Artykuły

Dialog zamknięty i już

Gdy prestiżowy i najciekawszy dotąd festiwal teatralny w Polsce ma do zaoferowania tylko dwa dobre spektakle i kilka ciekawostek, oznaczać to może albo ogólnoświatową zapaść teatralną, albo nieuważną selekcję - o IV Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Dialog we Wrocławie pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Dialog rozpuścił widzów. Przyzwyczaił do spektakli najwyższej jakości. Podczas kolejnych trzech edycji niemal każdy dzień najważniejszego z polskich festiwali przynosił wydarzenie. Niemal każdy artysta stawał się punktem odniesienia wielomiesięcznych dyskusji artystycznych. Dlatego, gdy w tym roku widzowie stawili się we Wrocławiu, trudno im było ukryć zawód. Tegoroczny festiwal okazał się imprezą z początkiem i końcem - pierwszego dnia belgijskie "Życie snem" Johana Simonsa, a ostatniego irlandzka "Giselle" Michaela Keegana-Dolana [na zdjęciu scena ze spektaklu]. Między tymi dwoma świetnymi spektaklami tydzień nie przyniósł niczego odkrywczego. Większość przedstawień to produkcje jednego pomysłu lub co najwyżej pierwszej połowy. Artyści zdecydowanie nie ufali swoim intuicjom, psując to, co zapowiadało się ciekawie.

W obiecującym greckim "Golfo 2.3 beta" zabieg opatrzenia tradycyjnej pasterskiej historyjki autoironicznymi komentarzami i odegrania całości w konwencji anime (japoński film rysunkowy) został pod koniec zburzony i zmarnowany. Dwaj błaznujący aktorzy-konferansjerzy umiejętnie dialogowali z widzami, szydząc ze stereotypów na temat Grecji. Gdy jednak włączyli się w akcję i wraz z aktorami w maskach próbowali wzruszyć publiczność historią zdradzonej dzieweczki, całość stała się ckliwa i nieznośna.

Pomysł pt. "Klasyka tak, ale ze szczyptą akrobacji" pojawił się dwukrotnie - w koreańskim "Woyzecku" i szwedzko-duńskiej "Małej Syrence" Cirkus Cirkör & Kaleidoskop. O ile pierwszy spektakl był serią udanych wizji plastycznych rozpisanych na jedenaścioro aktorów i krzesła, drugi raził pretensjonalnością. Baśń, z której za pomocą ciała i ruchu można by stworzyć przejmujące, mądre widowisko, rozleciała się na skoki, piski, wzloty i trzepoty nieistniejącymi ogonami.

Nawet z "Domu lalki" legendarnej grupy Mabou Mines pozostaje w pamięci niewiele poza kontrowersyjnym konceptem, by wysokim aktorkom partnerowali aktorzy wzrostu dzieci. Reszta spektaklu opierała się na typowo amerykańskim rozmachu, czyli na przesadzie (od szczudlarzy po operę lalkową) i balansowaniu na granicy kiczu, szmiry i grafomanii.

Na tle zagranicznych ciekawostek dobrze wypadły propozycje polskie. Michał Zadara miał tu swój minifestiwal (wstęp do styczniowego Zadara Fest w Warszawie?). Oprócz uwzględnionych w programie "Odprawy posłów greckich" i "Kartoteki" widzowie mogli się wyrwać na chwilę do Teatru Muzycznego "Capitol" na premierę "Operetki" Gombrowicza. Ale Zadara rozśpiewany, Zadara zamykający Gombrowicza w alpejskim spa okazał się znacznie mniej ciekawy niż Zadara w "Odprawie posłów greckich" czy "Kartotece".

Zaproszeni na Dialog Amerykanie z zachwytem przyjęli "Anioły w Ameryce". Zaskoczyło ich, że zgrany, podstarzały, wystawiany głównie przez teatry uniwersyteckie tekst Kushnera może jeszcze wywoływać tak intensywne emocje, odkrywać nowe sensy, korespondować z zachodzącymi obecnie procesami. Kto nie widział dotąd "Orestei" Jana Klaty, miał szansę przekonać się do reżysera odsądzanego od czci i wiary za sampling klasyków. Tym razem pokazał się jako twórca niezbyt jeszcze spójnych, za to wspaniałych scen, jak monolog katatonicznej Kasandry.

W pamięci widzów pozostaną na pewno "Trzy siostry" z Münchner Kammerspiele. O obrazach stworzonych przez Andreasa Kriegenburga można by pisać długo i pięknie. Zachwycać się jasnym salonem, nad którym górował olbrzymi żyrandol-rosiczka, gotowy w każdej chwili zamknąć się i zmiażdżyć bohaterów. Analizować pokazanie upływu czasu przez piętrzące się coraz większymi stosami białe prześcieradła, a samotności sióstr - przez doczepienie im głów smutnych, tragicznych lalek. Pocieszać się optymistycznym klimatem wprowadzanym przez powtarzane co rusz piosenki Beatlesów. Cały spektakl uznać należy jednak za sprawną, uwodzącą, lecz dość nieukierunkowaną zabawę magią teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji