Artykuły

Św. Franciszek nie lubił mrówek

- Fascynuje mnie ta postać biedaczyny, który chyba jako jedyny katolicki święty jest akceptowany przez inne religie. Wciąż wzbudza zachwyt to, w jaki sposób głosił wiarę i jak swoim życiem ją potwierdzał - mówi WOJCIECH KOŚCIELNIAK, reżyser musicalu "Francesco" w Teatrze Muzycznym w Gdyni.

Rozmowa z Wojciechem Kościelniakiem [na zdjęciu], reżyserem musicalu "Francesco" w Teatrze Muzycznym w Gdyni:

Katarzyna Fryc: Gdyński spektakl będzie polską premierą "Francesco"?

Wojciech Kościelniak: Nawet światową prapremierą! Pomysł powstania "Francesco" zrodził mi się w głowie pięć lat temu. Wspólnie z Romkiem Kołakowskim, autorem tekstu, uznaliśmy, że postać św. Franciszka jest dobrym materiałem dla sceny muzycznej. Scena muzyczna lubi nośne ideologie. Z tej samej półki są "Hair", "Opera za trzy grosze" czy "Jesus Christ Superstar". Lubi też barwnych bohaterów, a taką postacią był św. Franciszek. Jestem daleki od przygotowania spektaklu "na zamówienie" Kościoła, ale wierzę w postać św. Franciszka i mam nadzieję, że będzie to spektakl bliski ludziom związanym z Kościołem.

Co pana uwiodło w postaci św. Franciszka?

- Jest w nim tyle dobra i piękna, tyle prób odpowiedzi na pytanie: jak żyć w świecie zagonionym, w którym zarabianie pieniędzy i troska o jutro jest czymś powszechnym, a jednocześnie zatrważającym i budzącym strach.

Tymczasem św. Franciszek mówił: nie troszczmy się o jutro, spójrzcie na ptaki - nie sieją, nie orzą, a żyją. Nie lubił mrówek, bo uważał, że za dużo pracują. Ich postawa jest bliższa dzisiejszemu spojrzeniu na świat, w którym kultywujemy pracę.

To postać skomplikowana i ciekawa. Współczesny chłopak, który imprezował, lubił dziewczyny. Historycy spierają się, czy były tam kontakty cielesne czy nie. Wiele wskazuje na to, że tak. Uwielbiał wojaczkę, co pewnie było ówczesnym odpowiednikiem rock'n'rolla. Poszedł na wojnę, dostał się do niewoli, wrócił do domu i popadł w depresję. Prawdziwa jest scena, która pojawi się w musicalu, kiedy daje belę sukna żebrakowi, bo uważa, że sam ma za dużo, a ktoś nie ma nic. Ojciec chciał go za to wtrącić do więzienia. Odbył się sąd na rynku, gdzie św. Franciszek rozebrał się do naga i powiedział: ojcze, oddaję ci wszystko co twoje, od dziś mam innego ojca. Potem przybrał ubogą togę, cerowaną przez całe jego życie, którą do dziś można oglądać w Asyżu.

Fascynuje mnie ta postać biedaczyny, który chyba jako jedyny katolicki święty jest akceptowany przez inne religie. Wciąż wzbudza zachwyt to, w jaki sposób głosił wiarę i jak swoim życiem ją potwierdzał.

Musical pokaże całe życie świętego? Na czym się koncentrujecie?

- Naszą opowieść zaczniemy w czasach jego młodości i będziemy towarzyszyć mu aż do śmierci. Ciekawe wydaje mi się podróżowanie po jego życiu i obserwowanie, jak narodziła się jego idea, jak zyskała współwyznawców, jakim próbom została poddana i wreszcie - co z niej zostaje. Musical rządzi się swoimi prawami, więc musi pojawić się też wątek miłosny. Pojawi się w dwóch odsłonach: młodzieńczej miłości Franciszka i Beatrice, a potem wątku platonicznej miłości między nim a świętą Klarą. Przyjrzenie się wyłącznie duchowej stronie miłości pomaga nam zrozumieć, po co tu jesteśmy i dokąd zmierzamy.

Odwiedził pan miasto św. Franciszka?

- Wspólnie z Romkiem Kołakowskim wybraliśmy się do Asyżu, by trochę natchnąć się klimatem tego miejsca. Dziś znajduje się tam sanktuarium wybudowane wbrew woli św. Franciszka przez brata Eliasza. Pełne przepychu budynki są przeciwieństwem tego, w co wierzył św. Franciszek. Nad jego maleńką kapliczką stanął olbrzymi kościół. Jedna z jego kolumn wchodzi w sam środek kapliczki. Ja sądzę, że ją rani, ktoś inny może powiedzieć, że z niej wyrasta.

Wojciech Kościelniak - reżyser, pedagog i aktor. Ma na koncie wiele udanych przedsięwzięć, m.in. musical "Hair" oraz transoperę "Sen Nocy Letniej" w gdyńskim Teatrze Muzycznym, uznawane za najciekawsze wydarzenia artystyczne tej sceny w ostatnich latach. We Wrocławiu zrealizował widowisko "Kombinat" na podstawie utworów Republiki, show muzyczny "Gorączka" na podstawie przebojów Elvisa Presleya, "Mandarynki i pomarańcze" (poezja Juliana Tuwima z muzyką Leszka Możdżera), "Galerię" (piosenki Jacka Kaczmarskiego ) oraz "Scat, czyli od pucybuta do milionera" z muzyką Możdżera - pierwszy na świecie musical bez słów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji