Artykuły

Rosyjskich bajek czar

- Warto wrócić do tego, na co obraziliśmy się w latach 80., gdy uciekliśmy od "Wielkiego Brata", bo tam, w Rosji, jest wiele skarbów, o których nie wolno zapominać - reżyser JACEK MALINOWSKI przygotował rosyjską bajkę "Cud Krasawicę" w Lubelskim Teatrze im. Andersena.

Andrzej Molik: Język rosyjski jest w naszym kraju w odwrocie. Czy mali widzowie, którzy przyjdą na wyreżyserowaną przez Pana bajkę, będą wiedzieli, co to jest "krasawica"?

Jacek Malinowski: Warto wrócić do tego, na co obraziliśmy się w latach 80., gdy uciekliśmy od "Wielkiego Brata", bo tam, w Rosji, jest wiele skarbów, o których nie wolno zapominać. Z polskich reżyserów tylko Krystian Lupa w latach 90. zrealizował sztukę Gorkiego, a dwa lata temu w Akademii Teatralnej pokazano spektakl "Na dnie" tego autora.

W moim pokoleniu rosyjskie baśnie ludowe - byliny, na czele z najsłynniejszą o rybaku i złotej rybce, żyły w powszechnej świadomości. Pan jest przedstawicielem następnej generacji, co zatem zadecydowało o wyborze rosyjskiej bajki?

- Reminiscencje z dzieciństwa. Dziadkowie czytali mi byliny, które zebrał Leśmian i one zostały w głowie. Na studiach natrafiłem na kompilację bylin stworzoną przez Ewgienija Sporańskiego, który pisał sztuki dla słynnego teatru lalkowego Obrazcowa. W wielu utworach wątki się pokrywają, pojawia się niemal zawsze Kościej, także Carewicz, Krasawica i oni są też tutaj. Poprzedni dyrektor teatru Włodzimierz Fełenczak, który chyba był zadowolony z mojej "Sarasafiksaty", wiedział, że na uczelni w Białymstoku robiłem kilka bylin na egzaminie, a że sam kiedyś robił je w Opolu, z sentymentu do tego gatunku zaproponował mi wyreżyserowanie rosyjskiej bajki w lubelskim teatrze.

Jaką formę teatralną przybierze Pana "krasawica"?

- To spektakl w żywym planie - w tytułowej roli występuje Ilona Zgiet, a obok niej 11 aktorów, natomiast wszelkie formy fantastyczne przybierają postać lalek. Nie są to ani kukiełki, ani marionetki. Scenograf Małgorzata Dmitruk, wybitny grafik z warszawskiej ASP, wzorowała się przy ich tworzeniu na rosyjskich makatkach, a że sama ma wschodnie korzenie, efekty są ciekawe. Jest też kilka piosenek z muzyką lublinianina Mieczysława Mazurka, związanego kiedyś z teatrami Andersena i Osterwy. Wszystko się dopełnia, by powstał teatr syntezy. Jeśli próbuję, jako młody twórca, znaleźć formę do swojego teatru, to jest nią właśnie synteza. Taka była moja niedawna "Nibylandia" wg "Piotrusia Pana" w Białymstoku.

Kto jest adresatem lubelskiego przedstawienia?

- Całe rodziny. To spektakl familijny, ma trafiać do wszystkich.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji