Montownia znowu błyszczy
"Kamienie w kieszeniach" w reż. Krzysztofa Stelmaszyka Teatru Montownia w Centrum Artystycznym w Warszawie. Pisze Marta Nadzieja w portalu kulturaonline.pl.
Prawdziwy teatr tworzy aktor - najnowszy spektakl stołecznej Montowni "Kamienie w kieszeniach" w stu procentach potwierdza te słowa.
Ekipa teatru Montownia przyzwyczaiła już publiczność do sięgania po mało znane i nieograne jeszcze w Polsce sztuki teatralne. Bezpretensjonalność, bezkompromisowość i brak hołdowania modom to cechy, które pozytywnie wyróżniają tę scenę na mapie warszawskich przybytków kultury.
Najnowsza propozycja Montowni to komedia irlandzkiej autorki Marie Jones. "Kamienie w kieszeniach" to współczesna opowieść o tym, jak pewnego dnia na irlandzkiej prowincji zjawia się ekipa z Hollywood i zaczyna kręcić film. To opowieść o medialnej machinie - gwiazdach, które świecą wyblakłym blaskiem, ich obłudnych pochlebcach i naiwnych statystach, marzących o karierze. Wszystko to dzieje się w zapadłej dziurze zabitej dechami, dlatego w spektaklu nie brakuje lokalnych, sytuacyjnych smaczków.
Sztuka odniosła spektakularny sukces na całym świecie i otrzymała trzy nominacje do nagrody Tony. Przedstawienie, sygnowane jako "sztuka della'arte XXI wieku", wymaga od aktorów niebywałych wręcz umiejętności i żelaznej kondycji. Rafał Rutkowski i Maciej Wierzbicki wcielają się w spektaklu w kilka postaci, które biorą udział w powstawaniu hollywoodzkiej produkcji. Na scenie oglądamy w ich wykonaniu: niezbyt rozgarniętych statystów, kapryśną gwiazdę filmową, znerwicowanego reżysera, czy wreszcie jego zblazowaną asystentkę. Widz początkowo gubi się w zapętlonej fabule, ale mistrzowski warsztat duetu Rutkowski - Wierzbicki szybko pozwala zorientować się akcji.
Zadanie, jakie debiutujący w roli reżysera Krzysztof Stelmaszyk postawił przed tą dwójką, było ryzykowne. Jak na pustej scenie, pozbawionej zupełnie scenografii i rekwizytów stworzyć przekonujący spektakl o marzeniach? Zespół Montowni nie raz już udowodnił, że z niczego można stworzyć coś wielkiego. Tak też było i tym razem. Gorąco polecam!