładem".

Ciekawie zainscenizowane zostały duety i tercety miłosne z udziałem Mły­narzowej, Stacha (P. Kowalski), Młyna­rzówny (M. Abramowicz), Jonka (S. Maciejewski). W roli Bardosa (M. M. Ubysz) pobrzmiewały echa "Dramatur­gii czyli nauki sztuki scenicznej" pióra Bogusławskiego. Nie bez kozery w pro­gramie do przedstawienia umieszczono fragmenty tego podręcznika. Mimika Ubysza, zwłaszcza gdy pojawia się on po raz pierwszy, nawiązuje do, prze­znaczonych dla młodych adeptów sztu­ki aktorskiej, wskazówek sprzed prawie dwustu lat. Wielka szkoda, że w tych poszukiwaniach aktor zatrzymał się za­ledwie na pomyśle.

Nie sposób wreszcie pominąć sce­nografii Anny Rachel - stonowanej, spokojnej. Rachel zabudowała scenę z rozwagą i dyskrecją plastyczną, pejzaż przez nią stworzony jest organicznie związany ze scenicznym "dzianiem się". Postaci znakomicie odnajdują się w podkrakowskim krajobrazie między młynem i karczmą, ze smutnawą pol­ską wierzbą, z widokiem na Sukiennice i wieże kościoła Mariackiego, a w dru­giej części tatrzańskie szczyty.

Czy przesłania Bogusławskiego za­warte w "Cudzie mniemanym" jeszcze nas dotyczą? - pytała przed premierą Krystyna Meissner, dyrektorka toruń­skiego teatru. Reakcja publiczności świadczyła dobitnie, że tak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji