Artykuły

Golem bezładny w białostockich Lalkach

"Golem" w reż. Roberta Drobniuchna Teatru Grupa Nieformalna na Festiwalu Białysztuk w Białymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Sztuczny człowiek, ciała astralne, żydowski student opętany nienawiścią. Z tego wszystkiego ulepić chce spektakl Grupa Nieformalna. Z trudem jej idzie.

Jest pewien problem z najnowszym przedstawieniem w Białostockim Teatrze Lalek. Jego nierówność, nienaturalność - to i zaleta, i wada. "Golem" Meyrinka (na jego podstawie zbudowano spektakl) opowiada o sztucznym człowieku, którego pewien rabin powołał do życia kilka wieków temu. Operacja się nie udała, stwór wymknął się spod kontroli. Jest więc w chaosie spektaklu pewna metoda - trudno o lepieniu nowego życia opowiadać w sposób gładki, bez pęknięć. Toteż cała fabuła - rwana, miejscami niejasna, jak i sposób jej przedstawienia - od wyciszenia po nerwowość - może być kluczem do kompozycji spektaklu. To jednak nieco za mało. Jego nierówność - w warstwie kompozycyjnej i interpretacyjnej - po pewnym czasie zaczyna irytować. Co widz dostanie mocnego, poruszającego, to za chwilę o tym zapomni, bo kolejna scena infantylnością przyćmi poprzednie. Przedstawienie ma potencjał, jest w nim coś pociągającego. Ale ciągle tkwi w rozkroku, nie bardzo wiedząc, w którą stronę pójść: błahej opowiastki sprzed wieków, czy dramatycznej historii, podanej jednak z przymrużeniem oka.

Wadą i zaletą spektaklu jest też jego źródło - "Golem", w którym dostatek "błyskawicznych epidemii duchowych", "ciał astralnych", "dusz wegetacyjnych", "ucieleśnień". Język Meyrinka (przy całym szacunku dla jego uniwersalnego tekstu) naszpikowany jest terminami modnymi w jego epoce, a dziś brzmiącymi fałszywą, egzaltowaną nutą.

Twórcy spektaklu próbują temu sprostać - filozoficznego "Golema" pokazując w formie monodramu. Aktor Henryk Hryniewicki stanął przed trudnym zadaniem. Samotny na scenie stara się przywołać całą galerię postaci - studenta Charuska opętanego nienawiścią do swego mentora, rejwach żydowskiego getta sprzed wieków, duszny klimat komnat, w których uczeni studiują uczone księgi; i wreszcie strach gawiedzi, gdy co kilkadziesiąt lat na ulicach pojawia się widmo, chcące wcielić się w czyjąś duszę. Różnie wychodzi Hryniewickiemu przywoływanie świata duchów - raz znakomicie, innym razem kiepsko, w stylu aktorskiej szkolnej wyprawki. Raz tak sugestywnie opowiada historię, że widzom przebiegnie dreszcz po karku, innym razem - poprzestaje tylko na wywracaniu oczami i diabolicznym chichocie, co psychologii postaci bynajmniej nie przydaje, a śmieszności, chyba nie zamierzonej, i owszem.

Prosta scenografia - kilka drewnianych skrzynek, bali, topornych lalek (zbite deski z przyklejonymi maskami) - dodaje przedstawieniu kolorytu. I choć spektaklowi przydałyby się nożyczki, jest bezładny, w takim samym stopniu irytuje, jak i ciekawi - przyznać trzeba, że czasem błyska w nim aura tajemnicy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji