Artykuły

Owocny siew

Teatr Logos rozpoczął sezon premierą przedstawienia, Bogusława Kierca w reżyserii Ewy Wycichowskiej

Najpierw był "Przejazd tam" - spektakl oparty na tekstach Helmuta Kajzara, wyreżyserowany przez Bogusława Kierca, z choreografią Ewy Wycichowskiej. Teraz role zostały odwrócone: Wycichowska przeniosła na scenę sztukę Kierca zatytułowaną "... i Tu", a autor tylko czuwał nad właściwym przekazem słowa.

A czuwać było nad czym, bowiem materiał wystawiany przez Teatr Logos wcale nie był łatwy. Dramat "...i Tu" to autentyczne epitafia Hera Paola Pasoliniego, księdza Jerzego Popiełuszki i Helmuta Kajzara, przeplecione z własnymi przemyśleniami Kierca na temat miłości - tej ziemskiej i tej absolutnej, czystej oraz doświadczaniu Boga.

To także historia o samotności, wyobcowaniu, ziemskim piekle i strachu przed śmiercią. Nie ma w niej ani bohaterów, ani fabuły, ani wątków. Autor snuje coś na kształt monologu wewnętrznego, pełnego dygresji, obrazów, wspomnień z dzieciństwa, kiedy to w całej pełni ujawniają się nasze prawdziwe uczucia, okrucieństwo, pierwotne instynkty. Niestety, tekst jest bardzo pokrętny, autor co rusz myli tropy i konwencje, przeskakuje z jednej skrajności w drugą - od dziecięcej wyliczanki do opisu zmasakrowanych zwłok.

Nawet jeśli momentami nie wiadomo o co chodzi, to i tak spektakl Ewy Wycichowskiej jest znakomitym widowiskiem. Aktorzy "Logosa" pod czujnym okiem wybitnego choreografa stworzyli wspaniały; niezwykle plastyczny teatr tańca. Świadomi każdego ruchu artyści wykonują niezwykle dynamiczne, wymowne, a czasami bardzo śmiałe, wręcz niebezpieczne układy i ewolucje. Końcowy efekt wart był morderczych przygotowań. Aktorzy niezwykle efektownie zmagają się nie tylko z własnym ciałem, grawitacja i wizją reżysera - choreografa, ale także z górą rozmaitego żelastwa, z którego skręciła i zespawała swą dziwaczną scenografię Ilona Binarsch. Sześciu wykonawców rzuca rurkami, buduje karkołomną konstrukcję z bocianim gniazdem na czubku, wiesza się na drabinach, wypełza z szuflad, ale widać Opatrzność czuwa, bo Jolanta Kowalska, Luiza Łuszcz, Monika Tomczyk, Aleksandra Niewęgłowska, Marek Targowski i Rafał Mikołajewski kończą spektakl cali i zdrowi.

Przy pełnym zaskakujących i wieloznacznych rozwiązań przedstawieniu finał wydaje się być zbyt łopatologiczny. O ile w trakcie spektaklu można było sobie wielorako interpretować rodzaj miłości, o jakiej mówią bohaterowie, o tyle końcowa Pieta, złożenie do grobu, całun i krzyż nie pozostawiają co do tego żadnych wątpliwości. Na "rynnę" obok grobu Ukrzyżowanego bohaterowie wspólnie z widzami sypią ziarno. Jakże pociągającą wątpliwość, czy z tego siewu będzie plon, czy owa rynna nie kończy się na przykład w rynsztoku, Ewa Wycichowska rozwiewa jednoznacznie, kładąc na trumnę dojrzałe kłosy. Szkoda.

Przedstawieniu towarzyszy genialna muzyka Jacka Wierzchowskiego. Preludium i motyw przewodni z anielskim śpiewem Moniki Tomczyk, którą w finale zastępuje małe dziecko, należą do tych kompozycji, których chce się wielokrotnie słuchać w domu i przywoływać z wyobraźni obrazy, jakim pierwotnie towarzyszyły.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji