Artykuły

Grzeszne myśli, grzeszne ciała

"Bramy raju. Krucjata dziecięca" w reż. Pawła Passiniego w Studium Teatralnym w Warszawie. Pisze Dorota Kryszkowska w Teatrze.

Pamiątka Pierwszej Komunii Świętej. Fotografia. Dziewczynki w białych sukienkach, chłopcy w czarnych garniturach. Zastygli w oczekiwaniu. Sztywni, uroczyści. Czyści, nieskalani. Upozowani. Ale są szczegóły, które wprowadzają niepokój w ten perfekcyjny obrazek. Bose stopy, palec oklejony plastrem, bandaże na przegubach dłoni jednej z dziewczynek, wystające spod sukienki ochraniacze na kolana. Nagie plecy prześwitujące w rozcięciach sukienek. Nagie klatki piersiowe chłopców, wyzierające z rozchylonych pół marynarek. Zasiedli na fotelu, któremu brak jednej nogi, na parapecie okiennej wnęki lub wprost na podłodze. Błyszczą im oczy i mienią się twarze o chorobliwych, monstrualnych rumieńcach. Na ścianie projekcja z marszu obrońców życia. Biało-czerwone flagi, plakaty Radia Maryja, z megafonów dochodzi głos zakonnicy czytającej czternastą stację Drogi Krzyżowej. W pochodzie, który podąża ulicami miasta, idą schludnie ubrani ludzie. Głównie starsi. Przeżyli wojnę. Niektórzy noszą opaski powstańcze. Mają wielką potrzebę mówienia. Co chwila któryś zatrzymuje się przed kamerą. "Przeżyliśmy wojnę; Polska była w niewoli; wywózki na Sybir; my wiemy, co to Wschód, co Zachód; żeby Polska była Polską; codziennie modlę się do Najświętszej Maryi Panny; ci, co popierają eutanazję i aborcję, są chorzy psychicznie, nie było im dane doświadczyć największego daru bycia matką". Tak rozpoczyna się najnowszy spektakl Pawła Passiniego - "Bramy raiu. Krucjata dziecięca" w Studium Teatralnym.

Powieść Andrzejewskiego to historia piątki dzieci, które wiosną 1213 roku wyruszyły ze wsi Cloyes koło Chartres na południu Francji w stronę Jerozolimy, by wyzwolić grób Chrystusa z rąk pogańskich Turków. Czystość i niewinność dzieci miały ocalić chrześcijaństwo.

Historyczna "krucjata niewiniątek" rozpalała wyobraźnię wielu artystów. Andrzejewskiego skłoniła do przewrotnych rozważań na temat czystości dziecięcych dusz i rzeczywistych motywów, którymi mogli kierować się jej bohaterowie. Tę prozę czyta się gorączkowo, na jednym oddechu. Zmusza do tego sposób, w jaki została napisana. Dwa zdania, z których pierwsze, wielokrotnie złożone, rozciąga się na ponad sto stron - i drugie, krótkie, które stanowi puentę utworu. Narracja ma rytm marszu. Fabuła, ukryta w formie wielokrotnej spowiedzi dzieci uczestniczących w krucjacie, gubi wątki, przeplata opowieści. Stopniowo oświetla historie swych bohaterów i motywy ich postępowania. Spowiednikiem jest starszy mężczyzna ubrany w brunatny habit brata minoryty. Człowiek, który sam o sobie mówi, że nieobcy mu żaden z grzechów.

Passini postać spowiednika usunął poza pole gry. Dzieci spowiadają się do kamery zawieszonej ponad głowami widzów, z tyłu sali. To, co obejmuje ona swoim okiem, odbija się na czterech monitorach zawieszonych po bokach przestrzeni gry. Jest to obraz całkowicie zdehumanizowany, zimny, wielokrotnie powielony i doskonale przenikliwy. Nawet gdy panuje ciemność, kamera rejestruje działania bohaterów dzięki funkcji noktowizora. Jest bezosobowa, prowokuje do najbardziej intymnych wyznań. Pozbawiona jest mocy i karzącej ręki.

Spowiedź niesiona jest falą, ekstazą religijną. Język kompensuje niezaspokojone żądze. Słowa spowiednika włożył Passini w usta bezdomnych, których odnalazł w okolicach Dworca Wschodniego i na praskich ulicach. Bezzębni, wyniszczeni alkoholem, ubrani w szmaty przemawiają z ekranów. Ale ich słowa są ledwo słyszalne. Zagłusza je rozhisteryzowany śpiew krucjaty. "Z nieszczęść, z cierpień i z zagubienia rodzi się pragnienie wiary" - mówią. Jeden z nich drżącym głosem śpiewa dawno zapomnianą pieśń religijną, z trudem poszukuje zatartych w pamięci słów. Bezskutecznie nawołuje: "Dzieci moje, cofnijcie się, póki czas, i wróćcie do swoich domów!".

Idzie młodość. Młodość ze swą obezwładniającą siłą, której okiem kamery i z dalekich monitorów przygląda się bezradnie starość. Młodość, która rozsadza ramy religii. Raz wprawionej w ruch, zapłodnionej ideologią, nikt i nic nie powstrzyma. Młodzi maszerują, idea wymyka się, ulatnia. Młodość jest domeną niewiedzy i braku pamięci o tym, co było przed nią. Młodość wszystko zadepcze, przejedzie walcem. Jest podatna na manipulację i radykalna w swych sądach. Czego chce od niej starość? Tłumek ocalałych, którzy pamiętają? "Ufna wiara i niewinność dzieci największych dzieł może dokonać". Po plecach przechodzi dreszcz.

Idzie Maud. Pełna zahamowań dziewczyna, której wieczorna modlitwa niebezpiecznie ciąży ku miłosnej ekstazie. Chce tylko, żeby Jakub ją pokochał. Zawsze staje po jego stronie. Chciałaby być czysta i niewinna, ale jej ciało płonie z pożądania. "Nie jestem dobra!" - płacze.

Idzie Blanka. Dziewczę wyuzdane i pewne siły swojego erotycznego oddziaływania. Pożąda Jakuba, ale musi zadowolić się brutalną miłością Aleksego Melissena. "Gdyby Jakub mnie pokochał, nie byłabym ani rozpustna, ani zła!" - krzyczy.

Idzie Robert. Jest nieufny wobec całej sprawy i zakochany w Maud. To dla niej idzie z tą krucjatą. Chce ją chronić przed trudami drogi. Uważa Jakuba za szaleńca.

Idzie Aleksy Melissen. Grek z Bizancjum. Targany wyrzutami sumienia, ponieważ pokochał mordercę swoich rodziców, hrabiego Ludwika. Zawiedziony w tej miłości, zakochuje się w Jakubie i podąża za nim.

Idzie wreszcie Jakub. Zamknięty w sobie. Zdaje się nie dostrzegać wokół siebie miłosnych spojrzeń. Z rozwianymi włosami i drewnianym mieczykiem w dłoni. Na palcu plastikowy pierścień - pamiątka po Ludwiku, który powierzył mu misję wyzwolenia grobu Jezusa.

Spektakl Passiniego ma o wiele bardziej gwałtowny rytm niż powieść Andrzejewskiego. Od środka rozsadza go młodzieńcza energia. To nakręcona do oporu sprężyna, której ktoś zwolnił mechanizm. Gdyby patrzeć na niego z kosmicznej perspektywy, da się zaobserwować konstelacje, grupy postaci, ciał. Przemieszczają się one w przestrzeni i na osi czasu. Układy symetryczne i nieproporcjonalne, rozbijane i konstruowane wciąż na nowo.

Postać Maud grają jednocześnie trzy aktorki. Jedna mówi tekst, druga ilustruje go ekspresją ciała, trzecia krąży wokół nich. Po chwili zamieniają się rolami. Punkt energetyczny przesuwa się nieustannie od pierwszej do drugiej i trzeciej. Pozostają w kontakcie, podbiegają do siebie, dotykają, podtrzymują, jakby niosły sobie wzajemną pomoc. Postać jest budowana warstwami, rozpada się na ciało, głos i ducha. Scalana na moment, za chwilę znowu rozczłonkowywana. Tak samo rzecz się ma w przypadku drugiej postaci dziewczęcej - Blanki.

Poza grą wewnątrz trzyosobowej grupy jest jeszcze napięcie i układ odniesień między Blanką i Maud. Płomiennoruda, silna Blanka przypomina czarownice palone na stosie. W swym potrójnym wcieleniu patrzy spode łba, wypluwa słowa spomiędzy zaciśniętych kurczowo szczęk oplecionych

aparatem dentystycznym, a jej głos wydobywa się z samego dna przepony. Jest harda i zaczepna. Jak dorodna i narowista klacz. Jej przeciwieństwem jest delikatna Maud. Skora do płaczu i naiwnie rozmarzona. Potulnie składa ręce do modlitwy, popada w egzaltację. Jej głos jest wysoki i piskliwy. Maud jest ptaszkiem. Ale w jej oczach czai się szaleństwo. To jest rywalizacja dwóch przeciwstawnych emblematów pączkującej kobiecości. Wyzwolona, trudna do okiełznania ekspresja. Układ scalony, spięcia, zwarcie i iskry. Precyzyjna konstrukcja. Wszystko przenika erotyzm, rozmodlenie, ekstaza i ból. Budzą się nieznane dotąd pragnienia, które żądają dla siebie zaspokojenia.

Żywioł pochłania ten spektakl, który wibruje od muzyki organów i religijnych pieśni. W słowach czai się jednak bluźnierstwo. Hymnem krucjaty, odśpiewanym na głosy, stają się słowa: "wszystko prócz krzywdy i wstydu jest daremne, nasycenie zmysłów nie zaspokaja pożądania, z pragnienia osiągniętego rodzi się sto nowych, jątrzących, czyny zrodzone z najczystszych pragnień dogorywają w hańbie [...], potrzeba gwałtu i okrucieństwa targają naturą człowieka, człowiek przed nimi ucieka, ucieka od samotności, boi się jej i wstydzi, potem w stadzie, silny i szalony, zadaje i szerzy gwałt, jest ślepy, jest głuchy, ale jest silny, ponieważ jest szalony, aż przychodzi chwila przebudzenia i wówczas człowiek znów zostaje sam [...], w więzieniu ciała i myśli, poczyna szukać ratunku, jednak daremnie go szuka, [...] tylko w gwałcie potrafi się zatracić, w gwałcie [...] nagim i ciemnym jak nienawiść [...] bowiem, kiedy wszystko zawodzi, zostaje żądza, ona jedna, nie miłość i nie wierność, tylko żądza, przyjaciółka samotnych, czujna i poszukująca, wierna nawet we śnie, nigdy nie nasycona, z nią i przez nią idzie się na dno, więc po co uciekać, jeśli uciec nie można?".

Jasnowłosy chłopczyk ma wielkie rumieńce na twarzy i niewidome oczy. Ręce wyciąga niepewnie do przodu, w przestrzeń pustyni. Stopy - w wysokich, sznurowanych butach - stawia pokracznie. Nosi krótkie, jasne spodnie, a spod białej koszuli wystaje nagi pępek i bandaż obwiązujący piersi. Głos ma wysoki, dźwięczny. Chłopiec to - czy dziewczyna? Dziecko, duszek z doczepionymi skrzydełkami. Niepokojąca istota. Innym razem brzydki okularnik z jednym szkłem zakrytym papierem.Jedno z dzieci krucjaty maszerujące zawzięcie na czele pochodu i wymachujące kolorowym feretronem. "Wszystkie dzieci idą do Jerozolimy!" W jego wątłe ciałko wciela się duch wielkiego rycerza - Ludwika z Vendome, hrabiego na Chartres i Blois, sprawcy całego szaleństwa.

To on pewnej nocy, gdy zabłądził w górach, trafił do szałasu Jakuba i opowiedział mu o swym udziale w krucjacie, która miała wyzwolić Jerozolimę, a która dla osobistych korzyści jej uczestników zboczyła z trasy i uderzyła w Bizancjum. Noc rabunku i rzezi chrześcijan naznaczyła Ludwika piętnem na całe życie. Swój ciężki grzech pragnął odkupić, przygarniając chłopca, Aleksego Melissena, któremu zabił oboje rodziców. Jednak pożądanie młodego ciała zwyciężyło nad szlachetnymi pobudkami i Ludwik uczynił wychowanka swym kochankiem. Marzenie o wyzwoleniu Jerozolimy wciąż mu towarzyszy. Następnego dnia, po nocy spędzonej u Jakuba, Ludwik ginie w wodach Loary. Aleksy, który jest jego spadkobiercą, przygląda się bezczynnie tej śmierci. Trzy dni później ze swego szałasu wychodzi Jakub i oznajmia dzieciom z Cloyes, że miał widzenie. "Objawił mi Bóg wszechmogący, aby wobec bezdusznej ślepoty królów, książąt i rycerzy dzieci chrześcijańskie okazały łaskę i miłosierdzie dla miasta Jerozolimy, które jest w rękach pogańskich Turków, ponieważ ponad wszelkie potęgi na ziemi i morzu ufna wiara oraz niewinność dzieci największych dzieł może dokonać, zmiłujcie się nad Ziemią Świętą i samotnym grobem Jezusa". Głos, który usłyszał nocą Jakub, należał jednak do Ludwika z Vendome.

Kim więc jest to dziecko, przez które przemawia Ludwik? Chłopczyk, który na swoich ramionach niesie o wiele za dużo? Jest sumieniem tej krucjaty. Jest duchem sprawczym, ale i zakładnikiem w wirze historii. Punktem centralnym spektaklu, w którym kumuluje się energia. Gdy w finale marsz krucjaty pędzi ku zatraceniu, w szale i opętany oazową pieśnią, on, miotany na środku sceny, nie ma kontroli nad własnym ciałem; przeżarty słowami innych, cudzymi winami, może tylko bezsilnie oddać się zapamiętałemu tańcowi.

Dorota Kryszkowska - studentka Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej Akademii Teatralnej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji