Artykuły

Kurier Warszawski (fragm.)

A co na scenach? Zanim zobaczymy całkiem nowe premiery, na razie oglądamy spektakle, któ­re po krótkiej, na ogół półoficjalnej, prezentacji w okresie przedurlopowym, teraz powracają na afisz już na dobre. Do takich należy m.in. "Książę Myszkin" - przygotowana w Teatrze Rozmaitości przez Grzegorza Jarzynę adaptacja "Idioty" Dostojewskiego.

Po lipcowym sukcesie na festiwalu w Awinionie o Jarzynie należałoby właściwie pisać na kola­nach, że jednak sukces odniosła tam przede wszystkim jego krakowska inscenizacja "Iwony" Gombrowicza, a o "Myszkinie" wypowiadano się bardziej powściągliwie, więc unosząc się z ko­lan, parę słów o tym przedstawieniu pozwolę so­bie napisać. Zatem: jest interesujące i efektowne, ma parę świetnych ról, toczy się w dobrym tem­pie, operując tak częstym u Jarzyny filmowym montażem, oddzielającym liczne, krótkie sceny wyciemnianiem światła. Znakomita jest Magdale­na Cielecka (Nastazja), świetny Marek Kalita (Ferdyszczenko), dobrzy: Witold Dębicki, Joan­na Żółkowska, Robert Więckiewicz (Rogożyn)...

nie mogę powiedzieć, abym nudził się chociaż przez chwilę na tym trzygodzinnym spektaklu.

Nudzić się nie nudziłem, lecz wymęczyłem, że strach. Jarzyna (swoim zwyczajem reżyserujący pod pseudonimem stosownym do sztuki, tutaj więc jako Mikołaj Warianow), otóż Jarzyna-Warianow, podobnie jak cale pokolenie naszych tzw. młodych reżyserów, troszczy się głównie o wizu­alny kształt przedstawienia, mniej natomiast in­teresuje go to, czy słowo wypowiadane na scenie trafi do widza-słuchacza, czy też nie. W "Myszki­nie" na ogół nie trafia, co bardzo bywa kłopotliwe i nie pozwala w spokoju podążać za biegiem akcji. Męczy też ustawienie roli tytułowej (Cezary Kosiński); Myszkin w tym przedstawieniu to nie­chlujny nieudacznik, za którym z niezrozumiałych powodów ugania się para pięknych kobiet, niedwuznacznie sugerujący swą tępą miną i zachowa­niem, że chyba i Jarzyna, i Kosiński zbyt dosłow­nie potraktowali tytułowy epitet, jakim obdarzano księcia w powieści Dostojewskiego. A w ogóle - to Dostojewskiego tu nie za wiele, znacznie wię­cej Jarzyny - na szczęście tego dobrego Jarzyny, świetnie czującego sceniczną przestrzeń, mające­go ucho do muzyki (współpracował przy ciekawej ilustracji muzycznej Pawła Mykietyna), zaskaku­jącego widza oryginalnymi pomysłami.

Czyli - by ująć rzecz krótko: spektakl wzbu­dzający emocje. Ma swoich zagorzałych entuzja­stów i równie zagorzałych wrogów, a gdzieś po­środku tych skrajności umieściłbym swoją opinię. Bo chociaż duch Dostojewskiego z tej adaptacji uleciał, to jednak jest to spektakl nie pozostawia­jący nikogo obojętnym, a to już przecież dużo... Co zaś do Dostojewskiego, to być może odnaj­dziemy go u konkurencji - w adaptacji "Zbrodni i kary" z Gajosem, jaką otworzył sezon Teatr Po­wszechny. Ale o tym już w następnym Kurierze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji