Jaskiniowiec w Politechniku
W klubie Politechnik zgasło światło. Jedynie na scenie migotała świeca. W rytmie bębna i z dziką pieśnią prymitywnego samca na ustach pojawił się Emilian Kamiński. Tak rozpoczął się wczoraj monodram "W obronie jaskiniowca". Kamiński zagrał wymagające sporego zaangażowania przedstawienie, które miało udowodnić, że między mężczyzną i kobietą musi dochodzić do spięć. Publiczność, która w połowie wypełniła salę, przyjęła występ śmiechem.