Tragicznie miłosna historia
"Lombardczycy na pierwszej wyprawie krzyżowej" pod op. reż. Grzegorza Chrapkiewicza w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Pisze Tadeusz Skutnik w Dzienniku Bałtyckim.
Pięćdziesiąty piąty sezon artystyczny Opera Bałtycka rozpoczęła - rzec można - skromnie. Powtórzeniem wykonanej w św. Janie 24 czerwca koncertowej wersji wczesnej opery Giuseppe Verdiego Lombardczycy na pierwszej wyprawie krzyżowej.
Choć... to powtórzenie można by nazwać premierą, a tamto wykonanie - prapremierą. Bo - trudno uwierzyć - Lombardczycy od premiery w 1843 roku nie byli w Polsce grani!
Fabuła Lombardczyków jest nie mniej skomplikowana niż rasowych kryminałów. Tyle że bardziej naiwna. Przenosi nas w świat końca XI wieku, kiedy umyślono odwojować Ziemię Świętą poganom. Na to tło nakłada tragicznie miłosną historię rywalizacji dwóch braci o jedną kobietę. W wersji koncertowej, na szczęście, fabuła schodzi na drugi plan. Na pierwszym lśni muzyka.
A w niej - najważniejsze są kontrasty. Rozgrywający się na poziomie fabuły dramat jest jak chleb razowy; muzyka - jak ciasteczka. Niebiańskie brzmienia chóru kontrastują z surowością fabuły. Marszowa rytmika (momentami galopada) z melodyjnością. Trudno znaleźć między nimi łącznik. Chyba że bas czarnego charakteru - Pagana - zaśpiewany przez Wiktora Dudara. Nie doceniłem tego głosu w wykonaniu świętojańskim. Może zresztą tam gdzieś stłumił się sam. W Bałtyckiej zabrzmiał świetnie. Zatrząsł posadami całej przestrzeni operowej.
Poza tym nie zmieniam opinii. Najświetniejszą partię stworzyła Halina Fulara-Duda, dzielnie towarzyszył jej Paweł Skałuba [na zdjęciu]. Doskonałe było solo skrzypcowe Haliny Jastrzębskiej. No i chóry. Raz dyskretne, raz przemożne... Przed południem część chórzystów wykonała Jeruzalem w kościele św. Stanisława Kostki, po mszy św. w intencji zmarłej Janiny Jarzynówny-Sobczak. Wstrząsające wrażenie.
Dobry początek sezonu, ci Lombardczycy.