Artykuły

Pan czuje się świetnie

"Pipi Pończoszanka" w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku - Kultura.

"Pipi Pończoszanka" w warszawskim Teatrze Dramatycznym to lekko anarchizująca zabawa w najlepszym guście. Dla dzieci rzecz obowiązkowa, rodzice znajdą w przedstawieniu magię i wzruszenia.

Siedzę na widowni warszawskiego Teatru Dramatycznego, obok mój sześcioletni syn, i powoli zapominam, że to przedstawienie dla dzieci. Karol wychyla się z balkonu, by dojrzeć poprzebieranych w kolorowe stroje muzyków. Co chwila dochodzi do mnie że książeczka Astrid Lindgren o malej piegowatej dziewczynce z warkoczami nie potrzebuje żadnych etykietek. Jest, trudno o inne słowo, genialna Ogromna scena Dramatycznego tętni i pulsuje, przetacza się przez nią żywioł nieokiełznanej zabawy. Fenomenalnie kanciaste frazy Lindgren eksplodują aktorom w ustach. Choć Dominika Kluźniak w tytułowej roli wyrzuca z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego, rozumiem każde z nich. Spektakl Agnieszki Glińskiej nie potrzebuje wiekowych cezur. Jest dla każdego - jak znakomite "Ach, jak cudowna jest Panama" Janoscha w reżyserii Piotra Cieplaka w warszawskim Powszechnym jak najlepsze inscenizacje krakowskiej Groteski Polewki i Weltscheka. Na takiej "Pippi Pończoszance" dobrze uczyć się teatru.

Widowiskiem rządzi czysta naturalność. W prologu muzycy pod wodzą Sambora Dudzińskiego w barwnym korowodzie defilują między rzędami widowni. Maleńka Pippi nie chodzi po scenie, ale rytmicznie podskakuje Reżyserskie żarty bazują nasilę iluzji. Nie ma niczego dziwnego w tym, że Pończoszanka wzbije się w powietrze, pokona najsilniejszego człowieka świata albo w spektakularny i przezabawny sposób rozprawi się z włamywaczami, którzy chcieli zrabować jej pirackie pieniądze. Pippi rozbraja świat niewinnością. Jej podszyte absurdalnym humorem kłamstwa brzmią jak bajki i chce się ich słuchać w nieskończoność. Jej niespożyta energia nadaje rytm inscenizacji. W umiłowaniu do niezbyt mądrych i ani trochę niewyrafinowanych żartów jest skłonność do przekłuwania balona pychy dorosłych i ośmieszania ich póz. A przy tym Pippi jest niesłychanie skuteczna. Utrapienie dla nauczycielki (świetna Agata Kulesza), katastrofa dla pani Settergen (równie dobra Joanna Sydor), nieprzerwanie wodzi nas za nos. Kiedy kończy się nasza teatralna przygoda nie tylko dzieciom robi się zwyczajnie przykro.

Glińska znalazła do tytułowej roli aktorkę idealną. Mniejsza o filigranową sylwetkę Dominiki Kluźniak, jej najzupełniej oczywiste poczucie humoru. Kluźniak nie udaje na scenie dziecka, ona dziecko znajduje w sobie, a jednocześnie wypełnia z całym profesjonalizmem aktorskie zadania A przedstawienie nie dość, że okropnie śmieszne, to jeszcze mądre i wzruszające. Glińska bez nachalnego dydaktyzmu mówi, że warto pielęgnować w sobie dziecięce uczucia. Że trzeba wierzyć wyobraź-

ni, bo wtedy we śnie i na jawie zdarzają się najbardziej fantastyczne przygody Że z koniem i małą małpką, czyli panem Nilssonem można gadać jak z ludźmi. I dobrze mieć takiego pana Nilssona. Że każdy ma w sobie coś z małego anarchisty i chciałby rzucić tortem w kogoś wyjątkowo sztywnego. I jeszcze - że nie warto wstydzić się tęsknot. Scena, w której śniącej Pippi ukazuje się mama ze skrzydłami anioła i ojciec pirat, należy do najpiękniejszych w przedstawieniu. Pulsujące szalonym rytmem widowisko Glińskiej da się czytać na wielu poziomach. To także miara sukcesu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji