Artykuły

Artystka o wielkiej duszy

Opiekunka lwów w zoo, uczestniczka katolickiej misji w Afryce, pielęgniarka, aktorka i społecznik - to życiowe role BARBARY LACH, odtwórczyni roli Matki w spektaklu "i odsłoniłam noc', którego premiera odbyła się tydzień temu na scenie teatru La Mama w Nowym Jorku.

"Pochodzi z Tychów. Chciała być biologiem, pracować ze zwierzętami. Po skończeniu technikum rolniczego opiekowała się w chorzowskim ogrodzie zoologicznym małymi lwiątkami. Nadała imiona Kasi, Balbinie i Filipowi.

- Po głowie jednak chodziło mi aktorstwo. Tato, choć górnik, grał w teatrze amatorskim Harmonia w Tychach. Opowiadał mi o swoich rolach, więc gdzieś we mnie to siedziało - wspomina pani Barbara [ na zdjęciu].

Dostała się do szkoły teatralnej we Wrocławiu. W 1981 roku została aktorką naszego teatru lalek. Pięć lat później wyjechała na... misję do Togo w Afryce. - Zaprosił mnie kuzyn, misjonarz. Wróciłam do Polski po to, by skończyć studium medyczne i ponownie wyjechać - opowiada. Studium skończyła, choć ówczesny dyrektor teatru Grzegorz Kwieciński powiedział jej, że ma świra. Zgodził się jednak przez dwa lata nie obsadzać jej w wielu rolach. Została pielęgniarką, ale z powodów osobistych do Afryki nie wróciła.

Za to z przyjaciółmi z teatru zaczęła grywać darmowe spektakle dla dzieci w domach dziecka i szpitalach. Pierwotnie przedstawienia oparte na tekstach Jana Brzechwy przygotowywała z Tadeuszem Rudnickim, Andrzejem Mikoszą i Andrzejem Szymańskim. Po pewnym czasie cały zespół aktorski wyjeżdżał z repertuarowymi spektaklami do ośrodka dla trudnej młodzieży w Leśnicy. Zabierali ze sobą książki i zabawki, które wszyscy pracownicy teatru przynosili z domów. - Czasami nasi widzowie nie mieli w ogóle ochoty nas oglądać, buntowali się, dogadywali, tak że miało się ochotę wręcz przerwać spektakl i pójść stamtąd jak najdalej. Ale przecież trzeba coś z siebie dać, trzeba przybliżać teatr, może choć jednej osobie coś z tego zostanie? - zastanawia się aktorka.

Wciąż ze wzruszeniem wspomina występ w Domu Małego Dziecka w Tarnowie Opolskim. - Ryczałam jak bóbr. Te wszystkie dzieci tak łakną ciepła, pragną wejść na ręce. Biedne, opuszczone... - urywa pani Barbara.

Choć nie ma dzieci, w i odsłoniłam noc jej kreacja matki jest niezwykle wiarygodna i trudno uwierzyć, że jest tylko kwestią aktorskiego warsztatu. - To zależy od spektaklu, ale czasem jakby wpadam w trans, gram o sobie, o niespełnionym macierzyństwie - wyznaje. Nad rolą zamierza jeszcze popracować, gdyż jeszcze ma niedosyt.

Zaczęła też współpracę z opolskim stowarzyszeniem Serce dla serca, już od jutra razem z naszymi aktorami z lalek (Agnieszką Zyskowską i Andrzejem Szymańskim ) będzie czytać bajki małym pacjentom szpitala na Witosa.

- Każdy ma w sobie potrzebę dawania siebie. Nie każdy potrafi to okazać, w obawie, że zostanie nazwany dziwakiem czy naiwniakiem. To, co robiliśmy z kolegami, nie było żadnym misjonarstwem. Misjonarką to była Matka Teresa, ale nie ukrywam, że jest dla mnie wzorem. Zastanawiam się, może pojadę do Indii - mówi. Będzie to możliwe, bo z pomocą wrocławskiego teatru lalek zorganizowała zbiórkę lalek dla dzieci przebywających w Indiach w ośrodku dla trędowatych. - Dzwoniłam do siedziby fundacji w Warszawie z pytaniem, jak można by jeszcze im pomóc. Usłyszałam, że skoro wysłałam lalki, to najlepiej byłoby, gdybym przyjechała zrealizować z ich pomocą jakieś przedstawienie - kończy pani Barbara".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji