Artykuły

Śmiechoterapia

Ten spektakl powinno się obejrzeć dwa razy, bo nie da się jednocześnie podziwiać talentu wykonawcy i obserwować reakcji widzów za plecami.

W Śródmiejskim Forum Kultury Emilian Kamiński pokazał swoją "Obronę jaskiniowca". Autorski spektakl jest oparty na motywach sztuki Roba Beckera, napisanej na podstawie książki Johna Graya "Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus".

Kamiński przygotował "Obronę..." na jubileusz 25-lecia pracy artystycznej. Spektakl nazywa żartem scenicznym i nazwa ta jest całkowicie uprawniona. Aktor i autor w jednej osobie, wyśmiewając odwieczną walkę płci wywołuje wśród publiczności salwy śmiechu. Gra mężczyznę, kobietę (a raczej kilkanaście różnych kobiet), dziecko, a nawet samochód, dzwonek u drzwi, telefon i... koszyk w supermarkecie!

Łódzki spektakl odbył się w wypełnionym do ostatniego miejsca Śródmiejskim Forum Kultury. Publiczność wygodnie usiadła przy stolikach sącząc drinki. Zgasło światło i na scenę wbiegła ledwie widoczna postać.. W świetle świecy, akompaniując sobie na bębnie, wykonała dziki taniec jaskiniowca. Po chwili zapaliły się reflektory i oczom widzów ukazał się elegancki mężczyzna w garniturze: Emilian Kamiński. - O, Jezu, to prawdziwy macho - westchnęła siedząca obok mnie dziewczyna. Kamiński z miejsca podbił damską część widowni zniewalającym wprost uśmiechem. A męskiej zaimponował klasą i... kondycją: przez kilkadziesiąt minut w nienagannie skrojonym ubraniu mówił tekst ilustrując go akrobatycznymi figurami. I nie miał nawet zadyszki.

Miałem przyjemność oglądać premierę "Obrony..." w warszawskim Teatrze "Buffo", więc w ŚFK część czasu poświęciłem podglądaniu publiczności. Gdy np. aktor odtwarzał scenę pt. "Mąż ogląda mecz w telewizji, a żona akurat dokładnie w tym samym czasie musi powiedzieć mu coś ważnego" i śmieje się z białogłów, mężczyźni triumfalnie spoglądali na swoje żony. Za chwilę jednak to żony zwycięsko spoglądały na mężów, bo aktor bez słów (świetna próbka pantomimy) pokazał rozmowę facetów przy piwie.

Kamiński sprawiedliwie rozdziela razy, nie oszczędzając żadnej z płci. Robi to taktownie i inteligentnie, dzięki czemu komedię można traktować jako rodzaj małżeńskiej śmiechoterapii. Aktor śpiewa, tańczy, rozmawia z publicznością, opowiada historie za pomocą słów albo tylko gestów, mruknięć, spojrzeń i westchnięć. Przez godzinę przykuwa uwagę publiczności i sprawia, że ta domaga się bisów. Wszystko podane jest lekko, a czasami - zbyt lekko. Ze sceny padają zwroty "świeci się jak psu..." albo "kręci się jak g... w przeręblu". Trafiło się także kilka dowcipów nie najwyższego lotu, przy których nikt się.nie śmiał. I chociaż Kamiński zapewnia, że wyrzucił większość wulgaryzmów z amerykańskiego oryginału, mógł sobie darować nieeleganckie słowa. Z drugiej strony wygląda na to, że aktor po prostu przystosował się do nowej publiczności teatralnej, która śmieje się nie tylko z Szekspira.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji