Artykuły

Powrót do Wielopola

Na dwujęzycznym, francusko - polskim zaproszeniu czytam: "Aktorzy i Autor proszą o uczestnictwo w tym , rzadkim zdarzeniu, gdy dramat znajduje swoje miejsce w rzeczywistości". Jest to zaproszenie na spektakl Ta­deusza Kantora pt. "Wielopole, Wielopole", który za nie­spełna tydzień - 15 grudnia - zostanie odegrany przez te­atr "Cricot 2" właśnie w Wielopolu, miejscowości odle­głej o 35 km od Rzeszowa.

Tadeusz Kantor urodził się w Wielopolu i dzieje jego za­mieszkałej tam rodziny, a także własne wspomnienia z dzieciństwa stały się inspira­cją scenariusza przedstawie­nia, sławnego już i podziwia­nego w szerokim świecie. Wyrastając z przeżyć, doznań i wspomnień niemal intym­nych, niesie ono bowiem tre­ści uniwersalne, zamknięte w doskonałym i rewelacyjnym kształcie artystycznym. A miarą niezwykłości owego je­dynego spektaklu, zapowiada­nego na 15 grudnia, jest także fakt, że odbędzie się on w wielopolskim kościele para­fialnym, w którym - jak podaje zaproszenie: "główna postać spektaklu, ksiądz Józef, był kiedyś proboszczem".

Będzie to więc powrót do miejsca, które stało się źród­łem inspiracji artysty, a zara­zem do miejsca jego urodze­nia. I powie Kantor w wywiadzie, zamieszczonym w ostatnim numerze "Polityki": "To tajemnicze, szczególne miejsce zakodowane jest w genach każdego człowieka. Miejsce, którego jakby przy­rodzoną cechą jest to, że się je opuszcza po to, aby do nie­go to końcu wracać. Ten powrót jest bardzo ważny i istotny. A sztuka nie jest ni­czym innym, jak próbą powrotu do tego miejsca.

Tylko wielki artysta potra­fi sprawić, żeby dzieło, będą­ce wynikiem i przesłaniem je­go najbardziej osobistych od­czuć i refleksji, stało się do­brem wspólnym wszystkim ludziom, bez względu na ich, narodowość, tradycję i świa­domość kulturalną. Kantor jest wielkim artystą. Ostatnie dwa spektakle stworzonego przez niego teatru "Cricot 2", który od lat już stał się tea­trem wędrownym, a więc "U-marła klasa" i "Wielopole, Wielopole" przyjmowane były z głębokim przejęciem na naj­bardziej odległych kontynen­tach, w najbardziej egzotycz­nych miastach.

Obydwa te spektakle oglą­daliśmy już także w Polsce wielokrotnie, a przecież nigdy nie zostały one przed naszą publicznością "wygrane" do końca; każde wznowienie gromadzi tłumy widzów, a je­szcze więcej zawiedzionych, dla których zabrakło miejsc, odchodzi od bram teatru. Tak działo się ostatnio w Warsza­wie i w Krakowie. I tak z pe­wnością będzie w Wielopolu.

Mam do "Wielopola, Wielopola" stosunek bardzo osobi­sty. Towarzyszyłem temu dziełu od chwili powstania jego pierwszego pomysłu. Ja­kież to osobliwe i bezcenne przeżycie: być świadkiem powstawania zalążków utwo­ru, śledzić później etapy jego kształtowania się, a wreszcie brać udział w radosnych na­rodzinach: w zaprezentowaniu gotowego przedstawienia pu­bliczności.

A było tak, że latem roku 1979 w kaszubskim domku w Kuźnicy na Helu, Kantor, któremu towarzyszyła jego żona Marysia (również świet­na malarka i aktorka jego teatru), opowiadał nam: Jance Waśniewskiej i mnie, o bardzo niesprecyzowanych je­szcze projektach dwóch (!) spektakli, które pragnął stwo­rzyć po słynnej już i wciąż granej na całym świecie "Umarłej klasie". Siedzieliśmy przy świecach, bo właśnie ze­psuło się światło, co pogłębi­ło jeszcze nastrój tego nie­zwykłego wieczoru. Wkrótce potem owe dwa pomysły po­łączyły się w jedną wizję - i była to właśnie wizja "Wie­lopola, Wielopola".

Później Kantor na zapro­szenie Teatru Regionale Toscano i Comune di Firenze wyjechał do Florencji, gdzie "Cricot 2" zadomowił się na wiele miesięcy. Od­wiedziłem go tam zimą 1979-80. "Wielopole, Wielopole" było już w początkach reali­zacji, choć wiele spraw ryso­wało się jeszcze niejasno, a poza najbardziej ogólnymi postanowieniami niczego je­szcze nie ustalono na pewno. Ale Kantor pracował - i ciężko pracował. Rozstaliśmy się wtedy z tym, że premie­ra spektaklu (o nieustalo­nym jeszcze tytule) odbędzie się za pół roku.

I nadszedł dzień 23 czerw­ca. 1980, dzień prapremiery. Korzystając z niezwykłej, serdecznej gościnności Tadeu­sza i Marysi, przyjechałem ponownie do Florencji już cztery dni wcześniej, obser-wowałem ostatnie próby, ży­łem życiem całego zespołu, uczestniczyłem w prapremie­rze i byłem świadkiem entu­zjastycznego przyjęcia spek­taklu przez doborową publicz­ność, złożoną w dużej mierze z międzynarodowych kryty­ków teatralnych. Był to wiel­ki triumf Kantora, powtórzo­ny później na licznych świa­towych tournees.

A teraz... a teraz jestem niepocieszony, że nie będę mógł skorzystać z zaprosze­nia do Wielopola. Cytowany już wywiad w "Polityce" Kantor zakończył słowami: "Powrót do rodzinnego Wie­lopola będzie dla mnie wiel­kim przeżyciem". Wielkim przeżyciem byłby też dla mnie udział w tym niecodziennym zdarzeniu. Niestety, okolicz­ności ułożyły się inaczej. Ale wierzcie mi, Tadeuszu, Marysiu, i wszyscy przyjacie­le z zespołu "Cricot 2": ca­łym sercem i wszystkimi myślami będę tego wieczoru z Wami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji