Artykuły

Lewitacja ze wstrząsami

"Hello, Viva" w reż. Roberta Szymańskiego w Teatrze Viva w Poznaniu. Pisze Jolanta Brózda w

"Stało się - mamy w Poznaniu scenę rewiową. Z programem - obiecującym, choć nie dotartym i zgrzebnym. I z nową w mieście sceniczną przestrzenią.

Przestrzeń mieści się w dawnym kinie Olimpia przy ul. Grunwaldzkiej 22. Z zewnątrz budynek nie zdradza nowego rewiowego przeznaczenia, ale w holu widać plakaty teatru Viva. Przed sobotnią premierą przywitali tam dość licznych widzów ochroniarze - rośli i czujni. Zapytali fotoreporterkę Gazety o przeznaczenie długich obiektywów, które dźwigała. I słusznie - nie na darmo fotografowie zwą je lufami. W drodze na widownię mija się przyjemne foyer z barem - w bordo i zieleni. Sala jest przytulna, z wyściełanymi krzesłami, wygodnym balkonem, ze stolikami, pomiędzy którymi biegają kelnerzy. Wymarzone miejsce do wynajęcia dla kabaretów czy teatrów grających lżejszy repertuar. Gospodarzem jest Teatr Viva - pierwszy stały rewiowy zespół w Poznaniu.

Rewia to mocno podkasana muza. Wizualna frywolność spektaklu Hello Viva nie przekraczała granicy stringów w kostiumach tancerek. Ale słowna frywolność przechodziła miejscami granice dobrego smaku. Zręczny skądinąd konferansjer Andrzej Łyszyk prorokował, jak świętoszkowaty Poznań przeobrazi się obyczajowo pod wpływem rewii. Skonstatował przy tym, że dzieci raczej się nie będzie uczyć kankana ze względu na wydarzenia w pewnej szkole chóralnej. Mało subtelne. Co gorsza, chwytliwe. W ogóle słowna część programu musi się jeszcze dotrzeć, by nie wyglądała na zapchajdziurę między zmianami dekoracji. Ratował ją Michał Grudziński w swoim ogranym, ale niezawodnym skeczowo-szmoncesowym stylu.

O rewii decyduje jednak przede wszystkim widowiskowość wspierana muzyką. Skomponowali ją i profesjonalnie zaaranżowali Janusz Piątkowski i Maciej Szymański - w lekkostrawnym i sentymentalnym stylu środka. Obok oryginalnych piosenek były też udane stylizacje tańców. Zespół tancerek, tancerzy i akrobatów prowadził widzów przez utwierdzone rewiową tradycją stylistyki. Było tango ogniste - to kompozycyjnie jeden z najbardziej udanych fragmentów. Tańczyła rosyjska matrioszka w wielkiej spódnicy, spod której wyskakiwali dziarscy tancerze kozaczoka, iskrzyła się zmysłowo samba. Brawa za oryginalny pomysł na kankana! Przestylizowana melodia Jacques'a Offenbacha została przetkana motywami polskiej muzyki ludowej i to zaowocowało bezpretensjonalnym humorem. Tancerki przeplatały kankanowe wymachy nogami z figurami z tańców ludowych - coraz bardziej dynamicznymi. W taniec wplatały się pantomimiczne popisy klauna Pinezki.

A jednak ze sceny biło wizualną zgrzebnością, która do rewii nie pasuje. Niewielki zespół, uboga scenografia i maszyneria. W ciekawej scenie indiańskiej kobieta zaklęta przez kapłana lewitowała ze wstrząsami, bo urządzenie do lewitacji szarpało. Za to oko można było nakarmić aż do przesytu kostiumami - bajecznie kolorowymi, zmieniającymi się niemal co chwila. Pióra, cekiny, perły, falbany...

Czy rewia znajdzie sobie miejsce na rynku? O tym przekonamy się, kiedy przejdzie próbę... targów. Powstała przecież w dużej mierze - jak deklaruje jej szef, reżyser i tancerz Robert Szymański - z myślą o targowych gościach. Wymęczony negocjacjami mózg biznesmena może pragnąć rewii, czyli rozrywki polegającej głównie na patrzeniu.

Na zdjęciu: scena z rewii Hello, Viva

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji