Artykuły

Sensacyjna opowieść z ogromną skalą uczuć. Rozmowa z Andrzejem Rozhinem, reżyserem

EWA PODGAJNA: Na czym polega reżyserowanie przez pana "Toski"?

ANDRZEJ ROZHIN: Propozycja, którą otrzymałem od pana Warcisława Kunca, dyrektora Opery, przyszła niespodziewanie. W Szczecinie przygotowuję premierę "Kordiana" w Teatrze Polskim. W związku z wystawieniem przez teatr "Hamleta" zyskałem trochę czasu i wówczas padła ta propozycja. Nie jest to reżyserowanie opery od pierwszej próby muzycznej, wokalnej czy aktorskiej, tylko pewien rodzaj specjalnej organizacji tego przedsięwzięcia. Do mnie należy przygotowanie inscenizacyjne, czyli zrobienie sytuacji aktorskich, włożenie ich w przestrzeń, zorganizowanie przestrzeni wizyjnej, odpowiedniego oświetlenia.

Pełni więc Pan rolę bardziej rzemieślnika niż reżysera?

- Zawód reżysera ma różne kolory. Zupełnie inne jest pojęcie reżysera w teatrze awangardowym, eksperymentalnym, jeszcze inne w dramatycznym, gdzie rozpoczyna pracę od analizy tekstu, siedzi nad nim ileś dni i poświęca aktorowi kilkanaście, kilkadziesiąt czy kilkaset godzin rozmowy o roli, jeszcze inna jest sytuacja reżysera koncertu, a inna reżysera operowego, który rozpoczyna realizację tytułu, ale od podstawowych kroków. Mam na ten spektakl wpływ, choć nie szczegółowy. Próby zaczęliśmy tydzień temu. Nie jestem w stanie poprowadzić roli solistki, która wykonuje rolę Toski, bo miałem z nią w zasadzie dwie próby. Oni przyjeżdżają przygotowani, bo grają te partie od wielu lat. Każdy robi swoje. Moją rolą jest to wszystko poskładać. Ale proszę nie myśleć, że to jest gorsze czy mniej ciekawe, niż gdybyśmy to robili pięć miesięcy.

W czym tkwi fenomen "Toski"?

- "Tosca" jest przepiękna muzycznie, w dodatku to wspaniała sensacyjna opowieść z ogromną skalą uczuć, z miłością i nienawiścią.

Myśli Pan, że przedstawienia plenerowe są pomysłem na dotarcie opery do masowego widza?

- Każdy sposób, który tworzy nową przestrzeń odbioru, który oferuje widzowi nieznaną do tej pory formę widowiska, jest rozwiązaniem, bo widz jest już trochę opatrzony z tradycyjną formułą, tym bardziej że jeden teatr ma warunki do robienia wielkiej inscenizacji opery, a inny ich nie ma. To stwarza nowe możliwości wizualne, ale i dźwiękowe, bo inna akustyka jest w auli, a inna w kościele. Widz ma większy oddech, może przyjść swobodnie ubrany, ma więcej miejsca dla siebie. A wędrówka jest dobra dla zdrowia.

Andrzej Rozhin

Pracę zawodową rozpoczął jako aktor w Teatrze im. Andersena w Lublinie w roku 1960. Był dyrektorem naczelnym i artystycznym m.in. Teatru im. J. Osterwy w Gorzowie (1974-1977) i Lublinie (1985-1993), Teatru im. S. Jaracza w Gorzowie (1977-1978) oraz Teatru Polskiego w Szczecinie (1981-1983). Ma w swoim dorobku reżyserię m.in. "Edenu" Lema, "Kartoteki" Różewicza, "Karabinów" Grochowiaka, "Iwony, księżniczki Burgunda" Gombrowicza, "Kordiana" Słowackiego, "Opery za trzy grosze" Brechta, "Zemsty" Fredry. Nagrody:

Łódź - V ŁST - nagroda indywidualna za adaptację i inscenizację "Testamentu" Villona w lubelskim "Gongu II" (1969), Nagroda indywidualna III stopnia Ministerstwa Nauki, Techniki i Szkolnictwa Wyższego (1970),

Wyróżnienie tygodnika "Przyjaźń" za reżyserię "Sprzężenia zwrotnego" w Teatrze na Woli w Warszawie (1980).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji