Artykuły

Krystyna Janda o Marlenie Dietrich: Pokochajcie ją!

Krystyna Janda, jak zapowiadała, po Marii Callas zmierzyła się na scenie z jeszcze jedną legendą XX wieku - Martena Dietrich. Jak? Przekonamy się niebawem podczas drugiego wakacyjnego przeglądu przedstawień Krystyny Jandy w chorzowskim Teatrze Rozrywki. Jak przed rokiem, teatralnym prezentacjom towarzyszyć będzie przegląd filmowy w kinie "Panorama" i tak samo "Dziennik Zachodni" patronuje temu artystycznemu przedsięwzięciu.

Z legendą Dietrich mierzy się Krystyna Janda poprzez tekst Pameli Games, tej - jak przed rokiem mówiła mi znakomita aktorka - która napisała rzecz o Piaf. Tekst o Marlenie grany jest w tej chwili na całym świecie. Niektórzy uważają, że jest zbyt mało ostry. Mnie zainteresował z jednego powodu -jest o majorze armii amerykańskiej, a nie o wampie. Uważam, że Marlena - cokolwiek by się nie mówiło, jaki był powód jej wyjazdu na front, pozostała niezwykłym człowiekiem, nie gwiazdą - człowiekiem! Po to chcę to zrobić. Trochę mówię na wyrost, ale wierzę, że uda nam się. Reżyseruje Magda Umer. Jest jeszcze jeden powód mego zainteresowania tym tekstem. Marlena (śmiejąc się) też miała problemy z intonacją i lekko fałszowała.

W innym wywiadzie, już bardziej serio aktorka dopowiedziała: - A jeśli chodzi o jej aktorstwo i śpiewanie, myślę, że te nie podlegają ocenie bezwzględnej, ponieważ Marlena to jedna z niewielu artystek, które stworzyły nowy styl, nową wartość. Jej osobowość i oryginalność jest najważniejsza.

Ostatnie słowa, jakie w "Marlene" wypowiada Krystyna Janda, to: - Pokochajcie ją. Tę walczącą z czasem, alkoholizmem i samotnością, którą pokazuje nam Krystyna Janda. Wierzymy, że przez dwie godziny uda się aktorce przekonać nas do człowieczeństwa kolejnego mitu.

Dla mężczyzn była Marlena Dietrich (1901-1992) uosobieniem erotycznych fantazji. Kobiety podziwiały ją za skandalizujące życie (sic!), odważne stroje i poglądy. Nosiła męskie garnitury, w których wyglądała jak uosobienie seksu. Około 1936 roku była najlepiej płatną kobietą świata i "najlepiej ubranym mężczyzną Hollywood". Córka pruskiego oficera policji miała być skrzypaczką. Rola w pierwszym niemieckim filmie dźwiękowym "Błękitny anioł" uczyniła z niej gwiazdę. Aura leniwej zmysłowości kabaretowej śpiewaczki o niskim, matowym głosie, siedzącej z założonymi najpiękniejszymi nogami świata, w obłokach dymu z papierosa w długiej fifce, w powszechną pamięć wryła się na zawsze, jak i jej " Wstydzę się, że jestem Niemką", po wielekroć wygłaszane po wybuchu II wojny światowej. Nie przyjęła propozycji Goebbelsa, aby wrócić z Hollywood do Niemiec i zostać pierwszą aktorką Trzeciej Rzeszy; ponad 500 razy w latach 1943-1946 wystąpiła za to na frontowych scenach wojsk alianckich. Nie wszyscy Niemcy jej to darowali. Niektórzy protestowali nawet wobec jej pochówku na berlińskim cmentarzu i dopiero całkiem niedawno części placu Poczdamskiego nadano jej imię.

Sukcesu "Błękitnego anioła" już nie powtórzyła. Liczył się jeszcze tylko jej drugi, pierwszy hollywodzki film "Maroko". Potem ogłoszono ją nawet "królową klapy". A przecież stała się mitem...

Byłem za mały, by wysłuchać jej warszawskiego recitalu w Sali Kongresowej. A jednak widziałem ją! Przez mały moment na paryskiej Avenue Montaigne, gdy w ciemnych okularach, szczelnie otulona chustą przemykała z samochodu do swego domu pod numerem dwunastym. Zamurowało mnie; nawet nie zdołałem pokiwać z sympatią. Może i dobrze, wszak stroniła od świata, nie udzielała już wywiadów, podobno nawet nie odpowiadała na listy i telefony...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji