Artykuły

Chybiony pomysł

"Kariera Artura Ui" w reż. Wojtka Klemma w Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze. Pisze Piotr Bogdański w Wiadomościach Wałbrzyskich.

Z propozycji dolnośląskich teatrów wybór padł na spektakl Wojciecha Klemma w Teatrze Jeleniogórskim pt. "Kariera Artura Ui". Wybór okazał się chybiony.

Kariera Artura Ui

Efektowna mównica, pomysłowe tytułowanie kolejnych aktów sprayem na ścianie, zaskakujące chluśnięcie krwią i niezły, wciąż aktualny tekst Bertolta Brechta. Niestety, to wszystko co dobrego można powiedzieć po pierwszej inscenizacji Wojciecha Klemma, reżysera i jednocześnie nowego dyrektora jeleniogórskiego teatru. Mam nadzieję, że "Kariera Artura Ui" to tylko wielki falstart. Nim jednak będziemy mogli obejrzeć coś nowego podpisanego nazwiskiem Klemma przyjrzyjmy się uważniej "Karierze ...".

Historia, którą wymyślił Brecht opowiada o tytułowym Arturo Ui - gangsterze,

który drogą intryg, przekupstwa, szantażu wreszcie zbrodni dochodzi do władzy. Dramat powstał sześćdziesiąt lat temu, a sprawia wrażenie jakby pisarz czerpał inspirację z obecnej rzeczywistości. Tak więc wydawało mi się, że "Kariera Artura Ui" to samograj i wystarczy go dobrze zagrać i sukces gotowy. Reżyser miał jednak inny pomysł. Przede wszystkim zrezygnował ze scenografii i cała akcja toczy się na wąskiej płaszczyźnie między stalową kurtyną a pierwszym rzędem krzeseł. Aktorzy prezentują się równie ascetycznie i noszą jednakowe koszulki wizerunkiem wizerunkiem Artura Ui. Nic w tym oryginalnego, ale także nic złego, pod warunkiem, że reszta zagra. Tu jednak nie zagrała i skromna forma tylko dobiła spektakl. Niepokój dało się odczuć już na samym początku. Ostra i za głośna muzyka z głośników, do tego wyrzucane w zdecydowanie za szybkim tempie kwestie przez aktorów, skutecznie dezorientują widownię. Dopiero marszcząc czoło z wysiłku można zorientować się w sytuacji w prostej skądinąd historii. Zaczynamy rozumieć kto jest kto.

Niestety, niewiele to zmienia. Ze sceny dalej wieje nudą, a kolejne sceny drażnią coraz bardziej. Żadna z postaci nie czaruje charyzmą. Z każdą minutą coraz bardziej widać brak pomysłu na inscenizację Brechta. W sztuce wg Klemma brak zaskoczeń, czegoś innego niż recytowania tekstów, konwulsyjnego tańca i wkurzającej (za głośnej) muzyki. I tak do końca przy wychodzących w trakcie sztuki widzach. Pierwszej premiery w tym sezonie nie uratuje nawet chluśnięcie w twarz Jackowi Grondowemu cieczą imitującą krew ani potężna mównica wieńcząca całość. Pozostaje nam tylko zapomnieć jak najszybciej o "Karierze Artura Ui" i poczekać na kolejną premierę.

Zdjęcie z próby przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji