Artykuły

Operowych megaprodukcji czar

Mija właśnie dziesięć lat, od kiedy znakiem rozpoznawczym Opery Wrocławskiej są realizowane z rozmachem w różnych punktach miasta monumentalne inscenizacje popularnych dzieł operowych - pisze Adam Czopek w Naszym Dzienniku.

Stałym miejscem takich przedstawień jest Hala Ludowa, ale nie tylko. "Giocondę" wystawiono na Odrze, "Skrzypka na dachu" na dachu Galerii Dominikańskiej, "Carmen" [na zdjęciu] w hotelu Dorint, "Napój miłosny" na pergoli obok Hali Ludowej. W sumie zrealizowano piętnaście inscenizacji, które obejrzało blisko 300 tys. widzów.

Wszystko zaczęło się w 1997 r., od wystawienia, w koprodukcji z festiwalem w Xanten, monumentalnej inscenizacji "Aidy" Verdiego, przywiezionej do Hali Ludowej przez zespół węgierskich realizatorów: Viktor Nagy - reżyseria, Attila Csikós - scenografia, Nelly Vago - kostiumy. Przedstawienie zrobiło autentyczną furorę, a kilka tysięcy biletów rozeszło się w mig. Gorąco oklaskiwano występujących w tym przedstawieniu gościnnie Hasmik Papian i Reneto Francesconiego. Rok później ten sam zespół zaprezentował "Carmen" z Małgorzatą Walewską w partii tytułowej. I tym razem publiczność nie zawiodła, a na widowni Hali Ludowej każdego wieczoru zasiadało około czterech tysięcy widzów, entuzjastycznie oklaskujących wykonawców.

"Nabucco" Verdiego w 1999 r. oglądaliśmy w reżyserii Marka Weissa-Grzesińskiego i scenografii Pawła Dobrzyckiego. Ci sami panowie wystawili też "Skrzypka na dachu" i kolejną inscenizację "Aidy". Urzekające widowisko, jakim bez wątpienia okazało się "Carmina burana" Orfa, było dziełem Roberta Skolmowskiego, który zrealizował też "Trubadura" Verdiego, "Straszny dwór" Moniuszki oraz drugą "Carmen" we współczesnej wersji. Szybko okazało się, że Wrocław dysponuje też innymi równie atrakcyjnymi miejscami, gdzie można wystawiać operowe megaprodukcje. Bulwar Włostowica na Ostrowie Tumskim okazał się idealnym miejscem dla "Giocondy" Ponchiellego w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego, ze scenografią Waldemara Zawodzińskiego, z udziałem znakomitych śpiewaków: Aleksandry Rezza i Eduardo Villa. Premiera okazała się głośnym wydarzeniem, o którym mówiła cała Polska, a całe przedstawienie było retransmitowane przez TVP.

Dach Galerii Dominikańskiej stał się sceną dla musicalu "Skrzypek na dachu", który po raz pierwszy w swojej historii trafił na autentyczny dach. Kolejnym miejscem okazała się Pergola w parku otaczającym Halę Ludową, którą w międzyczasie przemianowano na Halę Stulecia. To tutaj wiosną tego roku wystawiono wspaniały "Napój miłosny" Donizettiego w reżyserii Michała Znanieckiego, który był jednocześnie autorem scenografii. Wrocławski "Napój" ma wszystko, czego oczekuje się od wielkich widowisk plenerowych: Dulcamara i jego świta przylatują balonem, Nemorino śpiewa swoją cavatinę, płynąc łódką, a wojskowe namioty i strażnice rozlokowane wokół wodnego zbiornika dopełniają obrazu, którego klimat budują świetnie prowadzone światła i odbijające się w lustrze wody elementy scenografii.

18 października 2003 r. to data warta długiego zapamiętania, dlaczego? Tego dnia odbyła się w Hali Ludowej premiera "Złota Renu", pierwszej części wagnerowskiej tetralogii, do wystawienia której Opera Wrocławska przygotowywała się przez blisko trzy lata. Równo rok później wchodzi na scenę "Walkiria", a w czerwcu 2005 r. "Zygfryd". Całość zamyka wystawiony w czerwcu 2006 r. "Zmierzch bogów". Twórcą wrocławskiej inscenizacji jest prof. Hans Peter Lehmann, który stworzył dynamiczne widowisko, w którym akcja wywiedziona została z pulsu muzyki. Wszystko, co dzieje się na scenie, ma swoje oparcie właśnie w muzycznej materii i rozgrywane jest w prostych dekoracjach Waldemara Zawodzińskiego. Potężna metalowa półkolista konstrukcja i podzielona na dwa, czasami trzy poziomy scena towarzyszy całej akcji. To w tej przestrzeni mamy podwodny świat cór Renu, podziemne królestwo Nibelungów, potężną Walhallę, siedzibę Wotana i bogów. Kolejne obrazy, wspomagane znakomitą grą świateł i projekcji, konstruowane są z logiczną dbałością o każdy detal i klimat. Ukoronowaniem realizacji tetralogii był Festiwal Wagnerowski zorganizowany w październiku 2006 r., podczas którego wystawiono w zwartym cyklu cały "Pierścień Nibelunga", dyrygował Tomasz Szreder.

Ostatnim wydarzeniem zrealizowanym przed dwoma tygodniami w Hali Stulecia była premiera "Borysa Godunowa" Musorgskiego w reżyserii Yuriego Alexandrowa, ze scenografią Pawła Dobrzyckiego, ze znakomitą obsadą, w której najpiękniej zaznaczyli swoją obecność Janusz Monarcha w partii tytułowego cara i Paweł Izdebski jako Pimen. I tym razem krytycy byli zgodni w entuzjastycznej ocenie tej premiery. Przez te dziesięć lat zmieniali się wykonawcy, reżyserzy, scenografowie, projektanci kostiumów, nie zmieniała się tylko dyrektor Ewa Michnik, która najczęściej czuwała nad poziomem muzycznym każdej z tych premier, przygotowywanych pod jej kierunkiem i przez nią prowadzonych. To właśnie Ewa Michnik przy dyrygenckim pulpicie, znakomicie grająca orkiestra i dobrze przygotowane przez Małgorzatę Orawską chóry zawsze były - i są - gwarantem wysokiego poziomu wykonawczego każdego przedstawienia. Najbliższe plany w tym względzie mówią o premierach "Otella" Verdiego wiosną 2008 r. oraz "Opowieści Hoffmanna" Jacqueasa Offenbacha jesienią.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji