Artykuły

Kwaśne Brzdące

"Brzdące czyli teatr Anioa Stróża" w Białostockim Teatrze Lalek. Recenzja Jerzego Szerszunowicza w Kurierze Porannym.

"Premiera przypominała przedwcześnie zerwane jabłko - kuszące kształtem, cierpkie w smaku. Nie przeszkadza to temu, że niebawem (może już na najbliższym spektaklu) Brzdące mają wszelkie szansę stać się rozkoszą dla podniebienia.

Ani talentu, ani pomysłów nigdy Wojciechowi Szelachowskiemu nie brakowało. Jednak niemal zawsze miał problemy z czasem. W efekcie przyzwyczaił premierową publiczność do widowisk nieco niedogotowanych. Im dalej od premiery, tym było coraz lepiej - o czym najlepiej świadczą zaproszenia na festiwale, liczne prestiżowe nagrody i certyfikaty jakości przyznawane Polski Ośrodek Międzynarodowego Stowarzyszenia Teatrów dla Dzieci i Młodzieży ASSITEJ. Nie inaczej będzie zapewne z Brzdącami. Jednak póki co...

Anioł pali, czas się dłuży

Narratorem Brzdąców jest Anioł Stróż. Bardzo nietypowy - płci żeńskiej, (w tej roli Iwona Szczęsna), pali papierosa za papierosem, a na dokładkę jest szefem teatru. Monolog Anioła Stróża nieprzerwanie towarzyszy wszystkim wypadkom scenicznym - zapowiada je, komentuje, nadzoruje. Pomysł ciekawy, treść ważka, lecz w tej rzece wypowiadanych niespiesznie słów można się chwilami pogubić. Aż dziw, że aktorka poradziła sobie z tym długachnym monologiem bez jakichś dramatycznych wpadek. Tekst prosi się o nożyczki.

A jeżeli już nie ciąć, to przynajmniej podkręcić tempo, wprowadzić element zabawy przedmiotem, sytuacją (zachęcają do tego niezwykle sympatyczne kostiumy i takaż scenografia Edwarda Lutczyna). Może warto byłoby też zastanowić się nad przerzuceniem części tekstu na inną postać (choćby na niewykorzystanego należycie Krzysztofa Piłata) - nad zamianą monologu w dialog, stworzenie jakiejś dramaturgii, uatrakcyjnienie sposobu prezentacji. W obecnej postaci zbyt wiele jest w Brzdącach miejsc przegadanych, w których czas przecieka widzom i aktorom między palcami...

Miś zbiera grzechy

Anioł Stróż prezentuje kolejne wypadki rosnących brzdąców - jedzenie, naukę, chodzenia, pierwsze sympatie i zawiści, rozwijanie się pragnienia posiadania przedmiotów i kształtowanie cech charakteru. Brzdące rosną i - popełniając mniejsze i większe grzechy - dojrzewają. Każdy grzech pokazany jest w postaci śpiewanej scenki rodzajowej. Jak dobre są te piosenki, jak zabawne mogą być kolejne wejścia brzdąców mogliśmy się przekonać obserwując popisowe wyczyny Alicji Bach czy spór o kubełek pomiędzy Adamem Zielenieckim a Pawłem Szymańskim. Reszta pozostała na papierze... Pięknym pomysłem jest też sekwencja z gigantycznym pluszowym misiem, który zbiera do specjalnej skrzyni grzechy brzdąców (występujących na scenie i siedzących na widowni), by unieść je ze sobą gdzieś wysoko (do nieba?)... To naprawdę wzruszająca, choć też niedopracowana scena. I tak jest przez całe przedstawienie -świetne pomysły scenariuszowe grzęzną na mieliznach reżyserii.

Mimo wszystkich niedociągnięć, ewidentnej surowości interpretacyjnej Brzdące są widowiskiem ciekawym. A zważywszy na to, że autor scenariusza i reżyser to jedna i ta sama osoba, można mieć pewność, że widowisko będzie z przedstawienia na przedstawienie inne i coraz lepsze".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji