Lady Macbeth, która się boi
ALEKSANDRA KONIECZNA, czyli lady Macbeth, opowiada o swojej interpretacji słynnej Szekspirowskiej postaci.
Skąd pomysł na umieszczenie sztuki w fabrycznej hali?
Nie chcieliśmy pokazywać koturnów i staroświeckich dekoracji. Interesuje nas to, co wokół nas. Rzecz się dzieje współcześnie na Bliskim Wschodzie. "Macbeth" to spektakl o wojnie, o przemocy, o świecie mężczyzn przede wszystkim.
To lady Macbeth uruchamia w mężu żądzę władzy.
Mam wrażenie, że w wielu przypadkach ta rola jest jakby nie napisana, ale opisana, pozostawiona w cieniu. Reżyserzy często się posługują lady Macbeth przedmiotowo. Natomiast u Jarzyny bohaterka po prostu jest. Ona napędza zbrodnię, ale jednocześnie w tym męskim świecie działa właściwie we własnej obronie.
Czy lady Macbeth ma swój własny dramat?
Pojawia się problem jej bezdzietności najprawdopodobniej spowodowanej stresem, wojną, ale i szowinizmem męża. Bo Macbeth chce tylko syna. Lady Macbeth jest cała skonstruowana z lęków. Gdyby zanalizowali ją psychiatrzy, okazałoby się, że to psychopatka bezobjawowa, narcyz pusty w środku.
Do tego dochodzi konflikt płci. Lady Macbeth, którą opuszcza mąż, krzyczy "zabierz mi płeć"...
To było moje osobiste przesunięcie akcentów, jedyny moment, kiedy mój osobisty feminizm mógł się ujawnić. Mówię tak w imieniu wszystkich opuszczonych księgowych.
Samotne księgowe chyba nie przyjdą na to przedstawienie. Raczej nie przyjdą też panie na obcasach i panowie w smokingach.
Bo to jest przedstawienie dla ludzi, którzy nawet jeśli są przyzwyczajeni do tradycyjnego teatru, chcieliby zobaczyć coś nowego. Albo dla tych, którzy są tradycyjnym teatrem znudzeni.