Artykuły

Lublin. "Idiota" u Osterwy

Teatr im. Osterwy zaprasza 24 listopada na premierę "Idioty" wg Fiodora Dostojewskiego.

Ostatnimi laty oddaliliśmy się bardzo od wielkiej rosyjskiej literatury. Niesłusznie - przekonuje reżyser Krzysztof Babicki [na zdjęciu] i zaprasza lublinian na dokonaną przez siebie sceniczną adaptację powieści Fiodora Dostojewskiego "Idiota". Uprzednio dokonał tej sztuki na "Biesach" i zabieg zakończył się spektakularnym sukcesem. Czy da się go teraz powtórzyć, zastanawiali się realizatorzy i aktorzy na wczorajszej konferencji prasowej w Teatrze im. Osterwy.

- "Biesy" to był samograj - przyznaje Babicki. Mnogość wątków kryminalnych, sensacyjnych wpleciona była w rozważania natury historiozoficznej i moralnej tak gęsto, że spektakl nie mógł nie stać się hitem. Z "Idiotą" inna sprawa. Ta powieść to długa podróż w głąb duszy bohaterów, istoty człowieczeństwa. Największe zbrodnie i świętokradztwa popełnia się pośród salonowych rozmów. To tu odbywa się mordercza walka o przetrwanie w świecie zdominowanym przez władzę mamony, to tu zakłamanie i pozory ścierają się z potrzebą autentycznych uczuć i pozamaterialnych wartości. Dopiero gdy sytuacja staje się dla wszystkich nie do zniesienia, dochodzi do rozwiązań ostatecznych.

Dostojewski napisał sam, że myślą przewodnią tej powieści jest "przedstawienie człowieka doskonałego". Na miarę jeżeli nie Chrystusa, to Don Kichota czy dickensowskiego Pickwika. Przewrotnie i proroczo wybrał autor na takiego bohatera księcia Myszkina, który nie tylko cierpi na "wielką chorobę" władców i świętych, czyli epilepsję, ale obdarzany jest przez otoczenie mianem idioty. Myszkin nie obraża się na nikogo za te jawne afronty. Więcej. W każdej sytuacji nadstawia drugi policzek. Bezbronny, acz nieugięty myśli, czuje i działa po swojemu. I choć wyśmiewany, i lekceważony jako odmieniec, jest także kochany. Dostojewski, tak bardzo zafascynowany złem, pokazuje, że fascynuje go też dobro. A jeśli prawdą jest maksyma Tagore: miłość jest poszukiwaniem dobra, trudno księcia Myszkina nie pokochać.

W powieści i na scenie ma on jednak swoje diaboliczne dopełnienie - Parfiena Rogożyna. Ich losy splatają sie nieustannie , nie tylko za sprawą jednej kobiety - Nastazji Filipownej.

- W każdym z nas jest trochę z Myszkina, trochę z Rogożyna - twierdzi Krzysztof Babicki. Wierzy, że o duszę człowieka walczą nieustannie siły dobra i zła.

Czy ten spektakl sprawi, że zamarzy nam się być bardziej szlachetnymi, bezinteresownymi, odpornymi na dyktat rzeczywistości? Czy młodzi widzowie zechcą się utożsamiać z obłąkanym dobrocią i współczuciem dla każdego księciem Myszkinem?

Te i wiele innych pytań stoi przed autorami i aktorami spektaklu. Zadaje je sobie także Szymon Sędrowski, który choćby poprzez obecność przez trzy godziny na scenie, dźwigać musi gigantyczną rolę Lwa Nikołajewicza Myszkina. Jego mrocznym odpowiednikiem jest Rogożyn, którego gra Krzysztof Olchawa. Dwie pozostałe części tego splątanego uczuciowo i mentalnie kwartetu stanowią kobiety: Nastazja Filipowna - Monika Babicka i Agłaja - Karolina Stefańska. Jest też cała symfonia ludzkich charakterów i namiętności w tle. Na scenie przewija się aż 30 osób.

Prawdziwą muzykę do spektaklu stworzył Marek Kuczyński. Ma być mroczna i budować metafizyczną aurę. Scenografia Marka Brauna i kostiumy Barbary Wołosiuk korespondują natomiast ze współczesnością, bo Dostojewski by być aktualnym nie potrzebuje kostiumu, ani dziewiętnastowiecznego sztafażu. Uważa się wszak, że jest jednym z nas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji