Artykuły

Brodway w pigułce

Rozwiązał się worek z musicalami. Już ruszył "Opentaniec", niebawem wchodzą na afisz polskie "Koty", Stokłosa i Józefowicz zapowiadają muzyczną wersję "Romea i Julii", w sobotę odżywa "Złe zachowanie". Niezły wypas dla wielbicieli gatunku.

Wjechać na szóste czy bawić się w Kongresowej? W Pałacu Kultury już niedługo toczyć się będzie ostra walka na musicale. Będziemy mieć Broadway w pigułce.

Stokłosa i Józefowicz, ojcowie najgłośniejszego musicalu w historii polskiej rozrywki, "Metra", od kilku lat, nie znajdując w Polsce odpowiedniej przestrzeni dla swoich projektów, pracują na rzecz rosyjskiej publiczności. Tam wystawiają pełne rozmachu spektakle, warszawskiej publiczności oferując jedynie, w Buffo, lekko już nieświeże składanki typu "Tyle miłości" czy "Ukochany kraj" oraz zduszoną na niedużej scenie wersję "Metra". To się jednak ma zmienić. Na wrzesień przyszłego roku zaplanowano premierę musicalu "Sny o Weronie", opartego na szekspirowskiej historii Romea i Julii.

Widowisko, z muzyką Janusza Stokłosy i librettem Jurija Jaszencewa, miało być zrealizowane w Sankt Petersburgu. Pojawiła się jednak szansa, że tym razem polski widz nie obejdzie się smakiem. "Sny o Weronie", powstałe w koprodukcji polsko-rosyjsko-włoskiej, będą pokazywane w Sali Kongresowej, która według najnowszych koncepcji władz Warszawy, stać się może przytuliskiem dla tego typu przedsięwzięć.

Nim jednak przestrzeń ta zostanie zaadaptowana na potrzeby musicali, będzie można oglądać spektakle muzyczne w Sali Koncertowej, znajdującej się na szóstym piętrze Pekinu. Choć jest to miejsce jeszcze mniej odpowiednie dla takich projektów. Wąska scena to raczej podium, którego wyposażenie stanowiła głównie mównica, bo odbywają się tu zwykle konferencje. Trudno wyobrazić sobie tu musical, ale Marek Szpendowski, szef Viva Art Music wierzy, że uda mu się w Sali Koncertowej zrealizować ciekawe widowiska. Ważne, że widownia jest spora, liczy 550 miejsc.

Wyśpiewać bunt

Po śpiewogrze "Kwiaty we włosach", która objechała niemal całą Polskę, Szpendowski, znów bazując na młodych utalentowanych ludziach i polegając na Andrzeju Strzeleckim, stawia teraz na reaktywowane po 19 latach "Złe zachowanie". To spektakl muzyczny, który był wielkim przebojem scenicznym w szarzyźnie lat 80. Andrzej Strzelecki zrealizował go jako dyplom jednego z roczników warszawskiej PWST. Jako choreograf debiutował przy tej okazji Janusz Józefowicz. "Złe zachowanie", przedstawienie z muzyką Fatsa Wallera, w którym młodzi ludzie wyśpiewywali swój bunt wobec zastanej rzeczywistości, grane było przez wiele sezonów w teatrze na Targówku i prezentowane z powodzeniem za granicą. W najbliższą sobotę w teatrze Viva Art obejrzeć będzie można nową wersję tego spektaklu. W wykonaniu młodych, zdolnych, wziętych z castingu, teatru Roma i prosto ze szkół teatralnych.

- Pozostały piosenki, zmienił się tylko "dressing" do tej potrawy - mówi Strzelecki, dressingiem określając teksty będące łącznikiem między kolejnymi utworami. Teksty napisał na nowo, dostosowując je do dzisiejszych realiów. - Choć mamy inny ustrój, to ludzie będący dziś na życiowym starcie tak samo dostrzegają bolączki naszej rzeczywistości, jak ludzie, z którymi robiłem pierwszą wersję "Złego zachowania".

Marek Szpendowski liczy na to, że będzie to spektakl pokoleniowy, w szerszym znaczeniu niż ten z lat 80. Że przyciągnie nie tylko młodzież, ale i ich rodziców, którzy będą chcieli odświeżyć wspomnienia z okresu szczeniackiego buntu.

Na tym nie koniec planów nowo powstałego teatru Viva Art. W lutym odbyć się ma premiera miksu słowno-muzycznego pt. "Krawat -instrukcja obsługi." Teksty piosenek pisze Wojciech Młynarski, a podstawą całego przedstawienia jest bajka Jana Brzechwy "Szelmostwa lisa Witalisa", którą Andrzej Strzelecki nieco poszerzył. Muzyka - Marek Stefankiewicz i Krzysztof Herdzin. Występować będzie zespół Montownia i dwójka innych aktorów, których nazwiska trzymane są jeszcze w tajemnicy. Na wiosnę planowany jest spektakl oparty na piosenkach Gilberta 0'Sulivana, opolskimi słowami i aranżacją Krzysztofa Herdzina oraz hiphopowy musical "Człowiek z winylu", który nie będzie pokazywany w Koncertowej, bo nie ma szans, by się tam zmieścił.

Zakwita raz...

"Opentaniec" to teraz najbardziej gorący tytuł wśród polskich spektakli muzycznych. Nie jest kalką któregoś z broadwayowskich hitów, a oryginalnym polskim przedstawieniem opartym na słowiańskich podaniach o sobótce i kwiecie paproci. W widowisku o walce dobra ze złem mieszają się oberki, mazur, polonez z hip hopem i techno, tradycyjne kostiumy ze strojami jak z filmów science fiction, a wszystko to w efektownych dekoracjach (imponujących rozmiarów kwiat paproci, lasery, wodospad jak żywy). Prapremiera "Opentańca" odbyła się 18 października w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Obejrzało go już 10 tysięcy widzów.

Teraz przyszedł czas na premierę warszawską, która będzie miała miejsce w poniedziałek w Teatrze Wielkim. Przygotowano także specjalne wystawienie spektaklu 3 grudnia na Torwarze, w wersji wzbogaconej o pokazy laserowe, efekty pirotechniczne i projekcje na telebimach. Pomysłodawcą i głównym sponsorem "Opentańca" jest Robert D. Gamble, Amerykanin zakochany w polskiej kulturze i tradycji. Występują zaś, tak jak na ogół w tego typu produkcjach, ludzie, którzy szczęśliwie przeszli przez gęste sito castingów. Reżyserem i choreografem jest Jarosław Staniek. Muzykę skomponował Adam Sztaba. Libretto napisał Irek Dobrowolski.

Po pokazach w Polsce spektakl określany przez twórców jako pierwszy rodzimy show taneczny, wyjedzie na tournee po Niemczech, Belgii, Holandii i Szwajcarii.

Kocia muzyka

Na pomysł tego musicalu Andrew Lloyd Webber wpadł podczas długiej podróży samolotem, którą umilał sobie lekturą książki czytanej mu niegdyś przez matkę. Były to wiersze Thomasa Stearnsa Eliota o kotach ("Old Possum's Book of Practical Cats"). Tak zrodziły się "Koty" ("Cats"), jeden z najsłynniejszych musicali w historii tego gatunku. I najdłużej wystawiany - od czasu premiery 11 maja 1981 r. musical był grany w New London i Theatre prawie 9 tysięcy razy.

Zszedł z afisza dokładnie po 21 latach. 30 grudnia musical wejdzie zaś do repertuaru teatru Roma, co ciekawe - będzie to pierwsza autorska wersja "Kotów", zrealizowana według reżyserskiej wizji Wojciecha Kępczyńskiego, a nie wierna kopia przedstawienia londyńskiego. Rolę Grizabelli, kotki o artystycznej duszy, która po wielu latach burzliwego życia powraca na łono kociej wspólnoty, by umrzeć, zagra jazzowa wokalistka Iza Zając (na zmianę z Darią Druzgałą). Nie zabrakie stylizowanych na kocią modłę kostiumów, artyści pracują tez pilnie nad ruchem podglądanym u polskich dachowców. Oficjalną polską prapremierę zaplanowano na 10 stycznia 2004 roku.

Krok po kroku

Za ojca musicalu uważa się George'a Edwardesa, autora pierwszych tzw. komedii muzycznych, nazywanych tak od 1893 r. Kolebką pierwszych spektakli muzycznych był londyński West End, a rozkwit tego gatunku w Stanach Zjednoczonych przypadł na lata 20. ubiegłego wieku. Od lat 40., kiedy Richard Rodgers wraz z Oscarem Hammerstainem stworzyli takie spektakle, jak "Oklahoma!", "Carousel" czy "South Pacific", można mówić już o musicalu z prawdziwego zdarzenia.

Pierwszymi amerykańskimi musicalami były: "Kiss Me Kate", "Guys and Dolls", "My Fair Lady", "West Side Story". Do historii przeszły takie produkcje, jak "Hello, Dolly!", "Skrzypek na dachu", "Hair", "Jesus Christ Superstar", "Evita", "Cats", "Upiór w operze", "West Side Story". W Polsce ruch w musicalowym interesie nie był nigdy tak duży. Warto jednak wymienić "Mrowisko" (1971), "Nagą" (1973), "Szaloną lokomotywę" (1977) "Sztukmistrza z Lublina" (1986), "Metro" (1991).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji