Nadciągną barbarzyńcy
Bezpośrednim bodźcem, który doprowadził do współpracy między Dusseldorfer Schauspielhaus i autorami Środkowej Europy, był pewien nudny talk show. Zorganizowało tę dyskusję mniej więcej trzy lata temu Ministerstwo Do Spraw Europejskich, traktując ją jako swój wkład do ogólnej debaty o ewentualnym rozszerzeniu Unii Europejskiej. Do dyskusji zostali zaproszeni, prócz mnie, wyłącznie przedstawiciele świata gospodarki i polityki; nową Europę opisywano z perspektywy politycznych uchwał, prawnych paragrafów i ekonomicznych możliwości. Rozszerzenie Unii dyskutowano jako "rozszerzenie potencjału klientów, outsourcing procesów produkcyjnych, rozumianych jako przedłużony warsztat pracy, do nowych europejskich krajów o niskim poziomie zarobków, a to w celu podwyższenia shareholder values..." W pytaniach publiczności wyczuwało się przede wszystkim strach - przed utratą miejsc pracy, przed wzrostem przestępczości, przed nieznanym. Czuć było, że mało tu się wie o sąsiadach ze Wschodu. Próba rozmowy na ten temat została zablokowana uspokajającymi banałami.
Zacytowałam wtedy fragment artykułu Andrzeja Stasiuka, który ukazał się kilka tygodni wcześniej w SuddeutscheZeitung, nie zdradzając, kim jest autor.
"Plan na najbliższe dziesięciolecia jest mniej więcej taki: nadciągną Cyganie ze swoimi taborami i rozbiją obozy w środku Pól Elizejskich, bułgarscy niedźwiednicy będą pokazywać swoje sztuki na berlińskim Kudammie, półdzicy Ukraińcy założą swoje mizoginiczne kozackie wspólnoty na Nizinie Padańskiej u bram Mediolanu, pijani i rozmodleni Polacy spustoszą winnice nad Renem i Mozelą..."
Wywołało to prawdziwą konsternację. Gdybym nie była Polką, wyrzucono by mnie najprawdopodobniej z sali pod zarzutem propagowania skrajnie prawicowych poglądów. Uchybienie political correctness jest chyba grzechem najmniej tolerowanym przez przeciętnego, w miarę inteligentnego Niemca. Jest on w każdej chwili gotów dyskutować o własnych błędach, ale nie o swoich problemach z sąsiadami, szczególnie tymi ze Wschodu, którzy do dziś nie uporali się tak naprawdę z problemami związanymi z drugą wojną światową.
Zaczęło mnie interesować, jakie przesądy i stereotypy dotyczące Polaków drzemią w "Otto Normalverbraucher", przeciętnym, niemieckim obywatelu. Co on odczuwa na dźwięk polskiej mowy? Ciekawość? Strach przed kradzieżą samochodu? Agresywną chęć pouczania? Zazdrość? I jak doprowadzić do dialogu na ten drażliwy temat? Co zrobić, by także Polacy uświadomili sobie swoje prawdziwe, dziś na pewno ambiwalentne nastawienie do "Szkopów"? A jak to wygląda z Rosjanami i Ukraińcami? Z Węgrami i Rumunami?
O dyskusji w ministerstwie opowiedziałam Andrzejowi Stasiukowi. Od dawna podziwiałam konsekwencję z jaką szukał, najczęściej w dialogu z innymi wschodnio - i środkowoeuropejskimi autorami, nowej definicji Europy. Był tu poza tym bardzo znany; wielu moich znajomych czytało choćby jego "Dziennik okrętowy" z książki "Moja Europa: dwa eseje o Europie zwanej Środkową". Zaczęliśmy rozmawiać o teatrze europejskiej nienawiści, teatrze, który by zaryzykował pokazanie ciemnej strony sąsiedzkich stosunków.
Nie chciałam prosić o współpracę doświadczonych dramatopisarzy, bo niewielu z nich interesuje się Nową Europą. Zresztą wielu naszych reżyserów miało już dobre doświadczenia, jeśli chodzi o inscenizowanie tekstów, na pierwszy rzut oka zupełnie "nieteatralnych" - autorstwa choćby Anselma Glucka, Elfriede Jelinek, Einara Schleefa. Stanowiły one inspirację do szukania nowych form scenicznych, co przyniosło Dusseldorfer Schauspielhaus kilka spektakularnych sukcesów. Nawiązałam kontakt z autorami badającymi intensywnie "drogi do Nowej Europy". Jurij Andruchowycz z Ukrainy, Jachym Topol z Czech, Peter Zilahy i Andrzej Stasiuk zobowiązali się napisać dla nas na małą scenę teksty teatralne o sąsiadach. Nasze przedsięwzięcie nazwaliśmy, zapożyczając tytuł artykułu Andrzeja Stasiuka, "Nowa Europa - czekanie na barbarzyńców?" Umówiliśmy się z autorami, że każdy z nich udostępni fragmenty swojej nowej sztuki kilka tygodni przed jej skończeniem, byśmy mogli zorganizować inscenizowane czytanie. Cztery czytania i cztery prapremiery miały odbyć się w czasie następnych dwóch lat.
Pierwsza premiera odbyła się w Dusseldorfer Schauspielhaus 8 stycznia tego roku- była to "Noc" Andrzeja Stasiuka, jako wspólna produkcja ze Starym Teatrem. Na początku lutego spektakl będzie grany w Krakowie. Sztuka Andruchowycza też już jest w tłumaczeniu. Kilka dni temu zameldowały się u nas teatry z Rygi i Pragi z propozycjami kooperacji na wzór krakowski. Na wiosnę 2006 roku planujemy Środkowoeuropejski Festiwal Teatralny, na którym chcemy zaprezentować wszystkie prapremiery i efekty kooperacji "Nowej Europy". Nasza działalność spotkała się z ogromnym zainteresowaniem ze strony Europejskiej Unii Teatralnej.
Dusseldorfer Schauspielhaus i Stary Teatr należą do tej znanej w świecie teatralnym organizacji, która została powołana do życia w 1992 roku przez Jacka Langa, francuskiego ministra kultury, i Giorgia Strehlera. Na ostatnim spotkaniu Unii w Porto (listopad 2004) Teatr z Salonik w Grecji wyraził ochotę zrobienia spektaklu o widzeniu Turcji przez Greków, a teatr z Helsinek chce zastanowić się nad swoimi stosunkami z Rosją. Do projektu przyłączyli się Hiszpanie, Szwedzi i Włosi. Koledzy z Unii zaproponowali, byśmy rozszerzyli nasz festiwal o kilka dodatkowych spektakli z Europy Zachodniej, Południowej i Północnej. Trwają intensywne rozmowy na ten temat.
Nigdy bym nie przypuszczała, że mój udział w dyskusji w Ministerstwie Do Spraw Europejskich i rozmowa z Andrzejem Stasiukiem zaowocują w ten sposób. Gdybym miała życzyć sobie czegoś na Nowy Rok, to chciałabym, żeby wszystkie te plany i nadzieje przybrały piękną i przede wszystkim skuteczną formę.