Artykuły

Słowiańsko-germańska tragifarsa

To, co jest w tej sztuce, to wszystko prawda?

Najprawdziwsza. Jeśli to wszystko na­wet się nie zdarzyło, to powinno i w końcu się zdarzy. Jestem pewien. Wie pani, fikcja ostatnimi czasy jest trochę w odwrocie. Lu­dzie lubią słuchać o tym, co jest naprawdę. Lubią oglądać tylko siebie. Bohaterowie już im nie imponują. Sami są bohaterami i to im w zupełności wystarcza. Dlatego napi­sałem coś w rodzaju reality show. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Ale przecież w reality nie ma duchów, gadających trupów, nie ma dusz...

Gadające trupy jak najbardziej są. Wi­działem kiedyś w telewizji: żywe trupy, jak najbardziej, a ich gadanina to była całko­wita śmierć. W każdym razie ja chciałem nieco ożywić widowisko i stąd te duchy oraz dusze. Nie wiem, jak dla pani, ale dla mnie są jak najbardziej reality. Moja babka czę­sto opowiadała o tym, że je widuje. Nic nie zmyśliłem. Wszystko słyszałem. Nie miała powodu kłamać. Tak, widywała duchy, przy­chodziły do niej. Trzydzieści lat temu to było na porządku dziennym. Duchy wchodziły do pokoju i zaglądały do szaf. Czułem się jak niedorozwinięty, jak imbecyl, ponieważ ich nie dostrzegałem, a moja babka tak. Do tej pory tak się czuję. Dlatego piszę o upio­rach, duchach i duszach.

Tak, to bardzo słowiańskie: historia i du­chy. Przeszłość i pokutujące dusze. Wiecz­ność jako continuum czasu.

Od historii była moja druga babka. Pa­miętała wszystko. Na przykład pamiętała, ile razy próbowano ją rozstrzelać, pamiętała kroje i kolory mundurów, pamiętała armie i formacje oraz daty i pory roku. Gdy ktoś jest dzieckiem i niewiele jeszcze pamięta, to taki zasób, rezerwuar, taki ogrom wspomnień musi imponować. To prawie tak jak znajo­mość alternatywnej rzeczywistości, znajo­mość zaświatów. I tutaj moje dwie babki miały jedną rzecz wspólną: nie dziwiły się. Jedna przyjmowała obecność duchów jako coś oczywistego, druga za codzienność brała fakt, że ci albo tamci chcą ją zastrzelić. Myślę, że w sprzyjających okolicznościach babki mają na młodego człowieka większy wpływ niż rodzice. W każdym razie ja słu­chałem moich babek bardzo uważnie i wie­rzyłem w każde ich słowo. Dzisiaj już nie żyją, ale wciąż im wierzę.

Pańska sztuka - przynajmniej częściowo, jeśli można tak powiedzieć - dzieje się w Niemczech. W związku z tym chciałabym zapytać o pana stosunek do tego kraju.

No tak... właśnie... Powinienem być znawcą. Odwiedziłem około czterdziestu niemieckich miast, około czterdziestu nie­mieckich hoteli i lubię ten kraj. Dość do­brze znam też dworce kolejowe. We Frank­furcie, w Kolonii przesiadałem się wiele razy. Znam kilka lotnisk. Na lotnisku w Dusseldorfie kazali mi kiedyś zdjąć buty. Mam trochę niemieckich przyjaciół i przy­jaciółek. Tak mi się wydaje. Ale mój sto­sunek do tego kraju jest równie skompli­kowany, jak do mojego - do Polski. Tyle tylko, że do Polski mam skomplikowany stosunek na co dzień, a do Niemiec od czasu do czasu. Gdy tam jestem albo gdy umieszczam tam akcję sztuki. No, ale do­brze, dobrze, że te Niemcy są. Mój Boże! Co byśmy bez nich zrobili? Bez nich na co dzień musielibyśmy myśleć tylko o Rosji. Przyzna pani, że to trochę ekstra­wagancka perspektywa. O Rosji i o Ame­ryce. Jakiś obłęd, jakaś paranoja typowa dla krajów średniej wielkości. Tak więc dobrze, że są i stanowią coś w rodzaju mentalnej terapii. Jak człowiek źle się czu­je, ma problemy z tożsamością, z komplek­sami, to zawsze może sobie pomyśleć o Niemczech. To działa. Jesteśmy braćmi właśnie w komplikacji mentalnej, w popierdoleniu, w splocie kompleksów. Sło­wianie i Germanie, Polacy i Niemcy. Pró­bowałem to w "Nocy" opisać, próbowałem tego dotknąć.

Głównym bohaterem uczynił pan pol­skiego złodzieja samochodów...

I niemieckiego zabójcę oraz jubilera...

No tak. Jubilera też. Ale czy to nie jest zbyt prowokacyjne, zbyt oczywiste, stereo­typowe?

Prawdopodobnie jest. Ale o to mi cho­dziło. Chciałem napisać sztukę, widowisko, opowieść - obojętnie, jak to nazwiemy - plebejską, rozpaplaną, rozgadaną, plotącą, co ślina na język przyniesie... No i powstało coś w rodzaju seansu spirytystycznego po­łączonego z seansem terapeutycznym. Tak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji