Moja córka przeżywa, że tata będzie piratem
- Dyrektor Piotr Cieślak podchwycił mój pomysł reżyserowania dla dzieci. Zrobiłam widowisko "Pippi Pończoszanka" dla dzieci i rodziców, choć i dla siebie. Z głębokiej potrzeby powrotu do czystych intencji w teatrze, kiedy najważniejsze jest to, co się zdarza między sceną a widzem - mówi reżyser przedstaweienia w Teatzre Dramatycznym w Warszawie, AGNIESZKA GLIŃSKA.
Dlaczego widowisko dla dzieci przygotowuje pani w Teatrze Dramatycznym?
Agnieszka Glińska, reżyser: Dyrektor Piotr Cieślak podchwycił mój pomysł reżyserowania dla dzieci. Zrobiłam widowisko "Pippi Pończoszanka" dla dzieci i rodziców, choć i dla siebie. Z głębokiej potrzeby powrotu do czystych intencji w teatrze, kiedy najważniejsze jest to, co się zdarza między sceną a widzem. "Pippi" dała mi szczególny rodzaj radości tworzenia. Myślałam, oczywiście, i o swojej córce, bo jest to nasza ulubiona bohaterka. Przy okazji odbyłam cudowną podróż w wyobraźni do czasów dzieciństwa.
Pani pięcioletnia córka zobaczy w roli Kapitana Pończochy swego ojca Krzysztofa Stelmaszyka?
- Została uprzedzona, więc mam nadzieję, że na premierze nie będzie nieprzewidzianych sytuacji. Bardzo to przeżywa, że tata będzie piratem.
Dla jakich widzów jest przedstawienie?
- Trudno ustalić granicę wieku, bo emocjonalność i reakcje najmłodszych mogą być różne. Nikt ich lepiej nie zna niż rodzice. Najbardziej cieszyłabym się widząc ich na widowni razem z dziećmi.
Czy, gdy dorośli grają chłopców w krótkich spodenkach, w dzieciach nie rodzi się nieufność?
- Stworzenie wiarygodnego świata i wspólnego języka z dziećmi nie jest łatwe. Przysparza nam sporo twórczej męki. Odrzucamy udawanie, proponując wspólną zabawy.