Artykuły

Na szkle pożegnane

"Zbrodnię i karę" w adaptacji i in­scenizacji Andrzeja Wajdy zapowiadał Krzysztof Domagalik na tych łamach jako spektakl-legendę i miał oczywiście rację. Miał też rację krakowski ośrodek tv przenosząc rzecz całą z desek sceny na szklane ekrany prawie bez zmian, jeśli nie liczyć wykreślenia sce­ny przedostatniej (okazywanie publicz­ności dowodów rzeczowych) i przenie­sienia ostatniej w plener. Tak miało być, tak trzeba robić, takie przedsta­wienia powinni oglądać wszyscy.

Ale dla mnie ta legenda, częściowo przynajmniej, "podumarła".

Bo co to za legenda bez kobiety?

Zauważcie - jaki stary motyw: ja­wnogrzesznica lepsza od grzeszników skrytych, oczyszczająca jakiś okruch świata chociaż z obłudy. I jaki trwały! Wykorzystują go choćby westerny - te mity o powstawaniu pewnej cywilizacji. W ogóle mity, sagi, wszelkie opowieś­ci o Początku, o Oczyszczeniu, o Narodzinach, o Zmartwychwstaniu - nie mogą obejść się bez kobiety, czystej czy grzesznej, to już zależy od ich przesła­nia (lub interpretacji).

Dlatego po krakowskim przedstawie­niu w Starym Teatrze najgoręcej okla­skiwałem Barbarę Grabowską-Oliwę, odtwórczynię roli Soni Marmieładow. Stała na scenie rozedrgana wewnętrz­nie, jakby zdyszana (choć ostatnia sce­na była spokojna), z oczyma błyszczą­cymi nie od świateł reflektorów, ale - daję słowo - od łez. Nadal była jedyną istotą prawdziwie duchową pomiędzy tymi wszystkimi męskimi automatami do gier, automatami doskonałymi (sę­dzia Porfiry) lub z pękniętą sprężyną (Raskolnikow i kilka postaci pobocz­nych), lecz mającymi już jakby od urodzenia gotowe nagrania na każdą, ja­ka (automatowi) zdarzyć się może, sy­tuację.

I trudno będzie Państwu uwierzyć, że tego właśnie pożegnania z aktorami, jako już prywatnymi ludźmi, a jeszcze bohaterami tragedii - tak mi teraz bra­kuje.

Czy dlatego odebrałem Sonię w wy­daniu telewizyjnym jako... element zbędny? Tak, element, jescze jeden do­skonały element, oszlifowany tekstem i reżyserią, lecz już nie ducha, praw­dziwego ducha tej historii. Niech sobie twórcy nagrania dla eksperymentu zmontują spektakl zupełnie bez Soni. Przekonają się zapewne, że pojedynek Porfiry - Raskolnikow w t e 1 e w i z j i mógłby całkowicie wystarczyć. O dziwo, przedstawienie mogłoby się wte­dy okazać... czystsze. Bardziej telewi­zyjne po prostu.

Jeśli szklany ekran rolę (rolę jako kreację i rolę w życiu Raskolnikowa) Barbary Oliwy - Soni jakby osłabił, to ekspresję Jerzego Radziwiłowicza - przez zbliżenia zapewne - wzmocnił, zwielokrotnił. I źle zrobił. Już na przed­stawieniu krakowskim ten świetny ak­tor denerwował mnie przeszarżowaniami w obrazie człowieka "nerwowego". Przy­puszczam, że Andrzej Wajda tak go u-stawił (albo nie mitygował), bo chciał osiągnąć widoczny kontrast postaci. Lecz co widoczne dla nas, musiało też być od początku widoczne dla Porfirego. A to powoduje w nas zdziwienie, że tak długo i z takim nakładem środków szuka on tego, co ma od razu podane jak na dłoni. Taki Raskolnikow, jakiego widzimy, zwłaszcza na ekranie telewizyjnym, za bardzo ułatwiłby mu sprawę. ,,Pękłby" sam, znacznie wcześniej, co dodatkowo czyni zbędną Sonię, nie mó­wiąc o sztuczkach sędziego.

Lecz te sztuczki, same w sobie... Wła­śnie! Porfiry interpretowany przez Je­rzego Stuhra okazał się niesłychanie telewizyjny, zachowuiąc jednocześnie absolutną identyczność ze swoim pierwowzorem z przedstawienia krakowskiego! Już sama możliwość cze­goś takiego (nie mówiąc o jej spełnie­niu) jest dla mnie tajemnicą. Czyżby część jej wyjaśnienia tkwiła w słowach śledczego: "Ja jestem człowiek skoń­czony"? Czy to właśnie ludzi skończo­nych (w odróżnieniu od wiecznej Soni czy rodzącego się na nowo Rodiona) to chłodne medium potrafi przedstawić najlepiej? Nie śmiem przypuszczać, że stąd się rodzi powodzenie ekranowe wszelkiego typu policjantów, w życiu raczej nie lubianych.

Tak więc powiem na koniec, choć na pewno nieco przesadnie: z legendy, wła­snej legendy, którą przywiozłem ongi z Krakowa i rozpowiadałem wszystkim bez żadnej nadziei na zrozumienie - został mi się ino Stuhr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji