Artykuły

Większość żartem, ciut serio

"Pani Bóg Halina" w rez. Marii Spiss w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Marcin Kościelniak w Tygodniku Powszechnym.

Książka Marka Millera "Sekta. Made in Poland" to materiał, z którego mogło powstać interesujące przedstawienie. Maria Spiss, reżyser otwierającej sezon w Starym Teatrze "Pani Bóg Haliny", najwyraźniej nie miała pomysłu, co z nim zrobić.

Książka, powstała w ramach Laboratorium Reportażu na Uniwersytecie Warszawskim, to zbiór wywiadów z byłymi członkami sekt. Poszczególne wypowiedzi przeplatają się, tworząc wielogłos, w którym mniej interesuje nas pojedyncza osoba i jej historia, bardziej - to, co je łączy. W ten sposób książka próbuje ukazać mechanizm funkcjonowania sekt. Temat, który zazwyczaj łączy się z sensacją i kryminałem, u Millera potraktowany został ze skrupulatnością socjologa. Ma to swoje złe strony: książce bowiem bliżej do dokumentacji naukowej niż do reportażu. Co prawda autor, w wywiadzie zamieszczonym w teatralnym programie, opisując swoją metodę montażu mówi o "punktach zwrotnych", "filmie akcji" - do tych obietnic czytelnik nie powinien się jednak przywiązywać.

Spiss, przystępując do pracy nad spektaklem, stanęła przed koniecznością dokonania selekcji materiału z liczącej niemal 300 stron książki i trudnym pytaniem o to, w jaki sposób skomponować go w teatralną całość. Zdecydowała się na najprostsze rozwiązanie: wybrała kilka wątków, z którymi postąpiła w sposób dokładnie odwrotny do metody Millera: na powrót połączyła w całość, oddzieliła jeden od drugiego. Siłą rzeczy w przedstawieniu akcent został przesunięty z tego, co chciało być przekrojem, na urodę poszczególnych historii. Z analizy na anegdotę. Ten pierwszy ruch wiele mówi o całym spektaklu.

Aktorzy siedzą na krzesłach ustawionych w rzędy naprzeciwko widowni - ustawionych w ten sposób prawdopodobnie po to, byśmy się w nich mogli przejrzeć jak w lustrze... Punktowy reflektor wydobywa z mroku kolejnego mówcę, czasem światło rozjaśnia całą scenę, czasem aktorzy wchodzą ze sobą w dialog. W sumie: szlachetnie prosta formuła teatru dokumentu, w którym gra idzie o naturalność przekazu, zbliżenie widza do aktora, stworzenie aury szczerości, bezpośredniości.

Za tą fasadą kryje się jednak teatr zupełnie innej maści. Zamiast powściągliwej, wyważonej, cierpliwej gry, mamy ucieczkę aktorów w łatwe chwyty, którymi na skróty można stworzyć wyrazistą postać. Zasadą jest, aby wyrażone głosem i gestem emocje w skali 1:1 przylegały do wypowiadanych słów. Niekiedy (szczególnie Magda Jarosz) trzeba się dodatkowo wesprzeć charakterystyczną manierą mówienia, elementem kostiumu, by bohater nie miał przed nami żadnych tajemnic... Narysowane w ten sposób sylwetki są, owszem, plastyczne, ale - zbyt czytelne, nieautentyczne. Aktorzy siedzą zatem naprzeciwko, najczęściej zwracają się wprost do nas, ale nie został podjęty żaden wysiłek, aby tę intymną sytuację, jeśli nie pogłębić, to przynajmniej - usprawiedliwić.

Trudno też orzec, co rządziło takim a nie innym wyborem wątków. Najjaśniejsze momenty przedstawienia to te, w których akcentuje się śmiesznostki bohaterów, nieledwie komiczność sytuacji, w których uczestniczyli. Ku takim momentom ciąży inscenizacja - zwieńczenie znajdując w dialogu dwóch pociesznych koleżanek opowiadających o "Kursie cudów". W następującej dalej sekwencji dla odmiany robi się bardzo poważnie. To opowieść o poszukiwaniu Boga, w której pobrzmiewa przesłanie spektaklu: Boga należy szukać w sobie. To teza, przestroga, morał - jak kto woli. Nie wyszłoby to może tak nachalnie, gdyby nie fakt, że ton serio - następujący niespodziewanie i z namaszczeniem - głośno upomina się u widza o uwagę. Zatem albo śmiech, albo powaga - w przedstawieniu ledwo wybrzmiewają tony pośrednie, którymi można by wygrać bardziej interesującą i bardziej autentyczną opowieść.

Ostatecznie z "Pani Bóg Haliny" możemy zaczerpnąć garść chaotycznych informacji o powodach, dla których bohaterowie przystąpili do sekt, oraz przyczynach, dla których odeszli. W tym sensie przedstawienie od biedy realizuje misję wychowawczą. Wątpię jednak, czy to było ambicją Spiss.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji