Co widzieli państwo ostatnio w teatrze (frag.)
Bronisław Maj
Ostatnio widziałem "Makbeta" w reżyserii Andrzeja Wajdy w Starym Teatrze, ze scenografią Krystyny Zachwatowicz. Przedstawienie bardzo mi się podobało, chociaż w tym wypadku określenie to może się wydawać nieadekwatne. Krakowska inscenizacja "Makbeta" jest niebywale pesymistyczną diagnozą współczesności. Nadzwyczaj czysty w swoim przesłaniu spektakl wspiera scenografia, utrzymana w monochromatycznej gamie, ascetyczna. Bardzo ciekawe wydają mi się główne role: Iwona Bielska jako Lady Makbet i Krzysztof Globisz jako Makbet. Niestety reszta aktorów, z małymi wyjątkami, nie bardzo się do tego poziomu dostroiła. Nie zmienia to jednak mojego zdania o spektaklu, którego myśl w banalnym skrócie można by tak oto wyłożyć: zbrodnia Makbeta i Lady Makbet nie jest wynaturzeniem, wywróceniem na opak praw świata, w którym te postaci się poruszają, ale przeciwnie, jest przyjęciem praw świata, wyciągnięciem konsekwencji z jego hierarchii wartości, z samej materii rzeczywistości. Zbrodnia jest kulminacją, kwintesencją tego świata. Po śmierci Makbeta, kiedy na tronie zasiada Malcolm, nic w gruncie rzeczy się nie zmienia, to jest wciąż ten sam porządek. Widać to nawet w przemianie Malcolma, który z przerażonego chłopca odkrywającego śmierć ojca, staje się politykiem, przywódcą i będzie działał wedle tych samych praw, bo tylko one są skuteczne, pragmatyczne. Spektakl jest więc dość pesymistyczny, czego nie należy traktować, rzecz jasna, jako zarzut natury estetycznej, zwłaszcza że całkowicie zgadzam się z tą diagnozą współczesności. Środki użyte do wypowiedzenia tej smutnej, niemalże beznadziejnej prawdy o świecie, zostały idealnie dobrane. Idei spektaklu służy bardzo dobrze przekład Antoniego Libery, prosty, dobitny, na granicy języka kolokwialnego. Bardzo czytelną myśl zamknięto w czystej teatralnej realizacji.