Artykuły

O aktorach bez makijażu

"Zaśnij teraz w ogniu" w reż. Przemysława Wojcieszka w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Katarzyna Kamińska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Opowiedziana językiem wulgaryzmów tragiczna historia miłosna nadwrażliwca i zniewolonej przez rodziców dziewczyny? Brzmi ciekawie. Przemysław Wojcieszek w "Zaśnij teraz w ogniu" odsłania przed nami ciemną stronę ludzkiej duszy, ale spektakl razi dosłownością i przegadaniem.

Grzegorz Jarzyna, jeden z najbardziej cenionych polskich reżyserów teatralnych, mawia, że im więcej w teatrze realności, tym bardziej działa jego iluzja. Ta zasada nie sprawdziła się w przypadku najnowszego spektaklu Przemysława Wojcieszka "Zaśnij teraz w ogniu". To teatr bardzo realistyczny, ale odarty z magii. Jego treścią są piętrzące się wulgaryzmy i toporna dosłowność.

Głównymi bohaterami tej love story są Ola i Michał, para początkujących aktorów szukających pracy w Warszawie. Niedługo będą mieli dziecko. Oprócz tego poznajemy jeszcze parę innych osób ze środowiska aktorskiego. Wszystkich łączy życie w kłamstwie - prawie każdy zdradza swojego partnera, oszukując przy tym samego siebie. Wszyscy są samotni, co zagłuszają przygodami erotycznymi. Prawie każdy ma także dylematy związane ze swoim zawodem: iść do pracy w serialu czy czekać na ambitne role w teatrze?

Historii Wojcieszka brakuje prostoty i przejrzystości. Zastępuje ją albo mało zrozumiała zabawa konwencjami (sceny fechtunku czy surrealistyczne, nieporadne sekwencje tańca współczesnego trzech bohaterek), albo dosłowne kwestie w rodzaju: "jesteś złym człowiekiem", "kariera albo dziecko". Nie dodają one ani psychologicznej głębi, ani dramatyzmu. Reżyser dotyka w spektaklu bardzo wielu kwestii: mówi o toksycznej miłości rodzicielskiej, namiętnościach, o moralności, sztuce, a nawet Bogu (dla matki Oli istnieje jedynie piekło, Boga nie ma). Ten natłok powoduje jednak, że ślizga się tylko po powierzchni tych kwestii. Trudno więc określić, o czym spektakl ma być. Bo niełatwo uwierzyć, że Wojcieszek, który świetnie potrafi przykuć uwagę widza prostymi i nieprzegadanymi historiami, chce nam tym razem opowiedzieć jedynie bajkę z banalnym morałem ("bądź dobrym człowiekiem, inaczej spotka cię kara"). Nie do końca jest to też opowieść o aktorach, bo choć teatr cały czas im towarzyszy, są dla nas po prostu nieszczęśliwymi ludźmi. Zdarzyły się w "Zaśnij teraz w ogniu" świetne momenty - przejmujący monolog Roberta (w tej roli fenomenalny Marcin Czarnik) czy pełna napięcia rozmowa Oli (ekspresyjna Anna Ilczuk) i matki (świetna Halina Rasiakówna) dawały widzowi przedsmak tego, co mógłby zobaczyć, gdyby tekst skrócić o warstwę pretensjonalnych słownych tłumaczeń.

Wojcieszek zaprosił do współpracy wspaniały zespół: Małgorzata Bulanda zaprojektowała ciekawą, ascetyczną scenografię, ruch sceniczny przygotował Maćko Prusak. Niepokojące dźwięki z pogranicza jazzu, rocka i elektroniki na żywo zagrał Contemporary Noise Quintet. Wszystko to w połączeniu z bardzo dobrą grą aktorską Wiesława Cichego, Mirosława Haniszewskiego czy Pauliny Chapko niestety ugrzęzło w nieudanej historii zakończonej sceną zbiorowego mordu, który z niezrozumiałych przyczyn zostaje obrócony w żart.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji