Artykuły

Taniec nie tylko do oglądania

XI Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca w Lublinie podsumowuje Grzegorz Kondrasiuk w Gazecie Wyborczej - Lublin.

To była bardzo udana edycja festiwalu teatrów tańca. Ten gatunek sztuki w zaskakujący sposób stał się nośnym medium komunikacji i wyzwaniem dla widza w dyskusji o współczesnej wrażliwości.

W niedzielę zakończyła się jedenasta edycja Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca. W ciągu dziesięciu lat trwania tego festiwalu w Lublinie wokół teatru tańca ukształtowało się silne, mobilne centrum nowoczesnej sztuki. Hanna Strzemiecka wraz z Lubelskim Teatrem Tańca i Grupą Tańca Współczesnego Politechniki Lubelskiej zainicjowała szkołę warsztatu tańca współczesnego prowadzoną przez najlepszych światowych specjalistów - i wychowała sporą gromadę młodych, zdolnych tancerzy i choreografów. Jeśli Lublin jest jeszcze "zagłębiem teatru", to jest to najwidoczniej zagłębie teatru... tańca, obiecująca i wciąż nie do końca odkryta kraina artystycznych możliwości.

W swoją nową dekadę festiwal wchodzi mocnym akcentem. Z całą pewnością można już mówić o lubelskim fenomenie teatru tańca, nie tylko za sprawą wysokiego poziomu artystycznego prezentacji. Oto nieznana szerszej publiczności, niekiedy trudna w odbiorze dziedzina sztuki spotyka się w Lublinie z wielkim zainteresowaniem. Na spektakle "Spotkań..." przychodzą komplety, a żywa reakcja sali i jej wysoka temperatura świadczą o tym, że pomiędzy artystami i widownią zawiązało się porozumienie. Rzecz ciekawa - lubelscy widzowie akceptują nawet najbardziej hermetyczne, kontrowersyjne, stawiające opór propozycje. Najwidoczniej ten nowy gatunek sztuki, o ciągle płynnych, nieustalonych do końca regułach odpowiada współczesnej wrażliwości. Chyba najbardziej wyrazistym przykładem na to był sobotni spektakl "Co(te)lette" według układu Holenderki Ann Van den Broek. Widowiska taneczne w anglosaskim świecie często określa się mianem physical theatre, teatru fizycznego - i w tym przypadku była to nazwa całkowicie uzasadniona. Trzy tancerki w białej, ascetycznej przestrzeni wykonały prawdziwie przejmujący, a jednocześnie obrazoburczy i brutalny performance. Ruch sceniczny ograniczył się tu do przetworzenia najbardziej elementarnych seksualnych zachowań i odruchów, wyreżyserowanych z dużą precyzją. Bohaterem tego balansującego na krawędzi estetyki studium było ciało kobiece, pokazane z całą bezwzględnością, bezwstydne, zachłanne, brzydkie, ciało podlegające opresji i uprzedmiotowione. Perfekcyjne wykonanie, spójny zamysł i świadomość przekazu złożyły się na wybitny, ale i bardzo niepokojący spektakl.

Temat kobiecości jest bardzo ważny również i dla lubelskiej choreografki Anny Żak, pracującej z odmłodzonym dziewczęcym zespołem Grupy Tańca Współczesnego Politechniki Lubelskiej. Materiałem do pracy nad "clear/n", zaprezentowaną na Festiwalu premierą grupy, jest codzienna, domowa krzątanina, banalne czynności i zachowania. Choreografia bazuje na gestach powtarzalnych, nieuświadamianych, prawie niewidocznych - takich jak machinalne, mechaniczne "zapieranie" garderoby, rozbieranie się czy ubieranie. To też jest prawda o nas samych, zdaje się mówić artystka, podkreślając te gesty i wysuwając je na pierwszy plan.

Drugi z lubelskich zespołów, Lubelski Teatr Tańca, przygotował spektakl pod tytułem "48/4", kontynuując swoje poszukiwania z zakresu relacji międzyludzkich. Tym razem choreograf zespołu Ryszard Kalinowski skupił się na wykreowaniu klaustrofobicznej atmosfery ciasnego mieszkania zajmowanego przez cztery osoby. Wokół umieszczonej na scenie kanapy toczy się pełna napięcia rywalizacja, tworzą się chwilowe pakty, romanse, zdrady i sojusze, świat wspólnej, dojmującej samotności. Solowe partie taneczne podkreślają jeszcze niemożliwe do przekroczenia wyobcowanie każdego z mieszkańców. Każdy gest skierowany do partnera istnieje tylko przez chwilę, bliskości nie da się utrzymać, jest złudzeniem, a dotyk sprowadza się do powierzchownego ocieraniem się o siebie.

Osobnym nurtem festiwalu były prezentacje mniej znanych, a wartych zainteresowania artystów i grup tańca z Rumunii, Chorwacji, Serbii i Turcji. Zaprezentowany pierwszego dnia przez Serbski Teatr Narodowy "Język ścian" dowiódł, że także i w południowych zakątkach Europy powstaje sztuka na bardzo wysokim poziomie. Spektakl jest dziełem międzynarodowej ekipy serbskich tancerek i izraelsko-holenderskich choreografów Guya Weizmana i Roniego Havera. "Język ścian" to dzieło skończone we wszystkich wymiarach - spektakl niezwykle żywiołowy, doskonale zatańczony w układach solowych i synchronicznych, przemyślany także i od strony teatralnej. Obok energii i perfekcjonizmu tancerek zwracała uwagę misterna reżyserska konstrukcja, umiejętność budowania nastroju i subtelny humor.

Teatr tańca wychowuje sobie publiczność, ale i sam pozostaje w procesie ciągłych przeobrażeń. Jest nośnym medium, wyrazistym komunikatem w ponowoczesnym świecie stale zmieniającym się na naszych oczach. Nie jest już tylko i wyłącznie sztuką do oglądania. Spektakl teatru tańca często bywa dla widza prawdziwym wyzwaniem, odrębną propozycją własnego, niepowtarzalnego języka sztuki czy manifestacją doktryny artystycznej. Tancerze i choreografowie mają duże ambicje, chcą poruszać tematy istotne dla współczesnej wrażliwości. Cieszy fakt, że ich komunikaty nie są skierowane w próżnię.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji