Artykuły

Po prostu być. Ignacy Machowski 1920-2001

Zagrał ponad tysiąc ról, w tym ponad 100 w telewizji. Film nie potrafił wykorzystać jego niebywałego talentu. Grywał zwykle role drugiego planu, ale zawsze skupiał uwagę widzów.

W redakcji "Tele Tygodnia" wisi jego zdjęcie z Niną Andrycz. Siedzą przy stoliku, popijając czerwone wino. To było podczas wieczoru promocyjnego "Tygrysów Europy". Jerzy Gruza zaprosił swoich aktorów i dziennikarzy przed emisją pierwszego odcinka serialu. Ignacy Machowski zagrał chirurga, wyraźnie stylizowanego na... Michaiła Gorbaczowa. To była ostatnia rola aktora, która przypomniała widzom jednego z gigantów polskiego kina i teatru.

- Jak się czujesz, Igo? - zapytała Nina Andrycz. - Nie nadzwyczajnie. - Widocznie za mało pracujesz. Rzeczywiście, pracował mniej. Przed kilku laty przeszedł zawał, który dopadł go na scenie. Od tego czasu wiódł bardziej oszczędny tryb życia. Ale wcześniej? Zagrał ponad 600 ról w teatrze, 100 w teatrze telewizji, 50 w filmie i kilkaset w radiu. Imponujący dorobek, nawet jeśli pamiętać, że większość ról to epizody albo role drugiego planu. "Zemstę" Fredry znał chyba na pamięć. Grał w niej prawie wszystkie role męskie. Dyndalskim był mając zaledwie 29 lat - to był prawdopodobnie najmłodszy Dydandalski w historii teatru. Może dlatego, że dość wcześnie wyglądał poważnie (łysina postarza), a potem latami się nie zmieniał. Jego siłą była niezwykła wrażliwość, niedostrzegana na pierwszy rzut oka. Mało kto wiedział, że drugą pasją artysty było malarstwo.

Dla wielu widzów pozostał Leninem. Wcielał się w postać wodza rewolucji wielokrotnie. Rada Najwyższa ZSRR przyznała mu nawet w dowód uznania Medal Lenina. To bywało przedmiotem drwin. Zapewne i bolało. Ale Machowski z równą siłą potrafił być także Sokratesem czy Jakubem Szelą.

Film nie potrafił wykorzystać jego talentu. Wprawdzie zagrał kilka pamiętnych epizodów (choćby w "Eroice" czy "Stawce większej niż życie"), ale było to poniżej jego możliwości. Tak naprawdę spełniał się w teatrze. Najpełniej w niezwykłym spektaklu stołecznego teatru Ateneum - "Wielkim Fryderyku" Adolfa Nowaczyńskiego w reżyserii Jerzego Grudy. Zagrał tam generała von Zietena. Scena, w której dochodzi do kłótni między von Zietenem i Frycem (Jan Świderski) przeszła do historii polskiego teatru XX wieku.

Unikał fleszów i hałasu. - Obrałem zawód aktora - mówił w jednym z wywiadów - i wykonywałem go z pobudek ideowych. Wierzyłem, że teatr może pomóc ludziom Dopiero u schyłku kariery zaczęły nachodzić mnie wątpliwości Ciekawe, że dzisiaj odnajduje nadal wielbicieli swego talentu. Jeden z internautów napisał z niezwykłą trafnością: "Machowski zdawał się po prostu być na ekranie jakoś tak bez wysiłku. Od razu stawał się graną przez siebie postacią". W tym sztuka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji